Kurde, trzeba odkurzyć temat. Od premiery Amputechture już sporo wody upłynęło, a w temacie tylko MaFFej i ja skrobneliśmy o niej kilka słów. Moje zdanie zasadniczo nie zmieniło się od tego, co pisałem kilka miesięcy temu, może malutki plusik za Day of the Baphomet, ale ogólnie bez zachwytów. FtM>>>D-LiC>>>>>>>>>>A- czyli zdecydowania ich najsłabsza płyta, średniak w aspekcie globalnym

A u Was? Jak wrażenia?
Trochę zabawne, ale wszyscy skutecznie mnie odstraszyli - recenzjami i opiniami. Jeśli nawet najbardziej zagorzali fani są zawiedzeni, to coś musi być na rzeczy. Ciągle się zastanawiam, czy wydać tych sześćdziesiątkilka złotych, bo ściągać jakoś ich muzyki nie mam ochoty - muszę tego posłuchać w najlepszej, oryginalnej jakości. Myślę, że po świętach wreszcie zaryzykuję.
Aha, i byłbym zapomniał: wiadomo przecież, że De-Loused > Frances The Mute ; ).
Kamael napisał(a):wszyscy skutecznie mnie odstraszyli - recenzjami i opiniami.
Kamaelu ja się spotykalem z zupełnie odmiennymi opiniami. dla wielu nowa MV jest lepsza od FDM i dorównuje niemal debiutowi. Recenzje i opinie ktore czytałem/slyszałem były bardzo pochlebne, a i te fragmenty ktore słyszałem brzmiały zachęcająco. Wstrzymam sie z wyrażaniem swojej własnej opinii do osłuchania sie z całościa, ale z tego co słyszałem powinno być OK

W wielu recenzjach i opisach w internecie przeczytalem, ze to plyta kiepska, ale za to pelna energii i odwagi. Postanowilem sie jednak nie przejmowac opiniami przeroznych
forowiczow i innych
specjalistow, tylko kupic przy najblizszej okazji. Jak sie pozniej okazalo, nie byly to pieniadze wyrzucone w bloto. "Amputechture" to moim zdaniem bardzo dobra plytka. Tak wlasnie powinien brzmiec nowoczesny jazz-rock. Krazek jest po prostu naladowany energia, ktora wraz z sluchaniem kolejnych utworow udziela sie odbiorcy. To prawda, jest to pozycja wyjatkowo chaotyczna i zakrecona - ale czy do tego Panowie Mars'owcy nas nie przyzwyczaili? Juz sluchajac "De-Loused In The Comatorium" mozna bylo zostac odrzuconym przez te "psychodelie". Omar z Cedric'em ten "pozorny chaos" rozwineli i dopracowali do perfekcji na nastepnej plycie ["Frances The Mute"] i koncertowce ["Scab Dates"]. Kazdy dzwiek w tej muzyce ma swoje miejce, tutaj nie ma mowy o zadnym przypadku. Jak to na pewnym forum pieknie zostalo napisane:
Cytat:âAmputechtureâ to mieszanka wybuchowa, w której chaos łączy się z harmonią, saksofon z gitarą, dynamizm z rozleniwieniem.
Tak... a nad tym wszystkim unosi sie jeszcze Karmazynowy duch. Jednym slowem - zdecydowanie polecam! Nie ma mowy o rozczarowaniu. (przynajmniej w moim przypadku nie bylo ;D)
EDIT: Wiec w Twoim przypadku Kamael'u tez nie bedzie, zapewniam Cie (;
Dobra, jakieś pieniądze mam na koncie, więc jutro idę do sklepu. Jeśli walorem nie będzie muzyka, pozostaje dla mnie (też bardzo ważny) walor kolekcjonerski ;D.
Ale coś czuję, że mimo wszystko może mi się spodobać.
Na pewno Ci sie spodoba, daje glowe!
Ale pamietaj, ze "De-Loused In The Comatorium" i tak nic nie przebije. HAIL & KILL! (;
Na przebicie "De-Loused..." nigdy nawet nie liczyłem ; ). Chcę, żeby to była po prostu dobra płyta - większych wymagań nie mam ;D.
I jest. Ciekawy jestem co za ortodoks stwierdził inaczej źle Cię ukierunkowując... Czasem nie warto sluchac dziwnych opinii ,tym bardziej że ta jest dość rzadka...
Ja spodziewałem się czegoś innego. Przede wszystkim czegoś nowego: zabijcie mnie, ale Amputechture jest po prostu nieświeże. Kiedy usłyszałem poprzednie płyty pomyślałem: "O cholera, jak można grać w ten sposób?!". To były ciekawe, w pewnym stopniu innowacyjne materiały, na A. nie ma niczego, czego już bym nie słyszał- a własnie tego oczekiwałem od tej płyty. Nie mówię tu o inspiracji Velvet Undergroung czy KC- to przecież nic złego, ale A. brzmi jak słabsza zżynka z wcześniejszych płyt. Innymi słowy: Amputechture byłoby bardzo dobra jako debiut, potem dwie następne płyty jako kontynuacja i obraz rozwoju zespołu. Druga sprawa- posłużę się przykładem- utwór Tetragrammaton. Trwa bodajże 18 minut, a słuchając go sens gubię gdzieś w połowie. Super, wypaśnie, spoko-chaotyczna solówka- ale czemu ona służy? Omar jest nieziemskim gitarzystą- tak wiem o tym, ale co dalej?
Podsumowując: poprzednie płyty były od siebie zupełnie inne, FtM to był przełom, teraz dostaliśmy słabszą wersję debiutu. Jeśli płyta jest niewykończona i zrobiona bez pomysłu, to najlepiej byłoby jakby w ogóle się nie ukazywała. To tyle ;]
Kurcze, a dla mnie "Amputechture" to porcja swiezej, wspanialej muzyki. Wydaje mi sie, ze na "FtM" duzo bylo odjazdow w strone klimatow psychodelicznych, natomiast na ostatniej plycie, wyraznie slychac wiecej jazzu, i pewnie dlatego stawiam ja wyzej niz "Frances...". Co do "Tetragrammaton" - kurcze, to akurat moj ulubiony utwor na plycie. Sam nie wiem co napisac, ciesze sie tylko, ze muzyka Mars Volty nie pozwala sluchaczowi przejsc obok niej obojetnie. Te dzwieki kazdy odbiera indywidualnie, inaczej interpretuje. I to wlasnie jest piekne (;
Pzdr
Kubus
Zauważam zjawisko, którego już wcześniej się spodziewałem - już "Frances..." była dla niektórych zbyt trudna w odbiorze, "Scabdates" zawierała jeszcze więcej "odlotów", psychodelicznych wydłużeń i już w ogóle zraziła do TMV niektórych fanów, a "Amputechture" (tak wnioskuję z tego, co czytam) to kolejny krok w tę stronę. Nie jestem pewien czy panowie wybrali właściwą drogę.
Mi sie jednak wydaje że to powrót do korzeni, czyli krok w przeciwną stronę niż powiedział Kamael... Czy w tył ? Tego nie powiedziałem...
No to ja już nie wiem, gubicie się w zeznaniach ;D. Kuba mówi o kroku w stronę jazz-rocka, jako przykład pada 18 minutowy utwór "Tetragrammaton" - dla mnie to równa się pójściu w kierunku, który opisałem, a z drugiej strony Ty piszesz o powrocie do korzeni... Aż tak trudna w ocenie i kontrowersyjna płyta?
Czytam tak sobie to wszystko i postanowiłem dać jeszcze jedną szansę tej płycie.
PS. To, że "DitC" jest najlepsiejsze nie ma co dyskutować, a "A" w żaden sposób się do niego nie przybliża - ani w jakości ani stylowo (na "DitC" jest w cholerę rock'n'rolla a tu go brakuje).
Buubi ma trochę racji. Amputechture bliżej jednak do debiutu niż do FtM. Ale jest oczywiście dużo słabsza od obu poprzednich albumów: wiem, F. i D. to poziom, który trudno utrzymać, ale, moim zdaniem, spadek względem nich jest naprawdę drastyczny. Właściwie to Kubuś przekonał mnie, że warto dać Amputechture jeszcze jedną szansę, ale... nie w najbliższym czasie. Na pewno wróce do tego albumu, może za miesiąc, może za pół roku, ale wróce, choć, w tej chwili, zupełnie nie mam na to ochoty
