Forum Rockmetalshop

Pełna wersja: Dream Theater
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Jestem po "lekturze" Score. Moje wrażenie pozytywne, choć spodziewałem się paru ostrzejszych utworów z ich repertuaru. Ktoś jeszcze widział ? A i płyta nowa wyszła, ktoś słyszał ?
Jeszcze nie wyszła. Score ogladałem raz na zlocie w Krakowie,swietna sprawa.
Ale nie uważasz, że brakowało trochę "wygaru" ?
Bo ja wiem..musiałbym jeszcze raz zobaczyć a nie mam takiej możliwości.
Wygar był na Budokanie. Tu orkiestra i jubileusz - stąd spokojniej i większy nacisk na progres niż na czad...
Nowa płyta Dream Theater na pierwsze przesłuchania bardzo dobra. Krótko:

In The Presence Of Enemies - obie części zabijają. Na miejscu...
Forsaken - dobry przeboj na singiel. Wpada w ucho, teoszkę może banalny jak na DT, ale ujdzie. Jest OK
Constant Motion - i co z tego ze metalikowy. Dobry metalowy numer, w drugiej częsci nawet ciekawe instrumentalne modzenia
The Dark Eternal Night - bardzo ostry w stylu utworów z ToT. Instrumentalna cyberiada w środku miła dla ucha. Płytowy średniak
Repentance - poza przedłużającym się motywem z ToT utwór bardzo dobry. Wpasowany idealnie w plytę - dla wytchnienia. Końcówka z chorałami i przesterowanym basem po prostu zabija - ciary na plecach
Prophets Of War - tutaj mam dylemat. Podobny utwór był już na Octavarium - czuć wpływy Muse, nawet muzyki popowo-dyskotekowej. Miłe dla ucha - kolejny płytowy średniak, z pewna dawką eksperymentu
The Ministry Of Lost Souls - taki odpowiednik Sacrificied Sons - z początku wydawał mi się przydługi i nudnawy. Przy trzecim słuchaniu wszedł i złamał mi serce - poezja !!!
Płyta jak dla mnie słabsza od SFAM, ale poziom merytoryczny Awake czy 6DOIT dla mnie zachowany. Dobre drimowe wydawnictwo, może nie arcydzieło, ale panowie stanęli na wysokosci zadania.
No,ja sie jeszcze przysłuchujeWink Ale ogolnie mam podobne zdanie.Widzimy sie w Spodku!
No to ba - wcześniej na zlociku Smile
buubi napisał(a):Nowa płyta Dream Theater...

...potwierdza tezę że Muzykę w DT tworzył Kevin Moore a reszta panów to zwykli rzemeślnicy...
Aż się chce powiedzieć "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" Wink Pietrucha i spółka zdecydowanie przegapili swoją chwile na opuszczenie sceny w świetle chwały...
Nowy album zaliczył u mnie 4 odsłuchy (napewno nie był to dobrze wykorzystany czas) i jak to zwykle z DT bywa za pierwszym razem nawet mi się podobało a z każdym kolejnym wzrastały odruchy wymiotne. Nie odważe się przesłuchać tego jeszcze raz w najbliższym czasie... Serek już chyba nigdy nie nauczy się śpiewać a panowie instrumentaliści zapomnieli że muzyka to nie machanie palcami... :/
Aż ciężko uwierzyć że to (prawie) ten sam zespół co nagrywał Awake i Images & Words... Evil or Very Mad
Mnie sie wydaje,ze to juz jest płyta nagrana tak na luzie bez większych ambicji.Na pewno te kawałki swietnie sprawdza sie na koncercie a płyty kupować nie trzeba.
Yogurt napisał(a):
buubi napisał(a):Nowa płyta Dream Theater...

...potwierdza tezę że Muzykę w DT tworzył Kevin Moore a reszta panów to zwykli rzemeślnicy...
Aż się chce powiedzieć "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" Wink Pietrucha i spółka zdecydowanie przegapili swoją chwile na opuszczenie sceny w świetle chwały...
Nowy album zaliczył u mnie 4 odsłuchy (napewno nie był to dobrze wykorzystany czas) i jak to zwykle z DT bywa za pierwszym razem nawet mi się podobało a z każdym kolejnym wzrastały odruchy wymiotne. Nie odważe się przesłuchać tego jeszcze raz w najbliższym czasie... Serek już chyba nigdy nie nauczy się śpiewać a panowie instrumentaliści zapomnieli że muzyka to nie machanie palcami... :/
Aż ciężko uwierzyć że to (prawie) ten sam zespół co nagrywał Awake i Images & Words... Evil or Very Mad

Dziwne Yog to co mówisz, tym bardziej w świetle najslabszej (teraz dojrzałem do tej tezy) najnowszej płyty Pain Of Salvation. Systematic Chaos z pewnością nie jest najsłabszą płytą DT, A Kevin Moore na (raptem 3 plytach) stworzył własciwie od początku do konca tylko Space Dye-Vest - notabene najsłabszy IMO kawałek na Awake. Jeśli jesteś aż takim ortodoksem to dołącz do krytyki nowego DT i piania na cześć nowego PoS do Frantyka na Caladanie Wink

Tym bardziej że pomijając to iż Serek śpiewa z płyty na płyte coraz lepiej (mniej pieje), a płyta jest jedną z najmniej cybernetyczno-palcołomnych płyt DT. I o dziwo zbiera zajebiste recenzje w przeciwieństwie do kotrowersyjnych dla wielu ostatnich 3 albumów. Tak że skoncz już z tą pozą "PoS jest w pytę i dlatego będę srał na DT" bo to pretensjonalnie wygląda (vide powszechnie wyszydzany Franio z Caladana)
buubi napisał(a):Dziwne Yog to co mówisz, tym bardziej w świetle najslabszej najnowszej płyty Pain Of Salvation.

przepraszam ale jaki ma związek nowa płyta PoS z DT bo nie kapuje? :?...

buubi napisał(a):A Kevin Moore na (raptem 3 plytach) stworzył własciwie od początku do konca tylko Space Dye-Vest

Czyli się zdecydowanie wybijał bo żaden inny członek zespołu nie stworzył ani jednego kawałka sam od początku do końca Wink...

buubi napisał(a):Jeśli jesteś aż takim ortodoksem to dołącz do krytyki nowego DT i piania na cześć nowego PoS do Frantyka na Caladanie Wink

jestem ortodoksem bo nie podoba mi się nowa płyta DT... hmmm... troche dziwna argumentacja a na Caladana się nie wybieram bo nie intersuje mnie udowadnianie wyższości Gilmoura nad Watersem i Hogartha nad Fishem Wink

buubi napisał(a):Tym bardziej że pomijając to iż Serek śpiewa z płyty na płyte coraz lepiej...

A mnie jego głos z czasem coraz bardziej irytuje... Ale to pewnie dlatego, że ostatnio nasłuchałem się poczynań wielu wybitnych gradłowych których umiejętności wokalne przewyższają Serkowe o lata świetlne Wink


buubi napisał(a):I o dziwo zbiera zajebiste recenzje

a więc w następnych wyborach głosuje na PiS!... w końcu większość społeczeństwa nie mogła się mylić Wink

buubi napisał(a):Tak że skoncz już z tą pozą "PoS jest w pytę i dlatego będę srał na DT" bo to pretensjonalnie wygląda

A coś Ty się tak tego PoSa uczepił przecież to nie jest temat o nich... "Sram na DT" dlatego że ich poczynania są cholernie wtórne i schematyczne a dla mnie największą wartością w muzyce jest nieprzewidywalność kompozycji... i kurde dalej nie wiem jakiego znowu tu się upatrujesz związku między PoS i DT...
Nie będę się rozpisywał bo nie lubię spam-cytowania a i czasu nie mam za bardzo. Jedna sprawa: wychwalasz ostatni PoS, ktory nie ujmując mi jest najsłabsza płytą Szwedów i potem "żygasz" na nowy DT, od ktorego z pewnoscia znalazło by się kilka słabszych płyt w ich dokonaniach - o tym mówie używajac słowa ortodoks Wink

A co do Moore'a to wybacz ale czepiwszy sie stworzenia od początku do konca jednego kawałka udowadniasz że miał Bóg wie jaki wpływ na muzykę DT, a z perspektywy czasu miał po prostu marginalny i porównywalny (no - może nieco większy) do Sheriniana.
No... Znalazłem chwilkę czasu moge cosik pokrótce naskrobać o koncercie Dream Theater w Spodku sprzed tygodnia. Kilka godzin przed koncertem odbył się mini zlot z forum polskiego Fan Clubu Dream Theater. Następnie wraz z Krzychunem stamtąd właśnie udałem się (a jak Wink ) na kolejny mini-zlot tym razem Dinozaurów Smile Zaszczycił nas swoją obecnością Radek ze spora grupą (w tym przeurocza rodzinka) oraz przesympatyczni Michał i Majkel z Forum Dinozaurów. Pogawędziliśmy, pojedlismy i popilismy po czym ruszyliśmy do Spodka. Jako że godzina była dosyć późna większość ludzi była juz w hali. Później okazało się że przyjechało ok. 6000 wiernych fanów - więcej niż na Metalmanię i Slayera - to chyba mówi samo za siebie...

Z Krzychunem udaliśmy się na płytę gdzie znowóż spotkaliśmy kilka znajomych osób. O koncercie Riverside'a mozna rzec tyle że z początku myślalem ze to jacyś techniczni Drimow grają. Mariusz Duda i jego załoga starali się jak mogli, ale fatalne nagłośnienie skutecznie uniemożliwiło im pokazanie na co ich stać. Ogólny dzwiekowy chaos, który dopiero przy Second Life Syndrome zaczął się przejasniac. Szkoda... wiem że na późniejszych koncertach przed DT już wyszlo im o wiele lepiej. Niemniej jednak publika przyjęła ich ciepło.

Po przerwie która uprzyjemniały dźwięki lecącego z taśmy zespołu smyczkowego grającego klasyki Drimów dobiliśmmy się niemal do sceny gdzie ścisk panował niemiłosierny a tlenu było tyle co na szczycie Everestu Wink I wtem zapadła ciemność, a z glosników zabrzmiał puszczony z taśmy mix fragmenów utworów DT. Emocje sięgnęły zenitu gdy przerodziły się one w pierwsze takty Overture 1928. I gdy utwór rozpoczął się na dobre to co stało się na sali mozna nazwać tylko zbiorową ekstazą 6000 ludzi. Falujący tłum, wyciągniete ręce, dzikie skoki, zbiorowe śpiewy wraz z Jamesem LaBrie - to wszystko zadaje kłam kalumniom rzucanym czasami iż muzyka DT nie ma w sobie pierwiastka zabawowego skupiając się na popisach technicznych. Wstęp przerodził się oczywiście w Strange Deja Vu. Nastepnie niespodzianka - rzadko grywany ultraciężki walec - Honour Thy Father. Potem dwa najcięższe utwory z ostatniego albumu: Constant Motion i Dark Eternal Night. Uspokojenie w postaci Surrounded we wspaniale wplecioną wstawką z Sugar Mice Marillionu - doprawdy piękny hołd, wzruszyłem się... Pora na troszkę melodyki: Never Enough i chóralnie śpiewany przez publikę Forsaken. Oczywiscie nie zaznalismy spokoju gdy zabrzmiały pierwsze dzwięki Take The Time - tłum spiewający na zmiane z Jamesem i pompatyczne zakończenie kawałka sprowadziły na mój krak stado mrówek Wink Ale to dopiero poczatek "ciar" gdyż po nim nastąpiło uspokojenie pod postacią wzruszającego The Spirit Carries On podczas którego pojawiło sie mnóstwo świateł zapalniczek palonych przez ludzi zachęcanych przez Portnoya. I tu także zbiorowy śpiew - od początku do końca utworu. Widać że nikt nie trafił na ten koncert przez przypadek... Kolejny zagrany utwór to kilkunastominutowy, kultowy Home z popisami solowymi muzyków (zwłaszcza Petrucciego) w końcówce. I koniec... Czyżby ? Oczywiście że nie - muzycy powrócili i na bis zagrali nam epickie zakończenie płyty Images & Words, czyli Wait For Sleep pzrechodzace w Learning To Live... Pokłony muzyków, "dziękujemy" publiki i .. światła... koniec...

Po koncercie warowaliśmy sporo czasu na tyłach Spodka czekając czy też może muzycy nie wyjdą do fanów jak to mają w zwyczaju czasem robić (autografy, fotki itp). Niestety nie tym razem - autokar przejechał obok grupki najwierniejszych czekających fanów - jedynie LaBrie pomachał przez szybę. Trudno... Panowie jechali wszak do Berlina w ktorym następnego dnia mieli grać. Można im to wybaczyc - odkupią to następnym razem Wink

Warto wspomnieć o zarzutach, które pojawiły się w ustach wielu (róznorakie fora itp) po koncercie. Że to za krótko, że muzycy za mało ruchliwi, że brzmienie niektórych muzyków/fragmentów malo selektywne, że dobór utworów nie ten (większośc utworów z najbardziej kultowych Image & Words i Metropolis 2 - czego można wiecej chcieć), że brak telebimów. Cóż... Wg informacji na forum Mikea Portnoya 2 X w Warszawie zagrają i dłużej, i inny repertuar, i w lepszej oprawie. Zamiast jednego koncertu mamy dwa, z których pierwszy to zaledwie przygrywka - cóż będziemy trzymac panów za słowo. Tłuka na nas kase - ktoś krzyknie... Jako oddany fan nie szkoda mi wydać na dwa koncerty DT w roku, a i frajda podwójna Wink A co do koncertu to jestem w stanie im wybaczyć wszystkie "ale". Wszak przyjechałem po wspaniałą muzykę i odbierające dech emocje - i dostałem to com chciał... Czegóż więcej chcieć... Za parę miesięcy na Torwarze wszyscy podniesiemy dłonie i zakrzykniemy "Dark Master !!! I Will fight for You !!!"
A teraz parę słów o Warszawskim koncercie.

Gig miał zacząć się o godzinie 20.00 i mimo tego,że długo nie wpuszczano nas na halę obyło się bez znaczącej obsuwy. Z zajęciem miejsca nie było najmniejszego problemu,na koncert przybyło ok.3.500 ludzi i choć Torwar jest obiektem znacznie mniejszym niż Spodek ciężko mówić o tłoku. Stałem po lewej stronie sceny mając barierki na wyciągnięcie ręki,a bynajmniej nie było tam ciasno,dookoła siebie cały czas miałem sporo luzu.

Jako suport dla DT wystąpiła również posiadająca status gwiazdy prog-metalu grupa Symphony X promująca swoją najnowszą płytę "Paradise Lost". Zagrali świetny koncert trwający ok. 40 min,set składał się głównie z nowych utworów,choć nie tylko - dostaliśmy również znane z "Odysei" Inferno. Brawa należą sie szczególnie wokaliście Russellowi za doskonały kontakt z publicznością. Uczestnicy koncertu przyjęli ich bardzo ciepło i widać było zadowolenie na ich twarzach kiedy schodzili ze sceny przy głośnym skandowaniu "Symhony X!!".

Po krótkiej przerwie technicznej,podczas której wnoszono na scenę wielkie plastikowe mrówki i przygotowywano instrumenty zapaliło się pomarańczowe światło na zawieszonej pod sufitem sygnalizacji świetlnej,a my zaczęliśmy powoli przygotowywać się do rozpoczęcia koncertu głównej gwiazdy. Przywitali nas utworem "Constant Motion" - bardzo energicznie i żywiołowo. Miałem wątpliwości widząc ten kawałek na setlistach z innych krajów jako "otwieracz" i choć nie wzbudził we mnie takiej euforii jak "overture 1928" w Katowicach to muszę przyznać,że moje obawy były przesadzone.Następnie "Panic Attack" - na to czekałem. Utwór zabrzmiał niesamowicie a publiczność włącznie ze mną była wniebowzięta.
Zaraz po tym najlepsze moim zdaniem wykonanie tego dnia - "Blind Faith". Podczas trwania utworu mogliśmy na wielkim ekranie oglądać oszołamiające popisy instrumentalistów,zwłaszcza Jordana. Do tego piękne wizualizacje na telebimie - wspaniałe. Po tym usłyszeliśmy "The Dark Eternal Night". Osobiście jestem zdania,że akurat ten utwór mogli sobie darować. O ile w Spodku nieźle się przy tym bawiłem to na Torwarze nie nudziłem się w czasie kiedy go odgrywali tylko dzieki świętej animacji z "kreskówkowymi" postaciami muzyków. Bardzo ciekawym momentem koncertu było wyjście Rudessa na scenę z keytarą kiedy to zabawiał nas biegając i grając przed publiką. Zaraz po tych popisach śpiewaliśmy wszyscy razem "Lines In The Sand" - również piękne wykonanie z doskonałą solówką Petrucciego.
"The Ministry of Lost Souls",które chwilę późnej usłyszeliśmy było wręcz miażdżące,a zakończenie w wykonaniu gitarzysty było jednym z najpiękniejszych momentów podczas koncertu. "Another Day" - po ostatnim spotkaniu z DT w czerwcu kiedy grali sporo klasyków z "I&W" nie spodziewałem się tego,cała publiczność śpiewała razem z Jamesem "Drimowy" przebój. Na zakończenie zasadniczej części koncertu panowie zaprezentowali suitę z ostatniej płyty w całości - wyszło genialnie,zwłaszcza część druga kiedy krzyczeliśmy "Dark Master..".
Chwila przerwy i okrzyków...zespół wraca na scenę i gra bis. Usłyszeliśmy medley,który uderzył w samo serce. Zawsze marzyłem żeby usłyszeć choć fragment "Finally Free" i udało się. Fragmenty innych utworów zabrzmiały wspaniale,zwłaszcza "Octavarium". Panowie ukłonili się i przy okrzykach "Dziekujemy!!" zeszli ze sceny.
Koncert był niesamowity,o wiele lepszy pod każdym względem od Katowickiego.

Chciałbym również dodać,iż Torwar jest o wiele lepszym miejscem na koncerty niż Spodek. Dużo lepsza akustyka i naprawdę bardzo potrzebna podczas długiego stania na płycie klimatyzacja.Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś tam trafię na jakiś koncert.

Na koniec serdeczne pozdrowienia dla całej ekipy,z którą spędziłem dzień!
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8