Co mnie wkurwia...

Gdy ktoś mówi mi, co mam robić. Nie ważne, czy to moja matka, czy najlepszy kumpel, taka osoba spotyka się z niezbyt przyjemną reakcją z mojej strony.

Dodatkowo histerycy-szantażyści, którzy próbują ze mnie wymusić jakieś wyznania (ostatniego prawie pobiłam).

Bajkopisarze i mitomani lepiej żeby trzymali się z daleka ode mnie.
Czy coś jeszcze?
Aha, facetów, którzy mają do mnie podejście: fajna z ciebie dupa, fajnie by bylo przeleciec, ale nie fajnie zostać z toba na dłużej. Ostatni gość, który próbował mnie tak potraktować skończył marrrnie...
No i oczywiście moja babcia, która, gdy akurat ja oglądam jakiś film, rzuca komentarze za moimi plecami na temat każdej sceny po kolei, przeplatając je ze wspaniałymi radami, jak ja to nie powinnam nosić ciągle czarncyh ciuchów i chociaż z raz ubrać się w coś żółtgo/zielonego/błękitnego (niepotrzebne skreślić). I tak jest od kilku lat... czy jej się to w końcu znudzi? :?
A czytając wasze posty naprawdę cieszę się, że już skończyłam to pieprzone liceum, chociaż wcale koszmarnych wspomnień z niego nie mam...