• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Gorefest
#1

Zajebisty zespół death metalowy z Holandii. Nowa płyta Rise To Ruin niszczy i zmiata wszystko co stoi jej na drodze. Z dwa lata temu powrócili po kilku latach nieobecności niezłą, lecz nieidealną płytą La Muerte. Jednak nowa płyta rządzi. Jak dla mnie death metalowy album roku. Przebija Nile, Behemoth i Entombed. Ze starszych płyt Gorefest rozwalił mnie Soul Survivor. Zajebiste połączenie rock'n'rolla z death metalem. Jak czytam w wywiadzie z Janem - Chrisem że żałuje, że nagrał tą płytę, że mogli nagrać z innym wokalem, to mam mu ochotę wyrwać te tlenione blond włosy, za to, że pieprzy takie głupoty ;]
Odpowiedz
#2

Corpseone napisał(a):Z dwa lata temu powrócili po 15 latach nieobecności
Co ty pierdolisz?

Corpseone napisał(a):Ze starszych płyt Gorefest rozwalił mnie Soul Survivor.
To akurat najsłabsza z ich starych płyt. Zapodaj se "False" albo "Erase" i poczuj róznicę.
[Obrazek: gieksaflaga2.gif]
Odpowiedz
#3

Prostuję błąd. Zapomniałem o płytce Chapter 13 i pojebały mi się daty. Gdy Gorefesci wydali Chapter 13 to ja jeszcze nie wiedziałem, cóż to jest metal;]

Soul Survivor najbardziej mi się podoba ze względu na wokal. Na tej płycie Jan Chris wykształcił sobie ten charakterystyczny wyraźny growl. A False i Erase to znakomite płyty, nie musicie mi polecać. Zajebiste jest tez demko, Tangled In Gore bodajże.
Odpowiedz
#4

Dobra,przesłuchalem ten nowy Gorefest i powiem tylko tyle ze to by mogła być płyta roku ,gdyby nie to ze Jan-Chris i jego kumple z zespołu nie mieli dziwnej maniery do pierdolenia dobrze sie zapowiadających kawałków. Za duzo tam niepotrzebnych zwolnień i za chuja nie pasujących solówek co sprawia wrażenie jakby kawałki były wydłużane na siłę. Szczególnie słychać to w otwierającym płyte "Revolt" który rzeczywiście na samym poczatku nieźle kopie po jajach ,ale potem nagle następuje zmiana tempa i ...czar pryska.A w ogóle efekcie tych wszystkich niepotrzebnych zmian tempa na wolniejsze i innych "ozdobników" płyta po prostu nuży . I jest podręcznikowym wręcz przykładem jak mozna spierdolic dobrze sie zapowiadający album death - metalowy. Z trudem dotrwałem do końca krązka. Jedyny atut to doskonałe brzmienie. Ale to za mało zeby mnie rzucić na kolana.
W tym konteksie tekst autora tematu brzmiący następująco:

Corpseone napisał(a):Jak dla mnie death metalowy album roku. Przebija Nile, Behemoth i Entombed
brzmi jak żart po prostu. Do NILE nie ma ,powtarzam NIE MA STARTU.
Do Behemotha zresztą też.
Amen.
[Obrazek: gieksaflaga2.gif]
Odpowiedz
#5

Cóż co kto lubi. Ja z każdym kolejnym przesłuchaniem Rise To Ruin jestem coraz bardziej na tak. Jest kilka zwolnień, ale dzięki nim pożna się odprężyć i "zrelaksować" przed ponownym łojeniem. Mnie np solo w Revolt zajebiście się podoba. La Muerte owszem mnie nudziło (pomimo kilku znakomitych motywów), ale z Rise To Ruin jestem zadowolony. Nowy Behemoth też zaczyna mi wpadać w ucho. Nie wydaje mi się lepszy od Demigod i Zos Kia jak narazie, ale wydaje mi sie, że wstydu im nie przynosi. A Nile przesłuchiwałem kilka razy, a to za mało, żeby stwierdzić czy się podoba czy nie. Generalnie fanem Nile nie jestem i po tych kilku moich przesłuchaniach szoku nie było. Ale podejmę jeszcze nie jedną bitwę z nimi ;]
http://myspace.com/khronosband

Profil mojej kapelki.
Odpowiedz
#6

Corpseone napisał(a):Z dwa lata temu powrócili po kilku latach nieobecności niezłą, lecz nieidealną płytą La Muerte. Jednak nowa płyta rządzi. Jak dla mnie death metalowy album roku. Przebija Nile, Behemoth i Entombed ;]
Nile czy Behemeoth to zupłenie inna liga o Entombe nie wspominając.. La Muerte to był genialny powrót najnowsza sam nie wiem jeszcze jestem po pierwszym prawie pełnym przesłuchaniu ale raczej przkombinowana choć mam nadzieje że zmienie zdanie.
and now is forever...
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości