12-04-2007, 12:52 AM
A Bullet for my Valentine to mc, emo czy inne gówno? Tez tego wlasnie posluchalem i jest to kwintesencja false metalu
![[Obrazek: f433e6e70962e617.jpg]](http://images39.fotosik.pl/274/f433e6e70962e617.jpg)
Czas przeorania to czas oczyszczenia
Necro Desecrator napisał(a):A Bullet for my Valentine to mc, emo czy inne gówno? Tez tego wlasnie posluchalem i jest to kwintesencja false metalu
Książę napisał(a):Istny to masz jakieś ich płyty?
Książę napisał(a):Twórczość Blood for Blood można zasadniczo podzielić na dwa okresy - ciężki, bostoński HC z uliczno-straceńczym klimatem i street rock'n'roll-owy, obydwie konwencje ich płyt niszczą system i wielkomiejski styl życia bogatych lalek jednym pierdnięciem
Jeżeli mamy jechać dalej z tym moim ulubionym agresywnym HC to kapele takie jak:
Hatebreed - dla mnie jedna z w ogóle naj kapel ever (wiedziałem że ktoś tu wyjedzie z tym co wszyscy mówią, czy to już metalcore, czy hc, że scena ich napiętnowała i chuj tam, nawet czytałem o jakichś określeniach w stylu moshcore - jebać to. Jasta to dla mnie ideał wokalu w takiej muzyce)
Trzymając się wokalisty wypada polecić Icepick, jego solowy projekt
Terror - szybko, wściekle, wpierdol all the time
Raised Fist - szwedzki band, wokalista śpiewa raczej wysoko (może nie tak jak wokal Schizmy, ale też trzeba się przekonać), niektóre z ich numerów to miazga i zniszczenie w klapkach
Można też rzec coś na temat Ramallah, solowego projektu Roba "White trash", frontmana Blood for Blood. Trochę inaczej, ciut elektroniki, mnie album się podobał
Otra Salida - mało znany argentyński band, nagrali jedną płytę. Osobiście uważam hiszpański za najlepszy język do hc
Death Before Dishonor poznałem stosunkowo niedawno i przekonuje się, że może bez czegoś wybitnego (w moim mniemaniu) ale kawał porządnego wściekłego napierdalania
I to już chyba na teraz, na tę godzinę i na ten stan mojego umysłu wszystko na temat rozpierdalaczy u których wściekłość i agresja w postaci czystej i szczerej, a nie wydumanej leje się strumieniami. Poza tym wypada oczywiście polecić klasykę: Agnostic Front, Madball, Warzone, 1125, Schizmę, ale tu często bardziej klasycznie, więcej zwolnień, chociaż każda z tych kapel ma na swoim koncie czy to płyty czy numery gdzie gitary bywają cięższe niż zazwyczaj, tempo nie zwalnia i jest rozjeb.
Mozna się zapoznać jeszcze z Walls of Jericho, słyszałem "All hail the dead" i mnie to nie podeszło bo trochę za bardzo metalowo, ale ciekawe. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie gorzko żałuję. Jak coś jeszcze mi się przypomni to strzele skruchę i poinformuję. Albo może już nie będę nigdy uczynny miły i rzeczowy. Niefm.
Edit: Bullet to jakieś takie pop emo i tego nie biorę pod uwagę, mój wybór to tylko moje ulubione kapele co grają najpaskudniej, ciągle szukam kolejnych. Co do rzekomej "skrajnej lewackości" - cóż mogę na to odpowiedzieć innego niż "dla mnie to nie problem, sram wam na ryje i wycieram dupę włosami"?
Edit kurwa drugi: zacząłem sobie słuchać muzyczki i oczywiście przypomniałem sobie o czym zapomniałem, czyli gwoli sprostowania dorzucam jeszcze oczywiście Sick of it All, oraz wspominane Sworn Enemy i Championa (który nie do końca tu pasuje, reprezentując bardziej melodyjne z gładszym wokalem, charakterystyczne dla nowszej szkoły granie. Za to w postaci najbardziej wybitnej)
Książę napisał(a):A Raised Fist ja cenię równie wysoko "Sound of the Republic" choćby ze względu na ten numerZajebiście perka chodzi, totalny chaos i rozpierdol.
Książę napisał(a):Necro to ty w sercu lewak jesteś, tylko coś ci się w bani popsuło.
Cytat:Powrzucam coś jak będę miał więcej czasu, teraz to trzeba trochę pozarabiać
Wars napisał(a):Dobra, podzieliłem to na dwa tematy, ten funkcjonuje pod taką roboczą nazwą, rzućcie propozycją to zmienie.