03-01-2008, 05:04 PM
03-01-2008, 05:18 PM
niezly z ciebie szyderca
03-01-2008, 06:25 PM
No niezły kawalarz.
03-01-2008, 08:19 PM
no co wy, przecież to komplement był
03-04-2008, 05:55 PM
To nie Marylyn Manson
hock:
A tyle z emo ma wspólnego że wszyscy tró go uwielbiają

A tyle z emo ma wspólnego że wszyscy tró go uwielbiają

03-04-2008, 08:55 PM
Książę napisał(a):modne to jest jechanie na emo, żeby pokazać jakim się jest zajebiście ortodoksyjnym przedstawicielem prawdziwej kultury alternatywnej.
Czytaj - prawdziwe pizdy to jeżdżą po emo, po wreszcie pojawił się do tego celu ktoś inny niż oni.
Dokładnie. Takie Rites of Spring nie ma nic wspólnego (prócz nazwy) z postemockimi rzeczami. Emo z jako takiego nurtu muzycznego ewoluowało w kombinat popkulturowo-wizerunkowy, wykreowany przez autokreatorów, którym wydaje się być fajne naśladowanie tego, co widzą w MTV itd. To tak jak legiony kolesi z bródkami w kraciastych, postrzępionych koszulach flanelowych snuły się po ulicach wpatrując w plakaty ogłaszające koncerty Pearl Jam, Faith No More (sic!) lub Alice in Chains.
Bo to obecne emo to jest ciuchowe emo, czyli jestem emo, bo mi się podoba tak wyglądać. Tak jak dresiarze (kolejny przykład na bazie komparatystyki), którzy kupowali bojówki w czarno białe kamo i fleki zielono pomarańczowe, bo fajnie jest wyglądać jak prawdziwy, łysy twardziel LOL
Drugim przykładem jest bycie gothem, nie mając pojęcia co to jest Bauhaus, dla przykładu.
Ja podchodzę do tego tak, że niech sobie ktoś wygląda jak chce i nazywa się jak mu się żywnie podoba, może nawet stworzyć kulturę łysych hipisów w garniturach. Drażnić mnie to nigdy nie będzie ani trochu, za to śmieszyć - owszem. Inkwizycja w takim wypadku nie ma sensu, bo "emoki" czy inne twory będą napędzane przez Bravo oraz programy dla młodzieży, przyprawione dodatkowo kampaniami reklamowymi producentów odzieży. "Chcesz być emo, kup se szelki w czaszki, albo torbę z szubienicą zamiast paska na ramię". I po co ma mnie to martwić? Za rok, dwa, ci, którym się nie znudzi zostaną "prawdziwymi neoemokami" a ci, którym się znudzi, przerzucą się na bycie łysymi hipisami. I wtedy obecne pseudo emo zacznie być prawdziwym, jak obecny "punk" z domeny Green Day, Blink 15465 albo Offspring za moich szkolnych czasów był uważany za pedalskie szmaciarstwo, podobnie jak czarna płyta Metalliki za płytę popową (w wielu kręgach jest to niezmienne do dziś).
Znaki czasu, po prostu. Znaki czasu.
03-04-2008, 09:09 PM
Hogdog a mi sie wydaję, że to wszystko to kwestia gustu i upodobań.
03-05-2008, 12:11 AM
I masz rację. Dokładnie tak jest.
To co napisałem powyżej odnosi się do tendencji, że niektórym pewien dryg zostaje, i wtedy czują się prawdziwymi punkami/emokami/metalami/oiami/gothami itd. lub inni ich tak postrzegają, natomiast bardzo duża rzesza ludzi słuchających muzyki jednak poddaje się pewnym prądom, które prowadzą ich w całą otoczkę tworzoną przez media.
Aby być akceptowanym przez otaczające jednosktki większość osób wtapia się w dane środowisko. Na tym polega moda i trendy. Wyrabiając sobie pewną markę, bądź styl wiele z takich jednostek nie chce się od nich odżegnać, bojąc się utraty statusu albo tożsamośći.
Jeśli ktoś słynie z tego, że klnie lub usiłuje dawać wentyl frustracjom promująć swój status na tle publicznej opinii (tak, jak pewne osoby robią to nabijając sobie posty zdaniami złożonymi typu 'korwa'), za wszelką cenę będzie starał się podtrzymać taki stan rzeczy, udająć (głównie przed sobą samym), że jest jednostką wybitną.
Wychodząc z założenia, że 'nie trzeba być starym, żeby być mądrym' (a chodzi mi tu nie o mądrość życiową, ale o dojrzałość wypowiedzi i jej CEL), można dojść łatwo do wniosku, że osoby, które pozornie pozostają w cieniu, faszerują swojego prosiaka większą ilością merytoryki niż sztab pozornie obeznanych w temacie demagogów, którzy, podobnie jak w życiu (nie piszę w 'życiu prawdziwym', bo wiadomo,że życie jest prawdziwe) m u s z ą podtrzymywać swój status wszelkimi możliwymi sposobami, wykorzystując głównie przyjęte przez siebie dotychczas standardy.
Wiadomo - wpadasz między wrony, powinieneś zacząć krakać. Ale co zrobić, jeżeli jest tam też kilka kruków, kukułek, zimorodków, sikor, dudków, kormoranów, łabędzi, żurawi albo orłów? Wtedy, zgodnie z prawem natury, krakanie zaczyna cię wkurwiać i zaczynasz wyławiać tylko te rejestry, które przekazują jakieś istotnie informacje. Bo tylko pisklęta wrzeszczą do swojej matki, żeby dała im papu. Gdy przestają być pisklętami, wysyłają sygnały, i każdy z tych sygnałów ma sens, bo jeśli go zabraknie, przestanie być ziomem krukiem lub ziomalką kukułką.
Powiedziano, że ludzi od zwierząt różni głównie możliwość tworzenia i zdolności do pojmowania abstrakcji. Bardzo trafne zdanie. Bardzo niedoceniane =
Pies przywiązuje się do swojego pana, nie toleruje ingerencji podczas żywienia, oznacza swój teren moczem lub kałem. Człowiek nie znosi by mieć nad sobą pana, potrafi rozmawiać przy obiedzie i wpuszcza innych na swój teren. Niektórzy tak przyzwyczaili się już do zapachu swojego moczu, że każdy inny musi przejść przez kwarantannę ich receptorów, zanim zostanie zaakceptowany. Nie będą zgadzać się dla zasady, nie będą akceptować ze względu na stadne lub plemienne zwyczaje, ale z czasem przyzwyczajają się, jak szczupak do tktwiącej w nim przez pięć lat kotwiczki, albo kot do amputowanej nogi.
Dlatego też największym szacunkiem darzę ludzi, którzy potrafią wyciągać wnioski i nie wstydzą się przyznać komuś racji gdy myślą tak samo, lub gdy ktoś ich przekonał. Nigdy nie wstydziłem się tego, że w wielu kwestiach się myliłem. Jeśli ktoś nigdy się nie myli i każdemu to wmawia, to nie znaczy, że ma rację, tylko, że jest tchórzem (nie chodzi o zwierzątko).
To co napisałem powyżej odnosi się do tendencji, że niektórym pewien dryg zostaje, i wtedy czują się prawdziwymi punkami/emokami/metalami/oiami/gothami itd. lub inni ich tak postrzegają, natomiast bardzo duża rzesza ludzi słuchających muzyki jednak poddaje się pewnym prądom, które prowadzą ich w całą otoczkę tworzoną przez media.
Aby być akceptowanym przez otaczające jednosktki większość osób wtapia się w dane środowisko. Na tym polega moda i trendy. Wyrabiając sobie pewną markę, bądź styl wiele z takich jednostek nie chce się od nich odżegnać, bojąc się utraty statusu albo tożsamośći.
Jeśli ktoś słynie z tego, że klnie lub usiłuje dawać wentyl frustracjom promująć swój status na tle publicznej opinii (tak, jak pewne osoby robią to nabijając sobie posty zdaniami złożonymi typu 'korwa'), za wszelką cenę będzie starał się podtrzymać taki stan rzeczy, udająć (głównie przed sobą samym), że jest jednostką wybitną.
Wychodząc z założenia, że 'nie trzeba być starym, żeby być mądrym' (a chodzi mi tu nie o mądrość życiową, ale o dojrzałość wypowiedzi i jej CEL), można dojść łatwo do wniosku, że osoby, które pozornie pozostają w cieniu, faszerują swojego prosiaka większą ilością merytoryki niż sztab pozornie obeznanych w temacie demagogów, którzy, podobnie jak w życiu (nie piszę w 'życiu prawdziwym', bo wiadomo,że życie jest prawdziwe) m u s z ą podtrzymywać swój status wszelkimi możliwymi sposobami, wykorzystując głównie przyjęte przez siebie dotychczas standardy.
Wiadomo - wpadasz między wrony, powinieneś zacząć krakać. Ale co zrobić, jeżeli jest tam też kilka kruków, kukułek, zimorodków, sikor, dudków, kormoranów, łabędzi, żurawi albo orłów? Wtedy, zgodnie z prawem natury, krakanie zaczyna cię wkurwiać i zaczynasz wyławiać tylko te rejestry, które przekazują jakieś istotnie informacje. Bo tylko pisklęta wrzeszczą do swojej matki, żeby dała im papu. Gdy przestają być pisklętami, wysyłają sygnały, i każdy z tych sygnałów ma sens, bo jeśli go zabraknie, przestanie być ziomem krukiem lub ziomalką kukułką.
Powiedziano, że ludzi od zwierząt różni głównie możliwość tworzenia i zdolności do pojmowania abstrakcji. Bardzo trafne zdanie. Bardzo niedoceniane =
Pies przywiązuje się do swojego pana, nie toleruje ingerencji podczas żywienia, oznacza swój teren moczem lub kałem. Człowiek nie znosi by mieć nad sobą pana, potrafi rozmawiać przy obiedzie i wpuszcza innych na swój teren. Niektórzy tak przyzwyczaili się już do zapachu swojego moczu, że każdy inny musi przejść przez kwarantannę ich receptorów, zanim zostanie zaakceptowany. Nie będą zgadzać się dla zasady, nie będą akceptować ze względu na stadne lub plemienne zwyczaje, ale z czasem przyzwyczajają się, jak szczupak do tktwiącej w nim przez pięć lat kotwiczki, albo kot do amputowanej nogi.
Dlatego też największym szacunkiem darzę ludzi, którzy potrafią wyciągać wnioski i nie wstydzą się przyznać komuś racji gdy myślą tak samo, lub gdy ktoś ich przekonał. Nigdy nie wstydziłem się tego, że w wielu kwestiach się myliłem. Jeśli ktoś nigdy się nie myli i każdemu to wmawia, to nie znaczy, że ma rację, tylko, że jest tchórzem (nie chodzi o zwierzątko).
03-05-2008, 01:02 AM
no toś teraz pojechał co poniektórym 

03-05-2008, 07:17 AM
Hogdog napisał(a):Jeśli ktoś nigdy się nie myli i każdemu to wmawia, to nie znaczy, że ma rację, tylko, że jest tchórzem (nie chodzi o zwierzątko).
Hmm... to mi niebardzo pasuje. Bo gdzie jest odczucie pewności siebie ? Fakt nie ma ludzi, którzy sie nie mylą, ale są też tacy, że myslą sie bardzo rzadko ;>
03-05-2008, 08:46 AM
Hogdog napisał(a):(tak, jak pewne osoby robią to nabijając sobie posty zdaniami złożonymi typu 'korwa')TO JA! TO JA!
Hogdog napisał(a):Ale co zrobić, jeżeli jest tam też kilka kruków, kukułek, zimorodków, sikor, dudków, kormoranów, łabędzi, żurawi albo orłów?no ja na przykład chyba jestem sępem hahaha
Hogdog napisał(a):Człowiek nie znosi by mieć nad sobą panao nie, pomyłka, w dzisiejszych czasach ludzie tylko rozglądają się za kimś, komu można by lizać dupę
Kamil-Reloaded napisał(a):są też tacy, że myslą sie bardzo rzadkowreszcie, choć niezgrabnie, powiedziałeś coś prawdziwego o sobie kamil
03-05-2008, 09:16 AM
IMHO ludzie mylą się często, ale nie przyznają do tego. A pewność siebie to nie tylko ego.
Owszem, można mylić się bardzo rzadko, ale wtedy, gdy nie podejmuje się wyzwań lub unika dylematów. Np. samotnie mieszkający rolnik, od 20 lat hodujący trzodę, codziennie wykonujący te same zajęcia myli się rzadziej, niż giełdowy doradca, albo prognosta tendencji społecznych podczas kampanii politycznych.
Oczywiście można też rozpatrywać inne rodzaje dylematów. Myśli sobie rolnik: 'Czy Bóg istnieje?' i odpowiada 'Na pewno nie!'. Na drugi dzień umiera na zawał (albo ptasą grypę)i okazuje się, że po drugiej stronie tunelu, tam gdzie zaczyna się światełko, Wszechmogący na niego czeka i chce pogadać.
Dobrym przykładem mylenia się i przyznawana (lub nie przyznawania) do tego są nauczyciele.
Pewna pani ucząc j. angielskiego czasami nie znała znaczenia słów, których wymagała od swoich uczniów. Wtedy albo wymyślała dla takich słów znaczenie, albo je podczas zajęć pomijała. Gdy któryś z uczniów zwrócił jej uwagę, w zemście stawiała ndst.
Pewien pan ucząc j. angielskiego przygotowywał czasami testy. Okazało się, że przy którejś z okazji popełnił błąd i wpisał coś gramatycznie nie właściwego w którymś ćwiczeniu. Jeden z uczniów zauważył to podczas testu, długo wahał się, po czym zwrócił uwagę. Dostał od nauczyciela dodatkowych 5 punktów.
Kto był bardziej pewny siebie? Pani, która ze strachu przed utratą autorytetu jechała po uczniach jak po psach, czy pan, który nie bał się przyznać do pomyłki, stracić autorytet i jeszcze za jej wykrycie wynagrodził ucznia?
Zbyt wielu jest ludzi, których dewiza brzmi:
Tylko ja jestem najlepszy, tylko ja się nie mylę, tylko ja jestem uczciwy, tylko ja jestem wspaniały i tylko ja tak myślę.
Tak jest też na internetowych forach, a jakże! Prowadzi to do tego, że ci, którzy nie potrafią dyskutować (lub rozmawiać, bo nie trzeba tylko dyskutować na forum) starają się w jakikolwiek sposób wyróżnić. Ładne, animowane emblematy (mój jest oczywiście najładniejszy, choć nie animowany) już nie wystarczają, więc zaczynają zbierać fragi w postaci nabitych postów.
Na koniec:
Pomimo, że nie jest to mój ulubiony zespół(ani nie jest związany z tym wątkiem) i raczej sporadycznie sięgam po RHCP, zaimponowało mi, że po nagraniu DVD Live at Slane Castle, Frusciante nie robił studyjnych dogrywek pomimo licznych boków i rozstrojów. Zostawił tak, jak wyszło i koniec. Szczerze i odważnie.
Owszem, można mylić się bardzo rzadko, ale wtedy, gdy nie podejmuje się wyzwań lub unika dylematów. Np. samotnie mieszkający rolnik, od 20 lat hodujący trzodę, codziennie wykonujący te same zajęcia myli się rzadziej, niż giełdowy doradca, albo prognosta tendencji społecznych podczas kampanii politycznych.
Oczywiście można też rozpatrywać inne rodzaje dylematów. Myśli sobie rolnik: 'Czy Bóg istnieje?' i odpowiada 'Na pewno nie!'. Na drugi dzień umiera na zawał (albo ptasą grypę)i okazuje się, że po drugiej stronie tunelu, tam gdzie zaczyna się światełko, Wszechmogący na niego czeka i chce pogadać.
Dobrym przykładem mylenia się i przyznawana (lub nie przyznawania) do tego są nauczyciele.
Pewna pani ucząc j. angielskiego czasami nie znała znaczenia słów, których wymagała od swoich uczniów. Wtedy albo wymyślała dla takich słów znaczenie, albo je podczas zajęć pomijała. Gdy któryś z uczniów zwrócił jej uwagę, w zemście stawiała ndst.
Pewien pan ucząc j. angielskiego przygotowywał czasami testy. Okazało się, że przy którejś z okazji popełnił błąd i wpisał coś gramatycznie nie właściwego w którymś ćwiczeniu. Jeden z uczniów zauważył to podczas testu, długo wahał się, po czym zwrócił uwagę. Dostał od nauczyciela dodatkowych 5 punktów.
Kto był bardziej pewny siebie? Pani, która ze strachu przed utratą autorytetu jechała po uczniach jak po psach, czy pan, który nie bał się przyznać do pomyłki, stracić autorytet i jeszcze za jej wykrycie wynagrodził ucznia?
Zbyt wielu jest ludzi, których dewiza brzmi:
Tylko ja jestem najlepszy, tylko ja się nie mylę, tylko ja jestem uczciwy, tylko ja jestem wspaniały i tylko ja tak myślę.
Tak jest też na internetowych forach, a jakże! Prowadzi to do tego, że ci, którzy nie potrafią dyskutować (lub rozmawiać, bo nie trzeba tylko dyskutować na forum) starają się w jakikolwiek sposób wyróżnić. Ładne, animowane emblematy (mój jest oczywiście najładniejszy, choć nie animowany) już nie wystarczają, więc zaczynają zbierać fragi w postaci nabitych postów.
Na koniec:
Pomimo, że nie jest to mój ulubiony zespół(ani nie jest związany z tym wątkiem) i raczej sporadycznie sięgam po RHCP, zaimponowało mi, że po nagraniu DVD Live at Slane Castle, Frusciante nie robił studyjnych dogrywek pomimo licznych boków i rozstrojów. Zostawił tak, jak wyszło i koniec. Szczerze i odważnie.
03-05-2008, 09:37 AM
Hogdog napisał(a):I masz rację. Dokładnie tak jest.
To co napisałem powyżej odnosi się do tendencji, że niektórym pewien dryg zostaje, i wtedy czują się prawdziwymi punkami/emokami/metalami/oiami/gothami itd. lub inni ich tak postrzegają, natomiast bardzo duża rzesza ludzi słuchających muzyki jednak poddaje się pewnym prądom, które prowadzą ich w całą otoczkę tworzoną przez media.
Aby być akceptowanym przez otaczające jednosktki większość osób wtapia się w dane środowisko. Na tym polega moda i trendy. Wyrabiając sobie pewną markę, bądź styl wiele z takich jednostek nie chce się od nich odżegnać, bojąc się utraty statusu albo tożsamośći.
Jeśli ktoś słynie z tego, że klnie lub usiłuje dawać wentyl frustracjom promująć swój status na tle publicznej opinii (tak, jak pewne osoby robią to nabijając sobie posty zdaniami złożonymi typu 'korwa'), za wszelką cenę będzie starał się podtrzymać taki stan rzeczy, udająć (głównie przed sobą samym), że jest jednostką wybitną.
Wychodząc z założenia, że 'nie trzeba być starym, żeby być mądrym' (a chodzi mi tu nie o mądrość życiową, ale o dojrzałość wypowiedzi i jej CEL), można dojść łatwo do wniosku, że osoby, które pozornie pozostają w cieniu, faszerują swojego prosiaka większą ilością merytoryki niż sztab pozornie obeznanych w temacie demagogów, którzy, podobnie jak w życiu (nie piszę w 'życiu prawdziwym', bo wiadomo,że życie jest prawdziwe) m u s z ą podtrzymywać swój status wszelkimi możliwymi sposobami, wykorzystując głównie przyjęte przez siebie dotychczas standardy.
Wiadomo - wpadasz między wrony, powinieneś zacząć krakać. Ale co zrobić, jeżeli jest tam też kilka kruków, kukułek, zimorodków, sikor, dudków, kormoranów, łabędzi, żurawi albo orłów? Wtedy, zgodnie z prawem natury, krakanie zaczyna cię wkurwiać i zaczynasz wyławiać tylko te rejestry, które przekazują jakieś istotnie informacje. Bo tylko pisklęta wrzeszczą do swojej matki, żeby dała im papu. Gdy przestają być pisklętami, wysyłają sygnały, i każdy z tych sygnałów ma sens, bo jeśli go zabraknie, przestanie być ziomem krukiem lub ziomalką kukułką.
Powiedziano, że ludzi od zwierząt różni głównie możliwość tworzenia i zdolności do pojmowania abstrakcji. Bardzo trafne zdanie. Bardzo niedoceniane =
Pies przywiązuje się do swojego pana, nie toleruje ingerencji podczas żywienia, oznacza swój teren moczem lub kałem. Człowiek nie znosi by mieć nad sobą pana, potrafi rozmawiać przy obiedzie i wpuszcza innych na swój teren. Niektórzy tak przyzwyczaili się już do zapachu swojego moczu, że każdy inny musi przejść przez kwarantannę ich receptorów, zanim zostanie zaakceptowany. Nie będą zgadzać się dla zasady, nie będą akceptować ze względu na stadne lub plemienne zwyczaje, ale z czasem przyzwyczajają się, jak szczupak do tktwiącej w nim przez pięć lat kotwiczki, albo kot do amputowanej nogi.
Dlatego też największym szacunkiem darzę ludzi, którzy potrafią wyciągać wnioski i nie wstydzą się przyznać komuś racji gdy myślą tak samo, lub gdy ktoś ich przekonał. Nigdy nie wstydziłem się tego, że w wielu kwestiach się myliłem. Jeśli ktoś nigdy się nie myli i każdemu to wmawia, to nie znaczy, że ma rację, tylko, że jest tchórzem (nie chodzi o zwierzątko).
MHO ludzie mylą się często, ale nie przyznają do tego. A pewność siebie to nie tylko ego.
Owszem, można mylić się bardzo rzadko, ale wtedy, gdy nie podejmuje się wyzwań lub unika dylematów. Np. samotnie mieszkający rolnik, od 20 lat hodujący trzodę, codziennie wykonujący te same zajęcia myli się rzadziej, niż giełdowy doradca, albo prognosta tendencji społecznych podczas kampanii politycznych.
Oczywiście można też rozpatrywać inne rodzaje dylematów. Myśli sobie rolnik: 'Czy Bóg istnieje?' i odpowiada 'Na pewno nie!'. Na drugi dzień umiera na zawał (albo ptasą grypę)i okazuje się, że po drugiej stronie tunelu, tam gdzie zaczyna się światełko, Wszechmogący na niego czeka i chce pogadać.
Dobrym przykładem mylenia się i przyznawana (lub nie przyznawania) do tego są nauczyciele.
Pewna pani ucząc j. angielskiego czasami nie znała znaczenia słów, których wymagała od swoich uczniów. Wtedy albo wymyślała dla takich słów znaczenie, albo je podczas zajęć pomijała. Gdy któryś z uczniów zwrócił jej uwagę, w zemście stawiała ndst.
Pewien pan ucząc j. angielskiego przygotowywał czasami testy. Okazało się, że przy którejś z okazji popełnił błąd i wpisał coś gramatycznie nie właściwego w którymś ćwiczeniu. Jeden z uczniów zauważył to podczas testu, długo wahał się, po czym zwrócił uwagę. Dostał od nauczyciela dodatkowych 5 punktów.
Kto był bardziej pewny siebie? Pani, która ze strachu przed utratą autorytetu jechała po uczniach jak po psach, czy pan, który nie bał się przyznać do pomyłki, stracić autorytet i jeszcze za jej wykrycie wynagrodził ucznia?
Zbyt wielu jest ludzi, których dewiza brzmi:
Tylko ja jestem najlepszy, tylko ja się nie mylę, tylko ja jestem uczciwy, tylko ja jestem wspaniały i tylko ja tak myślę.
Tak jest też na internetowych forach, a jakże! Prowadzi to do tego, że ci, którzy nie potrafią dyskutować (lub rozmawiać, bo nie trzeba tylko dyskutować na forum) starają się w jakikolwiek sposób wyróżnić. Ładne, animowane emblematy (mój jest oczywiście najładniejszy, choć nie animowany) już nie wystarczają, więc zaczynają zbierać fragi w postaci nabitych postów.
Na koniec:
Pomimo, że nie jest to mój ulubiony zespół(ani nie jest związany z tym wątkiem) i raczej sporadycznie sięgam po RHCP, zaimponowało mi, że po nagraniu DVD Live at Slane Castle, Frusciante nie robił studyjnych dogrywek pomimo licznych boków i rozstrojów. Zostawił tak, jak wyszło i koniec. Szczerze i odważnie.
tl;dr - http://www.urbandictionary.com/define.php?term=tl%3Bdr
03-05-2008, 10:40 AM
03-05-2008, 02:54 PM
Hogdog napisał(a):Np. samotnie mieszkający rolnik, od 20 lat hodujący trzodę, codziennie wykonujący te same zajęcia myli się rzadziejchuja tam. Myli sie ze hoduje to bydło tyle czasu skoro i tak w chuj mu sie to nie opłaca w tym kraju w tych czasach.
Hogdog napisał(a):Zbyt wielu jest ludzi, których dewiza brzmi:no. Ale tylko ja mam racje.
Tylko ja jestem najlepszy