• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Marillion
#1

Nie zauważyłem tu osobnego topica dla tej wspaniałej kapeli - więc here it is Smile (przepisuję posta z tematu o progres-rocku)

Hmmm... no własnie... czemu nikt tu nie pisze o Marillion... zwłaszcza o pierwszym okresie działalności z Fishem na wokalu. Własciwie to 4 płyty studyjne, ale jakie:

Script For A Jesters Tear - wyznacznik muzyki Marillion, tytułowy numer już mówi wszystko o kapeli, albo ją pokochasz albo zlejesz (i pójdziesz słuchać ich troje ) He Knows..., The Web, Garden Party, chelsea Monday... dramaturgia przeplata się z ckliwością, napięcie ze swobodnymi gitarowymi solówkami... a wszystko to by dotrzeć do ukoronowania: antywojennego Forgotten Sons - powalającej na kolana suity, z jednym z najwspanialszych finałów w hostorii rocka "Stój - Kto idzie ?!? - Śmierć... Podejdź przyjacielu..." doslownie ciary...

Fugazi - najrówniejsza z płyt Marillion - hitowaty Sssasing na wejście, przyjemny Punch And judy, po to by zagłębic się w Jigsaw, Incubus czy ponure i lodowate She Chameleon - klasa sama w sobie

Misplaced Childhood - koncept album w ktorym na wejściu dostajemy znane chyba przez wszystkich Kayleigh i Lavender, po czym zaczynają sie rozdzierajace suity, które zarówno textami jak i muzyką rozpościerają przed nami obrazy z mojego/ twojego/Fisha/kazdego z nas dzieciństwa - pozycja dla mnie na równi z The Wall Floydów czy In the court Crimsonów

Clutching At Straws - ostatnia pozycja z Fishem w składzie - muzycznie chyba najdoskonalsza : od suiciarskich Warm Wet Circles, poprzez nastrojowe Hotel Hobbies, wręcz taneczne Incommunicado (zalany w pestkę aż po jeden z najpiekniejszych i najbardziej wstrząsających zarazem kawałkow Marillionu - White Russian - geniusz

Warto też napisać o 17-minutowym kawałku Grendel wydanym w wersji singlowej lub na składankach. Wstrzasajacy text na kanwie starogermańskiej legendy o potworze przychodzącym do wioski po daninę z ludzi, a wszystko to okraszone iście progresywną oprawą muzyczną - od ballady, poprzez organowe kościelne granie, natężajacy się pulsujący bas, wykrzykiwany spazmatycznie wokal fisha, by w końcowej części zakończyć się chyba jedną z najwspanialszych gitarowych solowek wszechczasów (nie przesadzam - posłuchajcie)

To tyle - po odejściu Fisha zarówno Marillion z Hogarthem na wokalu jak i Fish solo troszkę zniżyli loty...
Odpowiedz
#2

Zgadzam się z wszystkim, co napisał Buubi.
Cztery pierwsze płyty Marillion - 100% respekt!
Tylko teraz muszę opisać po swojemu ;)

"Script for jester's tear" - debiut zespołu, taki jeszcze trochę niepewny i jakby... trudny. Nie polecałbym nikomu utworu tytułowego na początek. O wiele bardziej np. takie "He knows, you know" - piosenka o nałogu narkotykowym. Już tu słychać niesamowite wokalne zdolności Fisha - kontrasty, drapieżność, łagodność, szept.

Fugazi - czyli wedle żołnierzy w Wietnamie "spieprzone i nie do naprawienia" :) I znowu ta genialna maniera głosu np. w takim "Incubus", ale i Rothery - świetny gitarzysta, gra piękne solówki, w tym utworze, ale szczególnie na...

Misplaced Childhood - a zwł. w utworze "Kayleigh", który pewnie większość Was zna z radia, podobnie jak "Lawendy". I znów niesamowity wokal Fisha np. pod koniec "Heart of Lothian"... Geniusz. "Zbłąkane dzieciństwo" dla mnie nie ma słabych stron, może poza ostatnim utworem.. Mam bardzo osobisty stosunek do tego albumu i właśnie on jest mym ulubionym. Nie najlepszym, bo nim jest

Clutching at straws - ale tu już wszystko, co chciałem o nim napisać, zawarł Buubi.

Genialne teksty, świetny głos, piękne solówki Rothery'ego - Marillion z Fishem to jest właśnie to. A co było potem ?
Słyszałem niektóre utwory z "Brave" i "Marbles" i, niestety głos S. Hogartha mym zdaniem nie może się równać z Fishem. Nie mówię tak, bo np. tak uważa/ało większość (z p. Beksińskim na czele), tylko po prostu Fish był zbyt oryginalny, toteż każdy inny wokalista miał b. trudne zadanie, a S. Hogarth (wg mnie, oczywiście) jemu nie podołał. Ale może jeszcze dam szansę, jak jakiś znajomy kupi "Marbles" bądź inszy album... Fisha solo nie słyszałem. Ale sięgnę po niego- nie wiem czy w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno.
Odpowiedz
#3

Ja mysle iż problem nie lezy tu w opuszczeniu zespołu przez Fisha (choc jest on o wiele lepszym wokalistą od Hogartha) ale w zmianie podejścia do muzyki reszty kapeli - z prog-rocka w kierunku prog-pop-rocka - jakkolwiek by to brzmialo to chodzi o skomercjalizowanie muzyki. I chyba dlatego Fish opuścil zespół bo na jego późniejszych solowych płytach słychać iż wciąż starał sie grać w starej konwencji, w przeciwieństwie do (moim zdaniem) podupadających z płyty na płytę Marillionów...

PS. Co do Beksińskiego to chylę czoła jesli chodzi o propagowanie dobrej muzy z Polsce- sam padłem jego "ofiarą" w dawnych czasach hehe
Odpowiedz
#4

Będę szczery, nie miałem jeszcze okazji, by z tym zespołem się zapoznać. Takiej muzyki słucham często, a jakoś nigdy na płyty Marillion nie trafiłem. Co moglibyście polecić mi na początek? Chciałbym nadrobić zaległości, a nie wiem od której płyty najlepiej zacząć.
Odpowiedz
#5

Kamael napisał(a):Będę szczery, nie miałem jeszcze okazji, by z tym zespołem się zapoznać. Takiej muzyki słucham często, a jakoś nigdy na płyty Marillion nie trafiłem. Co moglibyście polecić mi na początek? Chciałbym nadrobić zaległości, a nie wiem od której płyty najlepiej zacząć.

Misplaced Childhood lub Clutching At Straws - szczytowe dokonania grupy z Fishem na wokalu, z pewnością bardziej przystępne od Fugazi. Choć ja zaczynałem od debiutu - Script For a Jesters Tear i się nie zawiodłem. Misplaced jest chyba najbardziej melodyjna i okraszona njabradziej znanymi kawałkami Marillionu: "Kayleigh" i "Lavender" - choć dla mnie te "hity" to tylko dodatek do własciwej suitowej części płyty i nie lubię jak ludzie kojarzą tą kapelę z tymi dość komercyjnymi numerami Smile
PS tylko nie bierz na poczatek późniejszych płyt z Hogarthem na wokalu, bo po prostu są o niebo słabsze i że tak rzekne bardziej pop-rockowe niż prog-rockowe Evil or Very Mad
Kamael: dzięki za radę. a na przyszłość - korzystaj z funkcji "edit".
Odpowiedz
#6

nie naleze do osob ktore znaja marillion bardzo dobrze ale lubie ich posluchac...juz dawno temu zakochalam sie w Dont hurt yourself i ta milosc nie przechodzi!
Odpowiedz
#7

Własnie przesłuchałem Marbles i zweryfikowałem swoją opinię o Marillionie z Hogarthem zamiast Fisha. Na Marbles po prawie 20 letnim zjeździe w kierunku pop-rocka chłopaki znowu powrócili do progresywnego grania. Rozpoczynający płytę The Invisible Man (jak zresztą i reszta albumu) zabija na miejscu swoja przestrzennością i eklektycznością - polecam tym którzy każdy następny krążek Marillionu po odejściu Fisha po jednym przesłuchaniu odkładali na zakurzoną półkę (no może za wyjatkiem Brave).
Odpowiedz
#8

Ja bardzo słabo znam Marilion ale po pochlebnych recenzjach "Marbles"postanowiłem sobie ją "skołować" Big Grin Mam jakieś dziwne dwu płytowe wydanie Laughing no ale co tam ludzie ta płyta zabija a szczególnie wyżej wymienione przez Buubiego "The Invisible Man" stary koncówka tego utworu poprostu zabija muzyczny orgazm Smile
Odpowiedz
#9

Świeta racja TooLfan - ale mimo wszystko uważam iż jeszcze więcej emocji potrafią dostarczyć pierwsze 4 płyty Marillion. Marbles jest piekna, ale przy tamtych to jedynie namiastka, a takie kawałki jak "Forgotten Sons", "White Russian", "Grendel" czy cała "Misplaced Childhood" to arcydzieła na miarę Dark Side Floydów (i jestem w pełni świadomy wagi tych słów).
Odpowiedz
#10

Niemniej jednak stwierdziłem ostatnio, że "Clutching at straws" jest najlepsza. Szczególnie zagrywki Rothery'ego - jego gitara nieco przypomina Gilmoura (a na tym albumie Rothery wg mnie przewyższa gitarzystę PF). Po prostu niesamowity klimat ma ta płyta, atmosfera jak z wielkomiejskich pubów i ulic po północy (mimo, że nie znoszę używać patetycznych, rozklejających się i wzniosłych słów o muzyce, tutaj tego nie można inaczej określić). Pierwsze cztery utwory + "White Russian" i "Sugar Mice" to jest mistrzostwo świata i jazda obowiązkowa. Gdyby nie "Incommunicando" (niestety, niektóre elementy w Marillionie wkurzają, zbyt zalatują neoprog-rockiem i to usilnie), to by była płyta genialna.

A "Dark side" wg mnie nie jest wcale taki dobry Wink Jest może kultowy, klasyczny, kanon, nie wypada krytykować, etc., ale ustępuje IMO co najmniej czterem płytom Pink Floyd i na pewno tej płycie Marillion Wink
Odpowiedz
#11

Dokładnie - Clutching to odzwierciedlenie atmosfery barów izaduchu wielkich metropolii oraz człowieka w nich zagubionego i nierzadko szukającego pocieszenia w alkoholu (Incommunicado = zalany w pestkę). Co do Wymienionego Incommunicado to chłopaki potrzebowali jakiegoś wesołego hitu na singla Big Grin Krew mnie zalała jak recenzent w teraz Rocku dał jej 3,5 gwiazdki (słabej moim zdaniem Holiday In Eden dał 5). Płytka powala i basta, choć osobiście wolę Misplaced Childhood czy Script... .

Co do płytek z Hogarthem miast Fisha to naprawde polecam najnowsza Marbles i może Brave. Reszta niestety ponizej poziomu wyznaczonego przez 4 pierwsze albumy.

Zaś co do Dark Side (moze to Offtop w tym temacie) to tu sie nie zgodzę Big Grin gdyz dla mnie jest to płyta skonczona i doskonała. Nie twierdze ze jest najlepsza z floydowych albumów. U mnie stoi na równi z Wish..., The Wall, Atom... i Final Cut (wbrew opinii wielu bardzo cenię tą własciwie solowa płyte Watersa). sa to płyty nie mające słabych punktów (może oprócz AHM na której geniusz objawił się w numerze tytułowym i w Śniadaniu Alana, zaś reszta moglaby nie istnieć Smile
Odpowiedz
#12

pamietam, jak pral nas tym nauczyciel angielskiego, dzięki niemu polubiłem kapelkę.Debiut Imo najlepszy , a to za sprawa genialnego Forgotten Sons.Szacunek dla zespołu, choc nie wszystkie płyty mnie sie podobaja...
Who's gonna teach you how to dance?
Who's gonna show you how to fly?
Who's gonna call you on the lame-dope-smoking,
Slackin' little sucker you are?
Odpowiedz
#13

Nevermore napisał(a):pamietam, jak pral nas tym nauczyciel angielskiego, dzięki niemu polubiłem kapelkę.Debiut Imo najlepszy , a to za sprawa genialnego Forgotten Sons.Szacunek dla zespołu, choc nie wszystkie płyty mnie sie podobaja...

OooOoO - Forgotten Sons - ten numer po prostu wgniata w ziemię, rozbudowaną forma muzyczną, wstrząsającym textem i porażającym antywojennym finałem

"Halt who goes there ??? - Death.. - approach friend...

You're just another coffin on its way down the emerald aisle
When your children's stony glances mourn your death in a terrorist's
smile
The bomber's arm placing fiery gifts on the supermarket shelves
Alley sings with shrapnel detonate a temporary hell
Forgotten Sons"

Geniusz...
Odpowiedz
#14

Oż. ... jakoś dwa miesiące temu znalazłemm w domu starą płytę, Marillion - Misplaced Childhood. Po paru przesłuchaniach byłem zakochany. Smile

-Pseudo Silk Kimono
-Kayleigh
-Waterhole
-Lavender

to cztery moje ulubione z tegoż zestawu.

Potem dorwałem się do Fugazi. Ta już nie podobała mi się aż tak bardzo, ale też jest niezła.
Teraz z całą pewnością zapoluję na jakieś inne albumy Wink
Odpowiedz
#15

Hmm ...
Marillion to jedna z moich ulubionych progresywnych kapel . Mimo , że mam tylko 4 plytki (bardzo tego zaluje ) , a dokladnie te ktore zostaly wymienione w pierwszym poscie . No ale jak to mowia - nie liczy sie ilosc a jakosc . W tym wypadku na naprawde wysokim poziomie . Tym co wyroznia ten zespol posrod innych zespolow progresywnych , oprocz rozbudowanych kompozycji , to wspanialy wokal Fish'a . Bardzo specyficzny (bardziej pasuje do teatru ) swoja droga . Potrafi zaspiewac bardzo cichutko , poprzez spiew opowiadac rozne zdarzenia , korzystajac przy tym z pieknego falseciku , ale potrafi takze wspaniale , ekspresyjnie czasami wprost histerycznie wyspiewac dana fraze.Pisal takze bardzo interesujace i dziwne teksty . Nagrali 2 (nie jestem pewien ) koncept albumy - pierwszy " Misplaced Childhood " traktujacy o refleksjach na temat dziecinstwa i jego wplywie na doroslych ludzi i ich zycie . Natomiast drugi " Clutching At Straws" opowiada o alkoholizmie i o samotnosci u szczytu slawy .
Moja ulubiona plyta (Z tych ktore oczywiscie posiadam ) jest " "Script for jester's tear" " , czyli wspanialy debiut , wlasciwie kwintesencja stylu Marillion . Moje ulubione utwory to " Forgotten Sons " , " Scipt .... " , " He Knows " , " Jigsaw " , " Punch And Judy " itd. Ogolnie kapelka naprawde wybitna , dzieki genialnemu wokalowi Fish'a , wspanialych rozbudowanych kompozycjach i wirtuozerii intrumentalnej . Szczerze polecam fanom progresji .
pozdrawiam
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości