03-24-2008, 10:56 AM
Chuj z MU
Barca goni Real, to się liczy


Ghost_82 napisał(a):Chuj z MU Barca goni Real, to się liczy
Cytat:Za ten mecz to MU powinno podziękować Reinie. Dwie pierwsze bramki to jego "zasługa"
balzac napisał(a):Liga mistrzów to inna sprawa...
Po prostu Barca może zbliżyc się do Realu tylko na krótko, wkrótce potem też stracą punkty i będzie powrót do bezpiecznej przewagi Realu.
Ghost_82 napisał(a):Jak to mówią - Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe
Wars napisał(a):^ Tego akurat tam nie ma, ale mogę podesłać, jeśli kto chętny.
Cytat: Reaktywacja Gestapo. Kraków-Mydlinki
Kraków-Mydlinki. Około 22. Pociąg hamuje. Przez drziwi do pociągu wbiega około 9 sztuk zamaskowanych, odzianych w przyłbice i ochraniacze na każdą część ciała postaci z wymierzonymi w nasze głowy (!) shotgunami. Znajdujemy się przedziale bagażowym, na oko grubo ponad 20 osób, w większości siedzących na ziemi i kilku siedzeniach. "Gleba skurwysyny, na ziemie! Już!" pada z ust ubranego nieco inaczej mężyczyzny niż reszta włamująca się do naszego przedziału (włamująca! - za pociąg zapłaciliśmy ze swojej kieszeni, był przeznaczony wyłącznie dla nas!). Jeden z nas, przy tuszy mając problem z położeniem się gdziekolwiek (ciężko o jakiekolwiek miejsce) przy potoku obelżywych słów i ostrzeżeń o tym, co może się stać z jego zdrowiem jesli tego nie zrobi dostaje po twarzy kilkarotnie od szefa grupy przebiegającego swoimi kilkukilogramowymi butami po reszcie osób znajdujących na trasie prowadzącej od ofiary. To samo dzieje się z drugą osobą... "Popierdoliło wam się w głowach?! Skurwysyny! Na ziemię! Nie oddychać! Ani słowa!". Leżymy na ziemi jeden na drugim. Bluzgani i obrażani od samego początku. Za nawet próbe uniesienia głowy obrywa nam się bardzo wyszukanymi wulgaryzmami skierowanymi w naszą stronę, a nawet naszych matek. Opanowali sytuację.Kilku bohaterów stoi w przejsciu i patrzy na nas z uśmiechem na twarzy cały czas obrażajac nas i szydząc, grożąc że wpuszczą gaz łzawiący uderzając wesoło kolbą strzelby w podłogę pociągu. "Chodź, kopnij sobie!" wołają do kolegów po fachu znajdujących się na zewnątrz pociągu. "No chodź" - ponagla kolejny... Byli jednak zajęci pacyfikowaniem innych przedziałów. Leżymy jeden na drugim dobre kilkanaście minut w zupełnej ciszy. Przez radio dochodzi wiadomość, że 'Rysiu' jest potrzebny w jakimśtam przedziale. Wywołuje to natychmiastową euforię wśród pilnujących nas - "Turbo", "Dziadek", "Zając" i reszta. Z prychologicznego portretu 'Rysia' podanego przez postaci ubranych na czarno wynika, że słynie z sadyzmu i bardzo im się to podoba, wpadają na pomysł, żeby 'zaprosić' go do naszego przedziału, ten jednek miał misję do wykonania w innym miejscu. Nasi stróże prawa wypełniający swój obowiązek wobec spoleczeństwa zaczynają między sobą rozmowy, które prowadzone są na tyle głośno, byśmy dobrze mogli słyszeć. "Dla nich powinno się stworzyć obóz... Coś jak KL Auschwitz. Przydałby się taki dr Mengele" mówi z pewnością siebie jeden z nich, reszta kwituje to aprobatą dla pomyslodawcy, prawdopodobnie najbardziej wyksztalconego z całej tej wesołej gromadki, widać, że szkoła średnia przynajmniej 'liźnięta'. "Wagon, komora. Wagon, komora. Wagon, komora. Wagon do komory" - dodaje drugi. "Co to za kibice?" "GKS Katowice" -odpowiada inny. "Kurwy ladacznice" -dodaje inny w akompaniamencie śmiechu. Z dalszej rozmowy wynika, że ososbnik ten cieszy się pseudonimem 'Matka'i ma już pewne doświadzcenie w obijaniu ludzi, więc kontynuuje swoje wywody z prawdopodobnie 'świeżakiem' wspominając donośnym głosem swoje bohaterskie wyczyny. "Kurwa, jak jechali na Górnik - Wisła to wchodzimy do przedziału, a tam taki misiek idzie... No to my mu gazem łzawiacym w twarz i we trzech go na buty na ziemi. Hehe. Do nieprzytomności! A taki był cwaniak!". Znów nastepuje ogólne zadowolenie z opowieści i potwierdzenia kilku, ktorzy byli obecni przy tej sytuacji. Oczywiście cały czas groźby, wpuszczanie niewielkich ilości gazu (sporo razy), wyzwiska, porównywanie do zwierząt itd... Tak mija nam około dwóch godzin, w ciszy i wspomnieniach bohaterskich wyczynów pseudostróżów prawa. Raz po raz odzywają się telefony naszych matek, bo przewidywany czas powrotu dawno minął, ale każą nam wylączać telefony, zakazują odbierania. Korzystania z toalety też. "Nie bądźmy tacy humanitarni, to zwierzęta". Wchodzi inny policjant, patrzy po twarzach. Nie rozpoznaje nikogo, kto bral udział w starciach w Tarnowie. Celem numer jeden więc staje się osoba, która wykazała się brakiem subordynacji, gdy kazano padać na twarz po raz pierwszy. 'Ten!' wskazuje palcem, każą mu podejść. Biorą za fraki, pałują w przejściu w 4-5 osób aż wypada z pociągu (nie schodzi! WYPADA!). 'Ten, w futrem na kapturze' - wskazuje kolejną osobę, ktora siedziala obok niego... "Zwierzęta futerkowe, pod pałkę, hehe" Znów pobicie pałkami i wyprowadzenie z pociągu...
'Ten' -kolejny razy wysunięty palec wskazujący, kolejna przypadkowa osoba. Ale przecież miała szalik owinięty wysoko wokół szyi, a pan policjant przecież był w stanie poznać wszytskie osoby uczestniczące w zajściach, mimo iż była noc....Nie miał żadnych wątpliwości. Pałowanie, obrażanie, wyjazd z pociagu. W polu widzenia za szybą widać dach podjeżdżającej karetki. Sanitariusze wchodzą do przedziału obok. Za chwilę pojawiają się znów i wychodzą z noszami. Na noszach leży jeden z kibiców. "Bierzemy kogos jeszcze?" "Możemy". Wchodzą. Słowa skierowane do pierwszego lepszego - "Ty, odwróc się... Może być". Znów ta sama procedura - pałka, wyjazd z pociagu. Osoba 'zawinięta' przesiedziała całą drogę nie wychylając nosa z pociągu ani na moment. Czwarta przypadkwoa osoba! Prasa donosi o 39 zatrzymanych, widać chciano dobić do 40, ale w szkole policyjnej nacisk kładziony na matematykę widać nie jest tak wielki jak na kopanie leżącego w trzy osoby. Pada komenda, by przeszukać nasze plecaki. Każą dawać wszytskie, jako że po leżące u góry na miejscach dla bagaży muszą siegać sami, a niektóre z nich leżą daleko to naszych pleców używają jako stołek. Przeszukują drobiazgowo, pytają czyj i ciskają z impetem w właściciela. W jednym z nich odnajdują tabletki przeciwbólowe. "Chyba wiedzieli co ich czeka, hehe' - komentują postaci w maskach na twarzy. Z wagonów zostają wyprowadzane po kolei osoby przedziałami. Słychać tylko jęki, krzyki, uderzenia pałkami. 'Już kurwa! Wypierdalać!'. Stukot butów. 'Gleba kurwa, gleba!'. Znów jęki, śmiechy i wyzwiska. 'Odechce wam się jeździć na mecze, zapamiętacie ten mecz do końca życia' - przekonują nas strażnicy naszego przedziału. Leżymy. Mija z godzina. Jest koło 1 w nocy. Jesteśmy następni w kolejce. Drzwi pzredzialu otwierają sie z hukiem. "Wyjad kurwa, wyjazd! Już!" i kilkanaście słów nienadających się do druku. Wybiegamy. Stojacy w przejściu okladają nas pałkami dla zabawy. Szlag w żebra. Wyskakujemy z pociągu. 'Gleba ,chuje!' Padamy jeden na drugim. Ten, kto upadl za blisko kordonu (plutonu egzekucyjnego?) zostaje potraktowany butem i już wie że musi się przesunąć. Zimny beton, kilka stopni na plusie. Gdy jeden z nas jeszcze w wagonie chciał ubrać kurtkę pogrożono mu pobiciem i powiedziano, ze kurtka nie będzie mu potrzebna. Siadamy po turecku otoczeni kordonem policjantów. Od podłoża zimno jak cholera,kto chciał przysiąść na nogach dostaje ostrzeżenie, że ma siedzieć na tyłku. Pada komenda by wyjmowac dowody osobiste, przyłożyć koło głowy. Załączają kamerę (oczywiscie dopiero teraz, wcześniejszego wypędzania jak bydło i bicia palkami nie filmowali) i kamerują każdego z siedzących. Rzecz jasna w tym momencie nie ma bluzgów, nie ma obijania. Kończą nagrywanie. Wołają każdego po kolei do dwóch typków, jeden targa mną na wszystkie strony jak szmatę, jeden z panów o jeszcze mniej inteligentym wyrazie twarzy niż jego kompan siłuje się z zamkniem dobre pół minuty, obszukuje mnie od kurtki aż po skarpetki. Nic nie znaleźli. Za fraki, popchnięcie ze schodków, kolejny przejmuje za fraki. 'Ryj tutaj, kurwa!' -wskazuje na aparat fotograficzny. Przy głowie znów każe trzymać dowód torzsamości. Legitymuję się legitymacją studencką. 'Student, kurwa?! Pojebało cię?! I jeździsz na rozróby?!" "Na mecze, nie rozróby" - odparowuję. "To się jeszcze okaże, jeszcze się zobaczymy" -dodaje z pewnością siebie. Przejmuje mnie drugi.Spisuje z legitymacji. Kłopot sprawia mu przeczytanie nazwy ulicy, na której mieszkam, ale osoba spisywana obok mnie miała tą samą ulicę w dowodzie i na innym 'stanowisku' jeden policjant drugiemu przedyktował ją na głos, więc osoba przypisana do mnie mówi: 'Taka sama'. Drugi notuje zawzięcie. Za fraki, popchnięcie w przód, polecenie by dołączyć do reszty. Siadamy po turecku na kamieniach, z których tworzy się nasyp na torowisku. Nie musze przypominac o temperaturze i naszym ubiorze (w pociągu było bardzo ciepło). Otoczeni jesteśmy ludźmi uzbrojonymi w pałki. "Jazda kurwa, już!"poganiają nas z powrotem do pociągu. Robią swego rodzaju 'korytarzyk', wpędzają jak bydlo pastewne do pociągu. Uderzenie nieco poniżej kręgosłupa . Uderzenie w dłoń. I tak miałem szczęscie, niektórzy oberwali w tył głowy. Wbiegamy do przedziału caly czas bici. "Gleba kurwa!" -czyli to co zwykle. Padamy jeden na drugiego na ziemię, twarzami na buty, gdziekolwiek się da. Okazuje się, że zawinięto osobę, którą wcześniej już uniewinniono przy obejrzeniu jego twarzy i padły słowa 'To nie ten". Jednak ktoś inny zmienił zdanie i wzięto go, bo miał szarą bluzę... "Czyj Samsung?" -pyta gliniarz. "Mój" -odzywa się jeden z nas. "A amfa?". Marna (która to już dzisiaj?) prowokacja nie udaje się tym razem. Brak odzewu. Nie musze chyba dodawać, że telefonu właściciel nie odzyskał. Leżymy na ziemi. Jest mniej więcej godzina druga. Pacyfikacja trwa, u nas zmeiniono 'straże'. Po godzinie 3 nad ranem ruszamy w kierunku Katowic. Już nieco wiecej swobody. Po oględzinach okazuje się, że w czasie wypędzenia z przedzialu poginęły nam szaliki i inne gadżety klubowe. W względnym spokoju docieramy do Katowic między godziną 4 a 5.
W TEN WŁAŚNIE SPOSÓB PRÓBOWANO NAS NASTRASZYĆ I ZNIECHECIĆ DO WYJAZDÓW I NASZYCH UKOCHANYCH BARW KLUBOWYCH... ALE MY GIEKSO, PRZEMIERZYMY ZA TOBĄ CAŁY ŚWIAT! NIE DAMY SIĘ ZŁAMAĆ W ŻADEN SPOSÓB. BÓL JEST CHWILOWY, A CHWAŁA JEST WIECZNA - TE BARWY TO DLA NAS WARTOŚĆ NAJŚWIĘTSZA!
AMOR OMNIA VINCIT!
Wszystko mogę zeznać pod przysięgą.