04-06-2007, 06:01 PM
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72
04-06-2007, 09:59 PM
Ja nie jestem taki łatwy i chce czekoladkowy telegram dostać:
http://www.chocotelegram.pl/do/chocotelegram

http://www.chocotelegram.pl/do/chocotelegram

04-26-2007, 09:26 PM
Facet budzi się w południe na potwornym kacu.
Patrzy, na stole cztery schłodzone butelki piwa i list następującej treści: "Kochanie, wypoczywaj. Jakbyś czegoś potrzebował to zadzwoń. Zwolnię się z pracy i przyjadę. Twoja kochająca żona".
Facet pyta syna:
- Co się wczoraj stało? Nic nie pamiętam. Czyżbym wrócił w nocy z kwiatami albo pierścionkiem?
Syn na to:
- Przyszedłeś o piątej nad ranem kompletnie pijany, awanturowałeś się, a gdy matka chcąc cie rozebrac ściągała ci spodnie,powiedziałeś:
"Spadaj dziwko, jestem żonaty!".
Patrzy, na stole cztery schłodzone butelki piwa i list następującej treści: "Kochanie, wypoczywaj. Jakbyś czegoś potrzebował to zadzwoń. Zwolnię się z pracy i przyjadę. Twoja kochająca żona".
Facet pyta syna:
- Co się wczoraj stało? Nic nie pamiętam. Czyżbym wrócił w nocy z kwiatami albo pierścionkiem?
Syn na to:
- Przyszedłeś o piątej nad ranem kompletnie pijany, awanturowałeś się, a gdy matka chcąc cie rozebrac ściągała ci spodnie,powiedziałeś:
"Spadaj dziwko, jestem żonaty!".
05-15-2007, 10:19 PM
Chłopczyk jedzie rowerem po chodniku.
- Jedź płosto, łowełku.
Dojeżdża do przejścia dla pieszych.
- Łowełku, stój.
- Taki duży chłopiec, a nie umie wymawiać "R" - mówi idąca chodnikiem pani.
- WYPIERDALAJ STARA KURWO! A ty łowełku jedź.
- Jedź płosto, łowełku.
Dojeżdża do przejścia dla pieszych.
- Łowełku, stój.
- Taki duży chłopiec, a nie umie wymawiać "R" - mówi idąca chodnikiem pani.
- WYPIERDALAJ STARA KURWO! A ty łowełku jedź.
05-15-2007, 11:01 PM
dlaczego kaczyńskich wożą w samochodach z przyciemnianymi szybami ???
dlatego żeby nikt nie widział że jeżdżą w fotelikach

dlatego żeby nikt nie widział że jeżdżą w fotelikach

05-16-2007, 07:48 AM
Prisca napisał(a):Chłopczyk jedzie rowerem po chodniku.<gleba>
- Jedź płosto, łowełku.
Dojeżdża do przejścia dla pieszych.
- Łowełku, stój.
- Taki duży chłopiec, a nie umie wymawiać "R" - mówi idąca chodnikiem pani.
- WYPIERDALAJ STARA KURWO! A ty łowełku jedź.
05-16-2007, 09:54 AM
Wchodzi baba do windy a tam schody
05-16-2007, 09:59 AM
Przychodzi Przemek do Stiga, a tam Przemek.
05-23-2007, 07:15 PM
ZŁO:
Cytat:Do bram niebios puka duszyczka trzyletniego dziecka. Otwiera św. Piotr.
-Oj, biedne dziecko. Zmarło a miało tylko kilka latek. Proszę, masz tu
skrzydełka będziesz aniołkiem.
Po jakimś czasie św. Piotr znowu otwiera bramę i znów widzi duszyczkę
trzyletniego dziecka.
-Oj, jakie biedne dziecko. Proszę, masz skrzydełka, będziesz od dzisiaj
aniołkiem.
Minął jakiś czas i znów do bramy niebieskiej pukanie. Św. Piotr otwiera, a tam
stoi duszyczka trzyletniego murzyniątka. Święty popatrzył, podrapał się po
głowie, w końcu mówi:
-Hm, no dobra. Masz tu skrzydełka. Będziesz nietoperzem.
05-23-2007, 07:32 PM
^
znam wersje z 'będziesz muchą'

strasznie mnie rozjebala jak i zreszta to:
Po smierci do nieba przychodzi Ksiezna Diana.
Sw Piotr przy wejsciu tak na nia patrzy i mowi; Wiesz nie chce byc nieuprzejmy, ale tu w niebie, wszyscy sa rowni, bedziesz musiala zdjac z glowy te korone...
- to nie korona, to alufelga.
MIAZGA!
znam wersje z 'będziesz muchą'



strasznie mnie rozjebala jak i zreszta to:
Po smierci do nieba przychodzi Ksiezna Diana.
Sw Piotr przy wejsciu tak na nia patrzy i mowi; Wiesz nie chce byc nieuprzejmy, ale tu w niebie, wszyscy sa rowni, bedziesz musiala zdjac z glowy te korone...
- to nie korona, to alufelga.




MIAZGA!
05-25-2007, 08:48 AM
Troche długie i podobno stare ,ale dobre.Wczoraj sie zdrowo z tego usmiałem.
PRAWDZIWA ROZMOWA NAGRANA NA MORSKIEJ CZESTOTLIWOSCI ALARMOWEJ
CANAL 106, NA
WYBRZEZU FINISTERRA (GALICJA) POMIEDZY HISZPANAMI A
AMERYKANAMI 16 PAZDZIERNIKA 1997 ROKU :
Hiszpanie (w tle slychac trzaski): Tu mówi A-853, prosimy,
zmiencie kurs o 15 stopni na poludnie, by uniknac kolizji...
Plyniecie wprost na nas, odleglosc 25 mil morskich.
Amerykanie (trzaski w tle): Sugerujemy wam zmiane kursu o 15
stopni na pólnoc, by uniknac kolizji.
Hiszpanie: Odmowa. Powtarzamy: zmiencie swój kurs o 15 stopni na poludnie, by uniknac kolizji...
Amerykanie (inny glos): Tu mówi kapitan jednostki plywajacej
Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegamy, byscie zmienili swój kurs
o 15 stopni na pólnoc, by uniknac kolizji.
Hiszpanie: Nie uwazamy tego ani za sluszne, ani za mozliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmiane kursu o 15 stopni na poludnie, by uniknac zderzenia z nami.
Amerykanie (ton glosu swiadczacy o wscieklosci): Tu mówi kapitan Richard James Howard, dowodzacy lotniskowcem USS Lincoln marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych; drugim co do wielkosci
okretem floty amerykanskiej. Eskortuja nas dwa okrety pancerne, szesc niszczycieli, piec krazowników, cztery okrety podwodne oraz liczne
jednostki wspomagajace. Udajemy sie w kierunku Zatoki Perskiej w celu przeprowadzenia manewrów wojennych w obliczu mozliwej ofensywy ze
strony wojsk irackich. Nie sugeruje...
ROZKAZUJE WAM ZMIENIC KURS O 15 STOPNI NA PÓLNOC!
W przeciwnym razie bedziemy zmuszeni podjac
dzialania konieczne by zapewnic bezpieczenstwo temu okretowi, jak równiez silom koalicji. Nalezycie do panstwa sprzymierzonego,
jestescie czlonkiem NATO i rzeczonej koalicji. Żądam natychmiastowego posluszenstwa i usuniecia sie z drogi!
Hiszpanie: Tu mówi Juan Manuel Salas Alcántara. Jest nas dwóch.
Eskortuje nas nasz pies, jest tez z nami nasze jedzenie, dwa piwa i
kanarek, który teraz spi. Mamy poparcie lokalnego radia La Coruna i
morskiego kanalu alarmowego 106. Nie udajemy sie w zadnym kierunku
i mówimy do was ze stalego ladu, z latarni morskiej A-853
Finisterra, z wybrzeza Galicji. Nie mamy gównianego pojecia, które
miejsce zajmujemy w rankingu hiszpanskich latarni morskich. Mozecie
podjac wszelkie sluszne dzialania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota,
by zapewnic bezpieczenstwo waszemu zasranemu okretowi, który za chwile
rozbije sie o skaly; dlatego ponownie nalegamy, sugerujemy wam, iz dzialaniem najlepszym, najbardziej slusznym i najbardziej godnym
polecenia bedzie zmiana kursu o 15 stopni na poludnie by uniknac
zderzenia z nami.
Amerykanie: OK. Przyjalem, dziekuje.

PRAWDZIWA ROZMOWA NAGRANA NA MORSKIEJ CZESTOTLIWOSCI ALARMOWEJ
CANAL 106, NA
WYBRZEZU FINISTERRA (GALICJA) POMIEDZY HISZPANAMI A
AMERYKANAMI 16 PAZDZIERNIKA 1997 ROKU :
Hiszpanie (w tle slychac trzaski): Tu mówi A-853, prosimy,
zmiencie kurs o 15 stopni na poludnie, by uniknac kolizji...
Plyniecie wprost na nas, odleglosc 25 mil morskich.
Amerykanie (trzaski w tle): Sugerujemy wam zmiane kursu o 15
stopni na pólnoc, by uniknac kolizji.
Hiszpanie: Odmowa. Powtarzamy: zmiencie swój kurs o 15 stopni na poludnie, by uniknac kolizji...
Amerykanie (inny glos): Tu mówi kapitan jednostki plywajacej
Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegamy, byscie zmienili swój kurs
o 15 stopni na pólnoc, by uniknac kolizji.
Hiszpanie: Nie uwazamy tego ani za sluszne, ani za mozliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmiane kursu o 15 stopni na poludnie, by uniknac zderzenia z nami.
Amerykanie (ton glosu swiadczacy o wscieklosci): Tu mówi kapitan Richard James Howard, dowodzacy lotniskowcem USS Lincoln marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych; drugim co do wielkosci
okretem floty amerykanskiej. Eskortuja nas dwa okrety pancerne, szesc niszczycieli, piec krazowników, cztery okrety podwodne oraz liczne
jednostki wspomagajace. Udajemy sie w kierunku Zatoki Perskiej w celu przeprowadzenia manewrów wojennych w obliczu mozliwej ofensywy ze
strony wojsk irackich. Nie sugeruje...
ROZKAZUJE WAM ZMIENIC KURS O 15 STOPNI NA PÓLNOC!
W przeciwnym razie bedziemy zmuszeni podjac
dzialania konieczne by zapewnic bezpieczenstwo temu okretowi, jak równiez silom koalicji. Nalezycie do panstwa sprzymierzonego,
jestescie czlonkiem NATO i rzeczonej koalicji. Żądam natychmiastowego posluszenstwa i usuniecia sie z drogi!
Hiszpanie: Tu mówi Juan Manuel Salas Alcántara. Jest nas dwóch.
Eskortuje nas nasz pies, jest tez z nami nasze jedzenie, dwa piwa i
kanarek, który teraz spi. Mamy poparcie lokalnego radia La Coruna i
morskiego kanalu alarmowego 106. Nie udajemy sie w zadnym kierunku
i mówimy do was ze stalego ladu, z latarni morskiej A-853
Finisterra, z wybrzeza Galicji. Nie mamy gównianego pojecia, które
miejsce zajmujemy w rankingu hiszpanskich latarni morskich. Mozecie
podjac wszelkie sluszne dzialania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota,
by zapewnic bezpieczenstwo waszemu zasranemu okretowi, który za chwile
rozbije sie o skaly; dlatego ponownie nalegamy, sugerujemy wam, iz dzialaniem najlepszym, najbardziej slusznym i najbardziej godnym
polecenia bedzie zmiana kursu o 15 stopni na poludnie by uniknac
zderzenia z nami.
Amerykanie: OK. Przyjalem, dziekuje.

06-04-2007, 09:37 PM
Dawno, dawno temu zły smok porwał księżniczkę. Król ogłosił, że odda pół królestwa i księżniczkę temu, kto pokona smoka. Zgłosiło się trzech śmiałków: Tatar, Polak i Francuz.
Jako pierwszy na wyprawę ruszył Tatar.
Idzie, patrzy a tu mrowisko.
- Nienawidzę mrówek! - rzekł i rozwalił mrowisko.
Idzie dalej, patrzy a tu żeremie.
- Nienawidzę bobrów! - rzekł i rozwalił żeremie.
Szedł dalej, a tu gniazdo orła.
- Ty kanalio! - rzekł do ptaka i zniszczył gniazdo.
Idzie dalej a tu ule.
- Nie cierpię pszczół! - rzekł i rozwalił ule.
W końcu doszedł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
W odpowiedzi smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Tatara.
Następny ruszył Polak. Idzie, patrzy a tu rozwalone mrowisko.
- O, ktoś rozwalił mrowisko - rzekł i poszedł dalej.
Idzie dalej, patrzy a tu zniszczone żeremie.
- O, ktoś zniszczył głupim bobrom domek - rzekł i ruszył dalej.
Natknął się na zniszczone gniazdo orła. Przeszedł obojętnie, tak samo jak później obok zniszczonego ula...
W końcu dotarł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
A smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Polaka.
Poszedł więc Francuz. Najpierw natknął się na zniszczone mrowisko.
Smutno mu się zrobiło, więc poświęcił cały dzień, aby je naprawić. Chciał wyruszyć w dalszą drogę, kiedy nagle usłyszał piskliwy głosik:
- Jestem królową mrówek. Za to, że nam pomogłeś, otrzymasz ode mnie czarodziejski gwizdek. Jak będziesz potrzebował pomocy, to zagwiżdż, a przybędziemy.
Idzie dalej, a tu zniszczone żeremie.
Wobec takiego widoku nie mógł przejść obojętnie, więc odbudował bobrom mieszkanie.
Już wyruszał w dalszą drogę, kiedy stanął przed nim stary bóbr.
- Jestem królem bobrów. Za to, że nam pomogłeś, otrzymasz ode mnie magiczny telefon. Będziesz potrzebował pomocy, to zadzwoń, a natychmiast przybędziemy.
Zadowolony Francuz idzie dalej, patrzy a tu całkowicie zdemolowane gniazdo orła.
Pomógł mu je naprawić, a ten w podzięce dał mu róg.
- Jak będziesz potrzebował pomocy zadmij, a przybędę.
To samo z pszczołami, które o dziwo też dały mu róg...
W końcu dotarł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
A smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Francuza.
Jako pierwszy na wyprawę ruszył Tatar.
Idzie, patrzy a tu mrowisko.
- Nienawidzę mrówek! - rzekł i rozwalił mrowisko.
Idzie dalej, patrzy a tu żeremie.
- Nienawidzę bobrów! - rzekł i rozwalił żeremie.
Szedł dalej, a tu gniazdo orła.
- Ty kanalio! - rzekł do ptaka i zniszczył gniazdo.
Idzie dalej a tu ule.
- Nie cierpię pszczół! - rzekł i rozwalił ule.
W końcu doszedł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
W odpowiedzi smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Tatara.
Następny ruszył Polak. Idzie, patrzy a tu rozwalone mrowisko.
- O, ktoś rozwalił mrowisko - rzekł i poszedł dalej.
Idzie dalej, patrzy a tu zniszczone żeremie.
- O, ktoś zniszczył głupim bobrom domek - rzekł i ruszył dalej.
Natknął się na zniszczone gniazdo orła. Przeszedł obojętnie, tak samo jak później obok zniszczonego ula...
W końcu dotarł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
A smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Polaka.
Poszedł więc Francuz. Najpierw natknął się na zniszczone mrowisko.
Smutno mu się zrobiło, więc poświęcił cały dzień, aby je naprawić. Chciał wyruszyć w dalszą drogę, kiedy nagle usłyszał piskliwy głosik:
- Jestem królową mrówek. Za to, że nam pomogłeś, otrzymasz ode mnie czarodziejski gwizdek. Jak będziesz potrzebował pomocy, to zagwiżdż, a przybędziemy.
Idzie dalej, a tu zniszczone żeremie.
Wobec takiego widoku nie mógł przejść obojętnie, więc odbudował bobrom mieszkanie.
Już wyruszał w dalszą drogę, kiedy stanął przed nim stary bóbr.
- Jestem królem bobrów. Za to, że nam pomogłeś, otrzymasz ode mnie magiczny telefon. Będziesz potrzebował pomocy, to zadzwoń, a natychmiast przybędziemy.
Zadowolony Francuz idzie dalej, patrzy a tu całkowicie zdemolowane gniazdo orła.
Pomógł mu je naprawić, a ten w podzięce dał mu róg.
- Jak będziesz potrzebował pomocy zadmij, a przybędę.
To samo z pszczołami, które o dziwo też dały mu róg...
W końcu dotarł do smoka. Stanął naprzeciwko niego i rzekł:
- Zginiesz gadzino!
A smok mlasnął, beknął, zionął ogniem i zabił Francuza.
06-04-2007, 09:42 PM
hahahahahahahahahahahahaha 10/10 

06-04-2007, 10:42 PM
Zebrał wódz indiański "Siedzący Pies" całe swoje plemię na naradę wojenną:
- Czerwonoskórzy! Jesteśmy wielkim narodem?
- Taaaaak!
- To dlaczego nie mamy własnej rakiety z ładunkiem nukleranym?
- Taaaa... Zbudujemy? Huurraaa!
Ścięli tomahawkami największą sekwoję w okolicy, wydrążyli ją w trudzie i znoju, według starej, indiańskiej recepty wyprodukowali proch, napchali go do wydrążonego pnia, zapletli linę z lian i jako lont wyprowadzili na zewnątrz rakiety.
- Gdzie ją wystrzelimy?
- Na Erewań!
- A dlaczego na Erewań?
- Innych miast nie znamy...
Napisali na rakiecie "Na Erewań", zbili się w gromadę i podpalili lont.
Jak nie pier***! Prawdziwy Armageddon: dym, swąd, wszystkich rozrzuciło w promieniu kilkunastu metrów...Wódz bez nogi, bez ręki otrzepuje się z kurzu i mówi:
- Ja pier***! Wyobrażacie sobie, co się dzieje w Erewaniu?
Do lekarza przychodzi smutny, ale bardzo przystojny facio. W gabinecie siedzi pan doktór i pielęgniarka.
- Panie doktorze - mówi facet - coś jest nie tak z moim fiutem - i wykłada na lekarski stolik ogromnych rozmiarów penisa.
Medyk zaskoczony zrobił wielkie oczy i aż zaniemówił. W tym momencie odzywa się pielęgniarka.
- Niech pan doktor da mi skalpel.
- Co też siostra? - krzyczy lekarz - Chce siostra uciąć taki okaz?
- Nie - odpowiada kobieta - Chcę sobie gębę poszerzyć.
- Czerwonoskórzy! Jesteśmy wielkim narodem?
- Taaaaak!
- To dlaczego nie mamy własnej rakiety z ładunkiem nukleranym?
- Taaaa... Zbudujemy? Huurraaa!
Ścięli tomahawkami największą sekwoję w okolicy, wydrążyli ją w trudzie i znoju, według starej, indiańskiej recepty wyprodukowali proch, napchali go do wydrążonego pnia, zapletli linę z lian i jako lont wyprowadzili na zewnątrz rakiety.
- Gdzie ją wystrzelimy?
- Na Erewań!
- A dlaczego na Erewań?
- Innych miast nie znamy...
Napisali na rakiecie "Na Erewań", zbili się w gromadę i podpalili lont.
Jak nie pier***! Prawdziwy Armageddon: dym, swąd, wszystkich rozrzuciło w promieniu kilkunastu metrów...Wódz bez nogi, bez ręki otrzepuje się z kurzu i mówi:
- Ja pier***! Wyobrażacie sobie, co się dzieje w Erewaniu?
Do lekarza przychodzi smutny, ale bardzo przystojny facio. W gabinecie siedzi pan doktór i pielęgniarka.
- Panie doktorze - mówi facet - coś jest nie tak z moim fiutem - i wykłada na lekarski stolik ogromnych rozmiarów penisa.
Medyk zaskoczony zrobił wielkie oczy i aż zaniemówił. W tym momencie odzywa się pielęgniarka.
- Niech pan doktor da mi skalpel.
- Co też siostra? - krzyczy lekarz - Chce siostra uciąć taki okaz?
- Nie - odpowiada kobieta - Chcę sobie gębę poszerzyć.
06-05-2007, 04:46 AM
Sobota napisał(a):Zebrał wódz indiański "Siedzący Pies" całe swoje plemię na naradę wojenną:Zajebisty.
- Czerwonoskórzy! Jesteśmy wielkim narodem?
- Taaaaak!
- To dlaczego nie mamy własnej rakiety z ładunkiem nukleranym?
- Taaaa... Zbudujemy? Huurraaa!
Ścięli tomahawkami największą sekwoję w okolicy, wydrążyli ją w trudzie i znoju, według starej, indiańskiej recepty wyprodukowali proch, napchali go do wydrążonego pnia, zapletli linę z lian i jako lont wyprowadzili na zewnątrz rakiety.
- Gdzie ją wystrzelimy?
- Na Erewań!
- A dlaczego na Erewań?
- Innych miast nie znamy...
Napisali na rakiecie "Na Erewań", zbili się w gromadę i podpalili lont.
Jak nie pier***! Prawdziwy Armageddon: dym, swąd, wszystkich rozrzuciło w promieniu kilkunastu metrów...Wódz bez nogi, bez ręki otrzepuje się z kurzu i mówi:
- Ja pier***! Wyobrażacie sobie, co się dzieje w Erewaniu?