Sid Vicious był dla mnie genialny, w tym co robił. Na pewno ciężko go nazwać "artystą" albo nawet "muzykiem", bo na basie to wiele się nie popisał.

Miał za to rewolucyjny (w tamtych czasach) image. Uwielbiam oglądać nagrania video z ich koncertów, kiedy Sid wychodzi totalnie naćpany i zaczyna się chlastać. Dodawało to uroku Pistolsom.
Oczywiście- nie byłoby Pistolsów bez Rottena. Facet pisał oryginalne, prowokacyjne (w tamtych czasach

) teksty. No i jego maniera śpiewania... (wycia?)
Tylko czemu nikt nie wymienił w temacie Joe Strummera? Więc wymieniam. Gościu łączył ze sobą różnorakie gatunki. Wyprowadził The Clash z getta punk rocka, był wyjątkowo otwarty na muzę (chyba żaden biały nie czuł reggae tak jak on).
Fantystyczne rzeczy robił (tzn. śpiewał) Layne Staley. Obecnie nieżle zapowiada się Daron Malakian z S.O.A.D.
W kategorii "Polska" wspomnę Grzegorza Ciechowskiego. Pochodził z mojego rodzinnego miasta (

), więc szybko się zetknąłem z jego legendą. Był rockowym intelektualistą, podoba mi się wniesienie do tworzonej przez niego muzy klimatu Orwella.
Pozostając w kraju i kończąc- szacunek dla Tomasza Adamskiego (Siekiera).