- Liczba postów:
- 897
- Liczba wątków:
- 15
- Dołączył:
- May 2005
- Reputacja:
-
1
Jeden z tych zespołów, który lata świetności ma już za sobą, ale stare nagrania nadal mają w sobie to "coś". Czekam na komentarze
-Baco, będzie dzisja padać?
-Ej, kurwa bedzie, bo mnie jebie w krzyżu!
- Liczba postów:
- 4,127
- Liczba wątków:
- 2
- Dołączył:
- Jan 2005
- Reputacja:
-
0
Wstyd tego nie znać, jedna z tych kapel które wymyśliły metal, ba, oni grali metal wtedy kiedy jeszcze metalu nie było... wszystkie płyty z Schenkerem są genialne, mi podobają się też pierwsze dwie, zryto - progresywno - bluesowe, ale tu są już różne opinie.
KelThuz napisał(a):estem pieprzonym fanatykiem ATARI, zwalczam amigowców od roku 1989. Amigowcy to plaga świata, lewica wśród komputerowców, no i oczywiście skrajne pedalstwo
- Liczba postów:
- 4,127
- Liczba wątków:
- 2
- Dołączył:
- Jan 2005
- Reputacja:
-
0
Odświerzam temat, bo niedawno wyszła całkiem sympatyczna koncertówka "Showtime", panowie mimo upływu lat(nie radze patrzeć na ich obecne zdjęcia) nadal w dobrej formie, co zresztą pokazali ostatnimi kilkoma płytami.
Jeszcze raz powtórze: ten zespół w 74 roku grał ostrzej niż 90% kapel NWoBHM, a płyty takie jak: Phenomenon, Strangers in the night, Lights out czy Obsession to po prostu czysty geniusz. UFO, Judas Priest, Budgie, Riot i Motorhead - bez tych kapel metalu po prostu by nie było. Panowie mieli ogromny talent do układania świetnych melodyjnych i diabelnie ostrych wałków takich jak "Doctor doctor", "Rock Bottom", "Lights out", w takich ajronach dosłownie w co drugim kawałku słychać UFO. Tyle że Mogg, Way, Schenker i Parker grali po prostu lepiej. Jeśli ktoś uważa się za fana heavy metalu i hard rocka a nie zna tej kapeli ten GEJ
KelThuz napisał(a):estem pieprzonym fanatykiem ATARI, zwalczam amigowców od roku 1989. Amigowcy to plaga świata, lewica wśród komputerowców, no i oczywiście skrajne pedalstwo
- Liczba postów:
- 770
- Liczba wątków:
- 22
- Dołączył:
- Apr 2005
- Reputacja:
-
0
Ano, "Strangers In The Night" to obok "Made In Japan" i "How The West Was Won" najpotezniejsza koncertówka jaka kiedykolwiek slyszalem. Panowie maja ogromnego kopa i zgadzam sie z Tomash'em - bez tej kapeli poprostu NIE BYLOBY metalu. Wlasciwie nie wiem czy niektore kawalki UFO da sie jeszcze zaliczyc pod hard rock. Oni graja z wiekszym wykopem niz wiekszosc "wielkich" kapel metalowych. Gitarzysta gra piekne solowki, moim zdaniem na tym albumie bardzo zbliza się umiejetnosciami do takich wielkich gitarzystow jak Page, Blackmore itp. a czasami nawet ich przwyzsza. Perkusista naprawde bardzo dobrze sobie radzi za bebnami, przychodzi mi jedynie na mysl John Bonham ze swoim poteznym uderzeniem. Niestety wokalista ma wedlug mnie dosc przecietny glos, czasami poprostu mnie drazni. No ale to tylko odczucia w pelni subiektywne.
pozdrawiam