• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Ayn Rand
#1

dwóch rodzajów fantastyki – tej, która wprowadza do świata przedstawionego materialne elementy fantastyczne, i tej, która opisuje świat działający wedle fantastycznych idei – rodzaj pierwszy jest łatwiejszy do rozpoznania (smoki, Obcy i wampiry stanowią nieomylne znaki), natomiast o fantastyczność literatury drugiego rodzaju toczą się spory, ponieważ od czasu pierwszych filozofów nie ma zgody, wedle jakiej to idei działa nasz świat.

Fantastyką są bez wątpienia utopie i antyutopie ukazujące rzeczywistość odmienioną wedle założonej przez autora zasady, aż do pozytywnego lub negatywnego ekstremum. Czy jednak są fantastyką dystopie feministyczne, gdzie każdy mężczyzna naprawdę jest wrogiem każdej kobiety? Albo powieści socrealistyczne, w których świat naprawdę działa według teorii Marksa?

Jeśli odpowiemy na to pytanie twierdząco, to jedne z najbardziej radykalnych i konsekwentnych powieści fantastycznych w historii stworzyła Ayn Rand. W Polsce ukazały się ostatnio dwa główne jej dzieła: „Źródło” i „Atlas zbuntowany”. Na upartego można je zaliczyć do SF także wedle pierwszego kryterium (zwłaszcza „Atlasa”, gdzie występuje cudowny metal, silnik napędzany energią statyczną atmosfery itp. gadżety), jednak przede wszystkim jest to fantastyka idei: cały świat przedstawiony (USA pierwszej połowy XX w.) we wszystkich swych aspektach działa według filozofii Ayn Rand.

Rand nazywa ją „obiektywizmem”. Podstawowym jej założeniem jest prymat rozumu jednostki nad wszelkimi innymi źródłami poznania i sądu. Rozum czyni człowieka człowiekiem, rozum – nie autorytet innych ludzi, choćby i mędrców, choćby i świętych, i nie dyktatura większości - stanowi jedyny drogowskaz moralny, z rozumu pochodzi wszelka wartość, także ta reprezentowana przez dobra materialne, przez pieniądz. Żaden człowiek nie jest nic winny drugiemu człowiekowi i nie odpowiada za cudze czyny. Jedyną uczciwą formą relacji międzyludzkich jest wymiana wartości zrodzonych z pracy rozumu. W najczystszej formie praktykują ją kupcy, a osobami do głębi niemoralnymi są te żyjące z energii, z umysłów innych: złodzieje, żebracy, beneficjenci zasiłków pochodzących z przymusowych podatków, biurokraci, politycy głoszący programy „pomocy biednym i potrzebującym”.

Co za tym idzie, podstawowa dychotomia i zasada zasad, na której zbudowana jest psychologia i wszystkie stosunki społeczne, kulturowe, ekonomiczne i polityczne u Rand, przedstawia się następująco: są ludzie niepodlegli, niezależni od zewnętrza w swych sądach, ambicjach, zaletach i wadach, swej wartości i dumie, dzięki temu wolni (Wykup swój umysł z lombardu autorytetów!); i są ludzie „puści”, skorupy i opakowania dla tego, co nimi powoduje, a co nie pochodzi z nich samych, gotowi przyjmować rzeczy „na wiarę”, „bo tak wypada”, „bo wszyscy tak robiąâ€, „bo nie da się tego zrozumieć”.

Różnicę stanowi siła ego.

Oto literatura traktowana jako środek dla przedstawienia filozofii, metoda na „zarażenie” czytelnika sposobem postrzegania rzeczywistości właściwym dla światopoglądu autorki. Aby maksymalnie uwypuklić ten światopogląd, Rand czyni bohaterów swoistymi reprezentantami idei – podobnie jak bohaterem sfabularyzowanego „Państwa” Platona byłby członek kasty władców-filozofów.

Głównym bohaterem „Źródła” jest architekt forsujący oryginalny styl w budownictwie, wbrew sprzeciwowi środowiska podległego tradycji i modom, wbrew praktyce projektanctwa kolektywnego. Chociaż doprowadzony do bankructwa i zmuszony do pracy w kamieniołomie, nie zarzuca swojej idei. Co go motywuje, skoro nie chęć zysku? Duma z własnego umysłu; ego. Bohaterami „Atlasa” są wielcy przemysłowcy i wynalazcy, krępowani, wykorzystywani i rujnowani przez społeczeństwo, które uległo propagandzie głoszącej, że „pieniądz to zło”, „dobre są tylko przedsięwzięcia niekomercyjne”, „potrzebujący mają prawo do bogactwa tych, którym lepiej się powodzi”, „racje serca stoją ponad racjami rozumu”. Jak werbalne wzruszenie ramionami, powtarza się w powieści pytanie: Kim jest John Galt? John Galt to pierwszy z owych „wyzyskiwaczy”, który zastrajkował: przestał produkować, przestał oddawać energię swojego umysłu jako haracz dla „potrzebujących”. Gdy strajkują kolejni przemysłowcy, bankierzy, twórcy – świat powoli popada w ruinę. Teza Rand jest jasna: jedynie przyzwolenie ofiar umożliwia funkcjonowanie systemów grabieżczych. Gdy na Ziemi pozostaną tylko altruistyczni zbójcy, kogo będą łupić?

Daje do myślenia, iż w USA, światowej stolicy hamburgerowej popkultury – taki obraz Europa chętnie sobie przedstawia – bestsellerem wszechczasów, wyprzedzanym jedynie przez Biblię, jest właśnie „Atlas zbuntowany”: książka otwarcie i szczegółowo dyskutująca niebanalną filozofię i stająca po stronie idei przez popkulturę ignorowanych/wyśmiewanych. A może właśnie dlatego pozostaje tam od dziesięcioleci takim przebojem?

Czy historia Romana Kluski, który, zgnębiony przez grabieżców, rzucił wielki biznes, by hodować owce, nie ukazuje w praktyce zasady strajku ludzi napędzających świat wobec wysysających z nich krew „dobroczyńców ludzkości”?

Co stanowi dobry powód dla popularyzacji myśli Rand w Polsce: przeciwwaga jest potrzebna, by ludzie się tak łatwo nie nabierali na ideologię Robin Hoodów; być może tragedia Kluski wówczas by nie miała miejsca. Albowiem literatura – właśnie ta popularna, trafiająca do mas – ma realny wpływ na dzieje narodów i państw. W USA to z czytelników Rand (a są ich miliony w każdym pokoleniu) wyrastają potem potentaci biznesu, których tak zazdrościmy Stanom.

Trzeba wszakże zauważyć, iż Rand pominęła w swych powieściach wiele problemów niewygodnych. Łatwo powstrzymać się od jałmużny dla zapitego żebraka, którego zgubiło jego własne lenistwo i głupota – trudno jednak pozostać „szlachetnym egoistąâ€ wobec cierpienia niezawinionego, i to nie jednostek, którym można pomóc z własnej kieszeni, w imię ich rozumu („tego, co w nich najlepsze”), lecz milionów ludzi ginących np. w Afryce, „urodzonych do cierpienia”. Taka absolutna obojętność wymaga pewnego rodzaju emocjonalnego oderwania, osobowości z lekka socjopatycznej; i rzeczywiście, u bohatera „Źródła” widać także te strony charakteru.

„Źródło” napisane przed II wojną światową jest jednak zadziwiająco trafną krytyką dzisiejszej politycznej poprawności. Rand wyśmiewa beztreściowe zabawy formą wmawiane jako wysoka sztuka przez konformistyczne autorytety; obnaża dogmaty równości – ludzi, gustów, wartości, talentów – jako poniżające człowieka. Przepowiada także nowomowę political correctness: Słowa to rzecz względna. Symbole. Jeśli nie będziemy używać brzydkich symboli, brzydota nie będzie istnieć. Jest to także jeden z najostrzejszych ataków na relatywizm: negatywni bohaterowie, nazywający się „humanistami” (w odróżnieniu od „materialistów”, do których zaliczają się protagoniści), wygłaszają kwestie w rodzaju: Nic nie jest absolutne. Wszystko jest kwestią opinii.

Lata, w których Rand pisała „Źródło”, odpowiadają też za lęk przed komunizmem (choć nigdy nie pada to słowo). Czuje się ducha czasu kryzysów gospodarczych, ów podskórny pesymizm i przekonanie, że „kończy się pewna epoka” i „musi nadejść nowy świat”, niekapitalistyczny. Któremu Rand szła przeciw: „Źródło” zostało odrzucone przez tuzin wydawców, ona jednak się nie poddawała, bardzo w tym podobna swym bohaterom; i, jak oni, na koniec odniosła sukces.

W „Atlasie” nowy świat nadszedł: Rand przedstawia tu konsekwencje wprowadzenia dyktatury równości. Jest to jednak „rewolucja hipokrytów”: wszyscy się oszukują i unikają ogłoszenia celów, do których de facto zmierzają. Jedynie przedstawiciel związkowców, niewykształcony robotnik widzi sprawy jasno i nazywa rzeczy po imieniu: „jesteśmy grabieżcami”, „zmieniamy ludzi w niewolników”, „pod batem poczują się bezpieczni”. Intelektualistów natomiast nie trzeba się bać: będą całować rękę, która ich zniewala, i opluwać swoich wyzwolicieli.

Fragmenty „Atlasa” ukazujące dojrzałą formę społeczeństwa grabieżców (kolektywu żerującego na wykańczanych po kolei umysłach twórczych), a zwłaszcza warstwa obyczajowa powieści - zwyczaje klik rządzących, różne podpatrzone zachowania i bynajmniej nieoczywiste dla Amerykanów reakcje psychologiczne charakterystyczne dla takiego systemu – to wypada dobrze, brzmi prawdziwie, jak opisywane z doświadczenia autorki. Ayn Rand urodziła się w 1905 roku w Rosji jako Alicja Rosenbaum i na własne oczy widziała czerwoną rewolucję i jej skutki.

Zważywszy na stopień skonwencjonalizowania postaci i fabuły wypada zaliczyć te powieści do niższej literatury popularnej. Rand bez żenady wykorzystuje schemat „od pucybuta do milionera”. Bohaterowie pozytywni są piękni, szczupli, wysportowani, o surowej (mechanicznej, geometrycznej) urodzie; bohaterowie negatywni – niechlujni, nieatrakcyjni, prawie bez wyjątku posiadają fizyczne wady.

Wyraźna jest nuta nietzscheanizmu. I nawet nie tyle w warstwie bezpośrednich wykładni światopoglądowych (Rand odżegnywała się od filozofii Nietzschego), co właśnie w psychologicznym ustawieniu protagonistów na poziomie nadludzi, w epatowaniu ich doskonałością. Z kolei pełne fascynacji opisy osiągnięć możliwych dzięki potędze umysłu – niepokojąco przypominają stylistykę socrealistyczną. (Kogo jeszcze podniecał widok pracującej huty?)

Najsłabiej wypadają partie utopijne „Atlasa”, gdzie Rand stara się przedstawić ekstremum pozytywne swej filozofii. Także sama fabularna puenta „Atlasa” przypomina komiksową przygodówkę klasy C. Z drugiej strony wyraźnie widać, że starcia idei prezentowane w długich dialogach i monologach ważniejsze są dla autorki od opowiadanej historii. Charakterystyczna była odpowiedź Rand na sugestie redaktora: A czy skracałby pan Biblię?

Można by więc uznać te powieści za sprawną realizację formuł literatury popularnej (lektura niewątpliwie wciąga), gdyby nie to, że przekonują one czytelnika do myśli idących wbrew owym formułom. Robią więc dokładnie to, co najczęściej przyjmuje się za cechę odróżniającą literaturę wysoką od literatury niskiej: nie podlizują się czytelnikowi, nie starają się zaspokoić jego oczekiwań – lecz wyzywają go, by zmierzył się z czymś nowym, nierzadko nieprzyjemnym, narzuconym wedle arbitralnego zamysłu autora.

A to niestety wypada z kolei uznać za cechę rodzajową SF: najwyższe koncepty, najoryginalniejsze światy, najbardziej ambitne idee przekazuje ona w fabułach płytkich i banalnych, za pomocą schematycznych postaci i wytartych chwytów literackich. Tak, Ayn Rand pisała fantastykę.

Jacek Dukaj

Ayn Rand „Źródło”, tłum. Iwona Michałowska, Zysk i S-ka 2002, cena: 49.00 zł

Ayn Rand „Atlas zbuntowany”, tłum. Iwona Michałowska, Zysk i S-ka 2004, cena: 49.00 zł
[Obrazek: sbo3s4.jpg]
Odpowiedz
#2

czytalam jej teksty dotyczace 'praw czlowieka' dosc ciekawe, ale nie zaskakujace, po prostu milo sie czyta ;P
jak bede miala okazje to siegne po to (;
Everyday I look into the mirror
Staring back I look less familiar
I've seen all seven faces
Each one looks a lot like me
Odpowiedz
#3

Znamy,lubimy. "Natura rządu" to chyba jedyny traktat o umowie społecznej warty przeczytania.
Odpowiedz
#4

Tomuś: na dworcu w Katosach jest taki mały sklepik z gazetami.Ale w hallu,nie przy peronach. Tam jest "Hymn" za 3zł. Krótka książeczka,90 str.

Tu masz jeden esej.

http://kapitalizm.republika.pl/pomniki.html
Odpowiedz
#5

o co tu chodzi
Odpowiedz
#6

Krzychun napisał(a):Znamy,lubimy. "Natura rządu" to chyba jedyny traktat o umowie społecznej warty przeczytania.

a czytales jak libertarianie zmieszali Rand i randystów z błotem o to właśnie? Big Grin

choć w sumie logicznie rzecz biorąc, Rand była anarchokapitalistką - w końcu jeśli rząd nie ma prawa nakładać podatków i inicjować przemocy, to przestaje być rządem gdy choć jeden człowiek nie zapłaci podatku i wybierze prywatną firmę ochroniarską.
[Obrazek: sbo3s4.jpg]
Odpowiedz
#7

lepsze od ,,Polska, głupcze" Tomasza Lisa ?
[Obrazek: f433e6e70962e617.jpg]
Czas przeorania to czas oczyszczenia
Odpowiedz
#8

KelThuz napisał(a):a czytales jak libertarianie zmieszali Rand i randystów z błotem o to właśnie?

Taka moda,za dużo ostatnio do kościoła chodzą. Laughing
Odpowiedz
#9

KelThuz napisał(a):Rand była anarchokapitalistką
Rothbard mi sie przypomina Laughing
Everyday I look into the mirror
Staring back I look less familiar
I've seen all seven faces
Each one looks a lot like me
Odpowiedz
#10

jak to ci sie przypomina? na studiach mialas kontakt z jego geniuszem?
mnie sie nie przypomina, bo mam go zawsze przed oczami Big Grin
[Obrazek: sbo3s4.jpg]
Odpowiedz
#11

KelThuz napisał(a):jak to ci sie przypomina? na studiach mialas kontakt z jego geniuszem?

mialam Laughing nawet na egzaminie w zeszlym semestrze dostalam pytanie o anarchokapitalizm (wspolczesna mysl polityczna) Swoja droga facet jak dla mnie ma zajebiste poglady (:
Everyday I look into the mirror
Staring back I look less familiar
I've seen all seven faces
Each one looks a lot like me
Odpowiedz
#12

A co w anarchokapitalizmie z:

1) prawem, policja
2) zagrozeniem ze strony ONZ itp. w razie wprowadzenia akap.
3) prawami zwierząt

W zasadzie jestem w przyblizeniu minarchista, ale moze a-kap. mi ktos przyblizy i oswieci mnie co do powyzszych kwestii.
Odpowiedz
#13

blizz

Co do dwóch pierwszych 2 - najlepiej sięgnąć do źródła:

http://mises.org.pl/o-nowa-wolnosc-manif...tarianski/

Moglibyśmy to cytować,tylko po co? Poczytaj w wolnej chwili.

Co do praw zwierząt,w sytuacji gdy środowisko jest 100% prywatne. Widziałeś kiedyś może pasterza,który otwiera na noc zagrodę z owcami żeby ktoś je ukradł,albo zabiły je wilki? A może widziałeś araba czy anglika,który ćwiczyłby strzelanie używając jako tarczy swojego konia? Zwierząt broni prawo własności - bo one są czyjąś własnością. No chyba,ze niedługo eko-geje wywalczą dla nich prawo wyborcze to...
Odpowiedz
#14

ZDaje sie, ze blizzowi chodzilo o sytuacje w stylu ,, ok ,skoro zwierzatka sa moje, to czemu nie potorturowac ich na wiele wymyslnych sposobow. Jest to moja wlasnosc prywatna i nikt sie nie moze do tego wpierdalac bo bedzie to na nią zamach, a wiec bez krepacji moge zaspokajac swe chore rzadze i urzadzic np. holokaust kupionego przeze mnie stada psów". To chyba najbardziej typowa obawa przeciwnkow anarchokapitalizmu, jesli chodzi o te kwestie
[Obrazek: f433e6e70962e617.jpg]
Czas przeorania to czas oczyszczenia
Odpowiedz
#15

taki koleś miałby przejebane wówczas - każdy normalny odmówiłby mu wstępu na swoją posesję, koleś zmarłby z głodu, lub w przypadku ekscentrycznego bogactwa, zmarłby w samotności i ogólnej infamii Big Grin

no niestety, ale zwierzęta nie mogą mieć praw.
[Obrazek: sbo3s4.jpg]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości