Z wielkim podekscytowaniem jechałem na chorzowski Stadion Ślaski. Wszak Red Hot Chili Peppers to muzyka mojej młodości. Przy takich płytach jak Motherâs Milk czy Blood Sugar Sex Magic miała miejsce niejedna impreza, pękła niejedna butelczyna, muzyka ta towarzyszyła wielu moim wyjazdom licealnym czy studenckim. Mogę nawet rzec, że w dużym stopniu twórczość Kalifornijczyków wpłynęła na moje życie dodając mi otuchy w ciężkich chwilach życiowych i doładowując w tych bardziej radosnych. Wiele sobie obiecywałem po koncercie, na który czekałem niemal 20 lat (zacząłem słuchac Red Hotów mniej więcej w momencie wypuszczenia Motherâs Milk, wtedy kiedy właściwie mało kto o nich wiedział)⌠Czy Papryczki spełniły me oczekiwania ? Owszem â niemal z nawiązkąâŚ
Na koncert udaliśmy się z moim kompanionem, tamże spotkaliśmy paru znajomych (Bart i Fox z forum Dream Theater czy Kubuś-Puchatek z RMS i Dinozaurów, których serdecznie pozdrawiam). Na stadionie przez cały czas gromadziło się coraz więcej ludzi, by w końcu sięgnąć liczby (ponoć) 60 tysięcy dusz⌠a wszystko to by zobaczyć PapryczkiâŚ
Jako pierwszy suport wystąpił Mikey Avalon, kalifornijski raper. Cóż rzec⌠Obiektywnie trzeba facetowi przyznać ze w swoim gatunku naprawdę gra ciekawą muzykę. Jednak niestety nie trafił na odpowiedni koncert. Nie to miejsce, nie ten czas. Publika masowo wygwizdała i wybuczała rapera, masowo obdarzając go widokiem środkowego palca. Nie pomogły mu nawet dwie roznegliżowane panny, które co rusz przyjmowały na scenie wyzywające pozy, wzbudzając to entuzjazm, to szyderstwo publiki. Myślę ze i tak gość powinien być zadowolony z przyjęcia, bo w Holandii obrzucono go jedzeniem i plastikowymi butelkami. Cóż, ciężkie jest życie rapera ď
Drugim suportem była australijska grupa Jet. I był to suport absolutnie trafiony. Mieszanka hard-rocka spod znaku AC/DC z naleciałościami brytyjskiej alternatywy i amerykańskiego garażowego rocka eksplodowała ze sceny powodując, iż publiczność zaczęła się rozkręcać. Generalnie bardzo dobry kontakt z publiką i solidna porcja rocka zaowocowały ciepłym przyjęciem muzyków z kraju kangurów.
Podczas przerwy atmosfera gęstniała, podobnie ilość ludzi na płycie jak i sektorach.
Czuć było nastrój zbiorowego podekscytowania. I zaczęło się⌠Spokojnie od niemal bluesowego instrumentalnego jamu. Nie będę opisywał jakie powitanie zgotowała Papryczkom publika, bo była to zaiste ekstaza. Już sam widok panów, na których przyjazd czekałem tyle lat wywołał u mnie atak mrówek na plecach. No i muzyka⌠Zagrali głównie utwory z trzech ostatnich płyt. Oczywiście poszło kilka obowiązkowych hitów z tychże albumów: Dani California, Snow, Californication czy bardzo ogniście zagrane By The Way. Kilka utworów jak Canât Stop czy Throw Away Your Television zaskoczyło mnie swa moca, gdyż nie spodziewałem się że mogą wyjść tak czadowo na żywo. Cover Ramonesów Hawana Affair dosłownie zmiótł publikę potężną dawką adrenaliny. Spokojniejsze utwory jak Scar Tissue, Soul To Squeeze, czy przepiękny Songbird - wykonany solowo utwór Johna Frusciante wyciskały łzy z oczu. Ogólnie przez sporą część koncertu walczyłem z plagą ciar na karku. Pozostałą część wraz z 60 tysiącami ludzi oddawałem się podrygiwaniu przy takich czadach jak Power of Equality czy Readymade, a wielokrotnie owe podrygiwanie przeradzalo się w dziki szał. Panowie wykonali kilka improwizacji, Flea solo na basie, Chad Smith solo na bębnach z pomocą Josha Klinghoffera (solowego współpracownika Johna Frusciante), który wspomagał muzyków także i na innych instrumentach. Na bisy panowie sięgnęli (wreszcie, no i czemu tak mało) po starsze utwory â przepiekny Soul to Squeeze z sesji Blood Sugar Sex Magic i ultra-funkowo-niszczący Power Of Equality (ileż to imprez przeskakało się przy nim za młodu). Wszystko to poprzedzone solowka na bebnach w wykonaniu chada i Josha oraz trąbkowym popisom Fleaâi. Następnie Anthony pożegnał się (a jakże â ucinam późniejsze spekulacje, jako iż zszedł ze sceny bez słowa) słowami âGoodbye, Thank You, God Bless Youâ i pozostali muzycy wykonali ponad 10-minutowy jam, epatujący wspaniałymi i sprzecznymi emocjami, od delikatnych dźwięków gitary po pełne sprzęgów hendrixowskie solówki Johna, basowe szaleństwa Fleaâi i ostrą perkusyjną młocke Chada. Po czym pożegnalna mowa Fleaâi i koniec przy zbiorowym skandowaniu âRed Hot !!!â z 60 tysięcy gardełâŚ Reasumując piękny koncert i wspaniałe artystyczne przeżycie niemal mistycznego obcowania z legendą rocka. No i spełnienie moich chłopięcych marzeńâŚ
Muzycy dali z siebie naprawdę dużo i malkontentom, którzy narzekają (jakież to ojczyste) iż panowie się oszczędzali, wokalista uciekł ze sceny (trzeba było bardziej uważać jak się żegnał z publiką) i kontakt z publiką był nie taki jak sobie obiecywano należy zadać kłam. Życzę im wszystkim aby w wieku Papryczek i z ich przejściami narkotykowymi (Kiedis wciąż przyjmuje codziennie zastrzyki odtruwające organizm) mieli tyle pary i adrenaliny scenicznej. Pomijam fakt iż Anthony Kiedis ponoć był chory i łykał przed koncertem tabletki â stąd jego nieco mniejsza niż zwykle aktywność. W końcu jest tylko człowiekiem. Nietrudno też było zauważyć wyraz podekscytowania żeby nie rzec wzruszenia na twarzy Johna Frusciante obserwującego jak kilkadziesiąt tysięcy ludzi w odległym kraju po drugiej stronie globu śpiewa słowo po słowie każdy wykonywany utwór. Autentycznie facet był przejęty i wzruszony, widać to nawet na zbliżeniach telebimu na filmikach, jakich wiele na Youtube.
Jedynym âaleâ jakie musze zgłosić jest fakt iż zagrali zbyt mało starych utworów. Nie mówię już o pierwszych trzech funkowych płytach z czasów nieodżałowanego Hillela Slovaka. Nie mówię też o nie lubianej przez muzyków płycie One Hot Minute z Davem Navarro na gitrarze w zastępstwie będącego wtedy w narkotykowym dołku Johna Frusciante. Ale dlaczego na Boga, nie zagrali Give It Away lub Under The Bridge z BSSM czy cokolwiek z Motherâs Milk, choćby Higher Ground. Nawet czas przeznaczony na covery, solowego Frusciante czy instrumentalne jamy (a było tego w sumie ok. 25 minut) mogli przeznaczyć na starsze utwory, coś przecież bardzo istotnego zwłaszcza dla najstarszych i najwierniejszych fanów. Choć dzięki temu koncertowi inaczej spojrzałem na najnowszą płytę grupy â Stadium Arcadium, która nabrała dla mnie nowego kolorytu. CóżâŚ Nie ma co narzekać, bo jak dla mnie dyskusyjny set to jedyny mankament wspaniałego koncertu. Nie będę w końcu szukał rys na diamencie, typu nie do końca idealne nagłośnienie. Papryczki przyjechały, dały solidnie czadu i ⌠mam nadzieję ze po tej wizycie nie będą omijać naszego kraju i zobaczymy ich niebawem znowu. Wszak już w Pradze Kiedis nie omieszkał zauważyć że ânie da się ukryć że ponad połowa z Was przyjechała z Polskiâ ď Pozostaje tylko podziękować za koncert i z niecierpliwością czekać na następny, po to by unieść w górę ręce i zakrzyknąć âGive It Away , Give It Away , Give It Away Now !!!!!!!â
Setlista:
1 Intro
2. Cantât Stop
3. Dani California
4. Scar Tissue
5. Havana Affair
6. Readymade
7. Throw Away Your Television
8. Songbird
9. Snow
10. This Velvet Glove
11. Emit Remmus
12. So Much I
13. Sheâs Only 18
14. Around The World Flea bass solo
15. Dont Forget Me
16. Cali intro
17. Californication
18. By The Way
19. Chad & Josh drum solo
20. Flea trumpet
21. Soul To Squeeze
22. Power Of Equality
23. End Jam