No... ładnie było
Dragonforce - ogromne zaskoczenie in plus, to że w taką pogodę rozruszali ludzi to naprawdę nie był przypadek, szkoda że zagrali tylko 4 kawałki, no ale cóż... po Ironach zdobyłem autograf od tego japończyka, który gra tam na gitarze
Frontside - żenada :/ wokalista niech śpiewa w Totemie, bo wychodzi mu to tam znacznie lepiej, chóralne porykiwania, sztampowe, nudne kompozycje, nachalne zżynanie z amerykańskich tuzów metal - core'a jest mocno średnie... po dwóch kawałkach miałem ich serdecznie dosyć
Primal Fear - panowie za bardzo lubią Judas priest, ale na takim koncercie to bynajmniej nie przeszkadza, ale mogliby troszke pokombinować po swojemu, zwłaszcza że jedyny nieco mniej judasowy kawałek - "Nuclear fire" wuypadł zdecydowanie najciekawiej, brawa dla pana Ralfa za występ w latexowym wdzianku - cóż za poświęcenie
Behemoth - nie przepadam za twórczością tej kapeli, ale pokażcie mi inny zespół który na pełnym słońcu potrafi odstawić taki show! Prawda jest taka, że na dzień dzisiejszy Vader przy Behemocie jest niczym.
Kreator - szkoda że do "Pleasure to kill" mieli zjebane brzmienie, ale potem na szczęście było już ok, wprawdzie Mille nie zobaczył "Greatest mosh pit in Europe in polish style" ale ze względu na temperature jestem w stanie zrozumieć dość stonowane reakcje publiki, choć kilkanaście - kilkadziesiąt najwytrwalszych osobników(w tym ja) odstawiło nieźle ładne pogo pod sceną
Nightwish - nie trawie obecnego wcielenia tej kapeli, ale nie da się ukryć że wypadli conajmniej dobrze, szkoda że akustyk zastosował się do panującej od jakiegoś czasu w metalowym światku mody pt. "bas zagłusza wszystko" ale i tak było nieźle, mile zaskoczyli coverem Pink Floyd
Iron Maiden - jak dla mnie koncert życia... dlaczego? ano dla tego że: po pierwsze, był to koncert Iron Maiden, a nie koncert życzeń, jak to czasem z występami legend bywa, po drugie: zawsze chciałęm usłyszeć właśnie te kawałki na żywo! prawdziwy NWOBHM a nie jakieś pierdoły, szkoda że nasi fani "popisali" się skandując "Fear of the dark", sądze że gdybyśmy się darli np. "Wrathchild" to by jeszcze raz wyszli. Ale ciesze się że zobaczyłęm prawdziwie metalowy, lekko kiczowaty, lekko staroświecki metlowy koncert. Kto nie był ten trąba
EDIT: Widzieliście tego technicznego KREATORA, który wyglądałjakby się urwałz Europe?
EDIT2: Czemu prawie wszędzie wszyscy pierdzielą o złym nagłośnieniu, ja jakoś wszystko słyszałem dobrze :/ jakbym chciał mieć taki dzwięk jak na CD to bym se kurna włączył płyte w domu....