Czas na mnie.
Płyta roku:
Top 20 moich ulubionych:
20. The Black Heart Procession - The Spell
Znam tylko dwie ich ostatnie płyty - "Amore Del Tropico" i właśnie "The Spell". Ta pierwsza jest oczywiście lepsza, ale i "The Spell" przez długi czas nie chciała wyjść z mojego odtwarzacza. Stonowane gitary, melancholijne dźwięki pianina, smyczki... Nie przemawiają do mnie zarzuty, że wszystko to jest bardzo sztuczne, a dobre wrażenie jedynie powierzchowne.
19. Fink - Biscuits For Breakfast
Pierwszy z trzech przedstawicieli Ninja Tune w moim zestawieniu. W zasadzie można by powiedzieć, że muzycznie nie ma tu niczego specjalnego - całość opiera się jedynie na głosie Finka, jego gitarze i pojawiającej się gdzieniegdzie elektronice, ale płyta cholernie mi się podoba. Nieodmiennie kojarzy mi się z wiosenno-letnim porankiem, kubkiem kawy w dłoni, senną atmosferą i wygodnym fotelem. Lekko blues'owe, lekko soulowe, lekko elektroniczne, bardzo "oszczędne" dźwięki.
18. Muzykoterapia - Muzykoterapia
Trafiłem z przewidywaniami, że zajmie to u mnie miejsce na podium wśród polskich płyt. To jedna z tych płyt, za które pewnie nie musielibyśmy się wstydzić, gdyby promowano je za granicą. Świetny debiut, co ważne doceniony przez recenzentów i słuchaczy. Szczerze im kibicuję i to nie tylko dlatego, że wpisują się w bardzo interesujący mnie nurt jazzu - po prostu są dla mnie jednym z największych odkryć ostatnich miesięcy, a jeśli chodzi o nasz kraj, to na pewno największym.
17. Mastodon - Blood Mountain
Po fenomenalnym "Leviathanie" nie mogli sobie pozwolić na krążek jedynie dobry, "Blood Mountain" po prostu musiał być na bardzo wysokim poziomie. I jest, choć różnica klas między wymienionymi albumami jest dla mnie łatwo zauważalna.
16. Loka - Fire Shepherds
Trzeci debiutant w moim zestawieniu i to znów z nurtu nu-jazzowego. Dla mnie już teraz jest to kolejna gwiazda wytwórni Ninja Tune. Przyznam, że kiedy przesłuchałem "Fire Shepherds" na playerze, gdy byłem gdzieś w trasie, krążek jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Dopiero kiedy później w domowych warunkach odsłuchałem ten materiał na moich słuchawkach, zacząłem go doceniać. Mieszanka jazzu, funku, elektroniki to coś, co ostatnio bardzo mnie kręci, więc nic dziwnego, że ta płyta przypadła mi do gustu, ale nawet abstrahując od tego - brzmi świetnie (to pewnie zasługa nagrywania muzyki na żywo, nie z sampli), zawiera masę ciekawych motywów, jest bardzo wielowarstwowa. Spośród wszystkich wykonawców Ninja Tune najbardziej kojarzy mi się z Jaga Jazzist i co najważniejsze, Loka wcale nie wydaje mi się gorsza.
15. Under Byen - Samme Stof Som Stof
Na palcach jednej ręki mogę policzyć płyty skandynawskich zespołów, które miałem okazję poznać w tym roku. The Knife nie poruszyło mnie zupełnie, Figurines to w ogóle nie ta klasa, w Islandii natomiast w tym roku cisza - jedynie panie z Aminy wydały dwa single... Under Byen jest więc jedynym przedstawicielem tego rejonu świata w moim zestawieniu, choć potencjał na wskoczenie do tej 20-tki mieliby też panowie z Cult Of Luna, ale narazie znam ich nową płytę bardzo słabo i w ogóle nie brałem jej pod uwagę.
O "Samme Stof Som Stof" chyba już kilka razy pisałem, więc nie chciałbym się powtarzać, ale po tych kilku miesiącach słuchania moje nastawienie absolutnie się nie zmieniło - bijący z tej muzyki niepokój ciągle robi na mnie wrażenie, a wokal Henriette Sennenvaldt ciągle powala. Przyjemność ciągle taka, jak w czasie pierwszego przesłuchania.
14. Red Sparowes - Every Red Heart Shines Towards The Red Sun
Nie czekali zbyt długo i po zeszłorocznym, debiutanckim "At The Soundless Dawn" wydali kolejny album. Red Sparowes to zespół m.in. muzyków związanych z Isis i Neurosis, grają instrumentalny post-rock najwyższej klasy, do którego przemycają trochę cięższych dźwięków. Doskonałego debiutu może nie przebili, ale poziom na pewno jest podobny.
13. Sonic Youth - Rather Ripped
Jeśli ktoś liczył na płytę poziomem dorównującą najlepszym albumom SY, np. "Daydream Nation", "Dirty", czy "Evol", to pewnie może czuć się trochę zawiedziony, ale jest pewna zasada - oni nie nagrywają słabych płyt

. Sonic Youth w bardziej melodyjnej formie też kupuję.
12. Ścianka - Pan Planeta
Nie ma co ukrywać, że tym razem zaserwowali nam płytę bardzo trudną - pewnie nie wszyscy fani Ścianki są zadowoleni. Przebrnięcie przez niektóre fragmenty i poskładanie tego w jakąś całość zajęło mi trochę czasu - mimo, że wydawałoby się, że z 40 minutową płytą nie powinno być żadnych problemów.
W moim przypadku pełen zachwyt, żałuję tylko, że nie mogłem być na ich ostatnim koncercie w Krakowie.
Ulubione utwory: "Wichura / Głowa czerwonego byka", "Boję się zasnąć, boję się wrócić do domu", "Wielki defekator".
11. The Decemberists - The Crane Wife
Narazie nie mam chyba jeszcze odpowiedniej perspektywy, by móc rzetelnie porównać "TCW" i zeszłoroczne "Picaresque", ale w tym momencie postawiłbym na "The Crane Wife" - mimo, że może jest mniej pomysłowa, to wydaje mi się, że jest na bardziej wyrównanym poziomie. Na poprzednim albumie jest chyba jednak kilka słabszych utworów.
10. Jesu - Silver
Czas przejść do pierwszej dziesiątki, otwiera ją u mnie "Silver" - minicd Jesu, będące zapowiedzią klasycznego albumu ("Conqueror"), którego premiera już w lutym, ale oczywiście już krąży po internecie.
Niektórzy zatwardziali fani Jesu z "Heart Ache" i "Jesu" pewnie są zawiedzeni, ja natomiast jestem zachwycony - mimo, że nie spodziewałem się takiej zmiany w ich muzyce. Jest bardziej melodyjna, spokojniejsza, nie jest już tak ciężka, ale za to niesie ze sobą taki sam bagaż emocji. To tylko 4 utwory, kilkanaście minut, ale naprawdę powala. Pozycja trochę niższa, niż wskazywałyby moje zachwyty (ale w sumie te miejsca mają dla mnie drugorzędne znaczenie - jutro pewnie ułożyłbym to inaczej), ale to dlatego, że to minicd i tylko kilka utworów - taka moja logika i taki mój kaprys. Trudno mi to jakoś porównywać do klasycznych, pełnych albumów.
9. Isis - In The Absence Of Truth
Oj, początkowo nie byłem zachwycony. Dopiero po kilku przesłuchaniach zacząłem doceniać ten krążek - na szczęście znowu mnie nie zawiedli.
Podobnie, jak Jesu, grają już trochę lżej, niż kiedyś. Od post-metalu zmierzają powoli w stronę post-rocka. Jeden z zagranicznych recenzentów stwierdził, że są teraz w miejscu pomiędzy Explosions In The Sky a Pelicanem. Coś w tym chyba jest.
Ulubione tracki: "Not In Rivers, But In Drops", "Garden Of Light", "Holy Tears" i "Dulcinea".
8. Twilight Singers - The Powder Burns
Posłużę się klasycznym hasłem, które pojawić musi się w każdym tekście o Afghan Whigs lub Twilight Singers - Dulli mistrz. I wystarczy.
7. TV On The Radio - Return To Cookie Mountain
Recenzji tej płyty na Screenagers chyba nigdy nie zrozumiem. Brak świeżości i gibkości? Że tak powiem - "nie ogarniam".
4AD ma w swoim katalogu jeden z najciekawszych zespołów ostatnich lat. Tak myślę, ich druga płyta jest jeszcze lepsza od debiutu, który zbierał przecież świetne recenzje. "I Was A Lover", "Province", singlowy "Wolf Like Me", "Wash The Day Away" - za samą tę czwórkę utworów należy się długa owacja na stojąco, a dochodzą jeszcze "Playhouses", "Hours"... Wysokie pozycje we wszelakich końcoworocznych rankingach w ogóle mnie nie dziwią.
6. Black Ox Orkestar - Nisht Azoy
Tegoroczna produkcja prosto z Montrealu, zespół m.in. muzyków Godspeed You! Black Emperor i A Silver Mt. Zion, którzy tym razem zabrali się za muzykę klezmerską. Trudna płyta, oj trudna. Trzeba mieć odpowiedni nastrój, by w pełni zachwycała, dlatego też nie jest to płyta, którą zaliczyłbym do czołówki najczęściej słuchanych w zeszłym roku.
Debiut - "Ver Tanzt" został przebity, czego chcieć więcej?
5. Junior Boys - So This Is Goodbye
Kolejni w tym zestawie, którzy swoją drugą płytą mnie nie zawiedli (jak widać "syndrom drugiej płyty" nie wszystkich obejmuje). Synth-pop, elektronika, trochę indie, podobno też new romantic, ale na tym się nie znam...
4. Joanna Newsom - Ys
Pięć długich i rozbudowanych kompozycji, z których najkrótsza ma 9, a najdłuższa 17 minut. Płyta, która wymaga odpowiedniego podejścia - poświęcenia jej godziny (nie jest to muzyka nadająca się jako akompaniament do sprzątania, czy gotowania), wsłuchania się, przestudiowania tekstów, idealnie pasuje do odsłuchów na słuchawkach, dlatego też skierowana jest do wąskiej grupy odbiorców... Szczerze mówiąc wątpie, by tutaj kogoś zainteresowała. A mnie urzeka, naprawdę urzeka.
Całość opiera się na dźwiękach harfy, rozbudowanych partiach orkiestry (głównie smyczkowych) i głosie Joanny.
3. Beirut - Gulag Orkestar
Trochę o tej płycie już pisałem, więc sobie odpuszczę. Nie spodziewałem się, że ten krążek stanie się w Polsce tak popularny, ale to bardzo dobrze..
2. The Cracow Klezmer Band - Balan: Book Of Angels Vol.5
Już nie mogę się doczekać ich koncertu z Johnem Zornem w naszym kraju. Jeśli to rzeczywiście wypali, to może być to dla mnie jedno z ważniejszych muzycznych wydarzeń tego roku.
1. Bonobo - Days To Come
Simon Green + Bajka i Fink. Najlepsza jego płyta, mój ulubiony krążek tego roku. Nie spodziewałem, że Bonobo w wydaniu bardziej piosenkowym aż tak będzie mi się podobał.
Debiut roku:
Jak wynika z zestawienia: Muzykoterapia, Loka, Beirut, Fink, do tego Bassisters Orchestra, Guillemots, Psychic Ills, The Raconteurs - było niemało dla mnie ciekawych.
Piosenka roku:
np.
Bonobo - Between The Lines
TV On The Radio - Province
TV On The Radio - I Was A Lover
Jesu - Dead Eyes
Beirut - Postcards From Italy
Joanna Newsom - Cosmia
Justice Vs Simian - We Are Your Friends
Ścianka - Wichura / Głowa czerwonego byka
Tool - The Pot
itd.
Niespodzianka roku:
Koncert Tool'a w Polsce, koncert Gilmoura, ogólnie wysoki poziom kilku koncertów w naszym kraju.
Rozczarowanie roku:
Brak Isis w Spodku razem z Tool'em i to, że dałem dupy i nie pojechałem na "Americanę na Malcie" i Gilmoura.
Twoje odkrycie roku:
Dużo tego, np.: Nils Petter Molvaer, dużo amerykańskiej muzyki niezależnej (Sufjan Stevens, Joanna Newsom, CocoRosie, Animal Collective, Devendra Banhart), kilka zespołów z Ninja Tune, Bass Communion.
Festiwal/Koncert/Wydarzenie roku:
Z tych, na których byłem: Tool w Spodku i Off-Festival w Mysłowicach, a tak szerzej patrząc, to:
- Americana na Malcie - CocoRosie, Animal Collective, Devendra Banhart i Antony & The Johnsons w Poznaniu - pewnie już więcej w Polsce takiej okazji nie będzie
- David Gilmour w Gdańsku.
- Heineken Opener Festival w Gdyni - Manu Chao, Franz Ferdinand, Sigur Rós, Coldcut, The Streets itd.
- OFF-Festival w Mysłowicach - wjazd praktycznie za darmo, a koncerty czołówki polskiej alternatywy + kilku ciekawych wykonawców z zagranicy. Koncerty na bardzo wysokim poziomie.
- Twilight Singers w Warszawie
- Tool w Spodku