Coz moglbym tutaj napisac. Na pewno to, iz razem z hard rockiem, muzyka progresywna to moja zyciowe pasja. Caly czas poszukuje nowych kapel, kolejnej dawki tej niewatpliwie ambitnej muzyki. Ponizej zarzuce moimi ulubionymi zespolami z gatunku, ktore do mojego zycia wniosly bardzo duzo:
Jethro Tull - zdziwilem sie, ze malo kto na wczesniejszych stronach wspominal o tej grupie. Wg mnie, razem z King Crimson, jest to najlepsza pozycja z ogolnie pojetej muzyki progresywnej (choc bardzo duzo tutaj takze folku). Ian Anderson to doskonaly wokalista oraz bardzo charyzmatyczny lider. Do tego po mistrzowsku opanowal gre na flecie poprzecznym, ktorego brzmieniem ubarwnial chyba wszystkie(?, nie jestem pewien, gdyz jeszcze nie udalo mi sie przesluchac calej dyskografii Jethro Tull) kompozycje kapeli. Jezeli chodzi o same utworki - to wlasnie ten wspanialy klimat tak mnie w muzyce Tull'a oczarowal. Na np. "Aqualung'u", mozemy sobie wyobrazic, iz przenosimy sie na jakis XIV czy XV wieczny dwor i uczestniczymy w wielkiej fecie. Ta muzyka bardzo odzialywuje na psychike sluchacza (przynajmniej ja tak mam). Moje ulubione plyty to wszystkie, ktore posiadam, tj. wspaniala suita"Thick As A Brick", w.w legendarny juz "Aqualung", "A Passion Play", "Mistrel In The Gallery", "Rock Island", "War Child" oraz "Songs From The Woods". Fajnie brzmia tez koncerty Jethro Tull, szczegolnie polecic moge tutaj dwu plytowy album "Bursting Out" (warto zwrocic uwage na fenomenalna gre gitarzysty - Martina Barreá, ktory byl chyba zaraz po Andersonie jedynym muzykiem, ktory zagrzal w skladzie miejsce dluzej niz jedna dekade). Sliczna i bardzo oryginalna muzyczka, fantastyczna grupa - szczerze polecam.
King Crimson - to chyba moj ulubiony zespol w ogole (razem z Led Zeppelin), i na pewno najwybitniejsza pozycja jezeli chodzi o caly gatunek (IMO, oczywiscie). O tej kapeli wlasciwie nic odkrywczego napisac sie nie da, bo wszystko juz kiedys zostalo powiedziane/napisane. No, ale sprobuje - King Crimson to grupa, ktora powstala w 1969 z inicjatywy mlodego gitarzysty, Roberta Frippa (jak sie pozniej okazalo, jedynego stalego czlonka zespolu) i w tym samym roku debiutuje przelomowym albumem "In The Court of The Crimson King". Przelomowym dlatego, bo wyznaczal nowe sciezki, ktorymi pozniej kroczyly setki (a nawet tysiace) nowo powstalych kapel. Przelomowy jezeli chodzi o aranzacje i budowe utworow. Przelomowy jezeli chodzi o teksty, ktore opowiadaly o zlowieszczym koncu swiata. Co do samej osoby Roberta Frippa - na pewno jest to postac wybitna w muzyce, ale prawda jest taka, ze byl (i jest, co potwierdza ostatnio opublikowany wywiad z Patem Mastelotto [perkusista grupy od czasu wydania albumu "VROOM"] w lipcowym numerze pisma "Teraz Rock") nieco apodyktyczna osoba (choc to nie on byl glownym kompozytorem na "ITCOTCK"), co w kolejnych latach doprowadzilo do ciaglych rozpadow i reaktywacji King Crimson. Sama muzyk Karmazynowego Krola jest genialna, wybitna, mistrzowska itd., mozecie dodawac sobie kolejne epitety. Nie bede tu sie nad tym rozpisywac, bo zapewne wszyscy muzyke Krola znaja i wspomne tylko o swych ulubionych albumach - czyli o wszystkich poza "Beat" oraz "Three Of A Perfect Pair". Prawdziwa sila tego zespolu byly chyba jednak koncerty (co nie jednokrotnie potwierdzal Fripp). A wszystko to dzieki, slawnym juz, improwizacja, ktore najlepiej wychodzily chyba w skladzie Cross-Fripp-Bruford-Wetton. Nic dodac, nic ujac. Geniusz i tyle.
Yes - tak, tak ;] przez wielu totalnie znienawidzony, a przeze mnie ukochany. Znienawidzony chyba przez specyficzny wokal Jona Andersona (niesamowity falset) i przez "20 minutowe, usypiajace suity" ;D A na mnie ta moc usypiajaca nie dziala - wprost przeciwnie, wg mnie piosenki Yes sa wyjatkowo zywe i dynamiczne. Czesto jest tez tak, ze niektorzy pisza "nudne i wtorne", podczas gdy slyszeli na pewno wylacznie"Tales From Topographic Oceans" [ ktore rzeczywiscie nieco toporne jest]. Przeciez np. na "The Yes Songs", "Fragile" czy "Going for The One" z takimi wolno rozwijajacymi kawalkami nie mamy prawie stycznosci! Ta muzyka niesamowicie pulsuje zyciem i porywa swa moca. Jezeli chodzi o samych muzykow, to na pewno wyroznic nalezy Steve'ego Howe'a, czyli gitarzyste i glownego kompozytora. Wybitnego, nie inaczej. Jezeli chodzi o ulubione plyty to zdecydowanie te w.w + "Close To The Edge". Cudo.
Ok, w tej chwili nie chce mi sie wiecej pisac, bo tych ulubionych, progresywnych grup jest jeszcze duzo wiecej (kiedys tam postaram sie cos o nich dopisac), dlatego na razie moze tylko kilka z nich wypisze: Rush, Pink Floyd, Camel, Van Der Graaf Generator, The Moody Blues, Riverside, The Mars Volta, Wishbone Ash (za "Argusa"), Emerson, Lake & Palmer, Marillion, Genesis, Procol Harum, High Tide itd. itp. Naprawde polecam, choc pewnie to juz znacie, bo ja dopiero zaczynam wchodzic w te muzyke.