09-15-2005, 12:22 PM
Kołatanie
W ospałych ramionach czasu
Jeszcze jedno westchnienie dedykuje Tobie
Bo Tyś jedyną królową mego serca co w władanie oddałem
Konam w boleści tęsknoty,
Co płaczem anioła śmierci...
W misternych krokach obłąkania
Przykrył moją twarz płaszczem szkarłatnych leków
I podążam białym trybularzem
Gdzie posadzki nie jedną łzę przyjęły na swe łono,
Nie jedno zmartwienie spłodziły w swych najskrytszych snach
Umiłowałem piękno jakie darował Pan
Lecz nigdy nie umiłuję bólu rozstania
co celebrowane przez zastępy szatana
Skonałem?
Źrenice cicho biegną pod ciemnymi powiekami.
Na dnie trumienki tulę płat miniony.
Szmaragdem pachnie jak nocne wołanie.
Tak cicho w pałacu ruszonym powoli,
Ktoś złośliwie skrobie o martwą koronę.
Co jeszcze kryją zamknięte dłonie
Gdzie woń liliowa sączy katatonie
- Gdy wytchnienie imieniem zguby
Trzepoczą czarne skrzydła rozpaczy
Gdy w krainie marzeń darowano nam jeszcze jedną chwilę
Pozwól moim zmysłom upajać się pięknem
Co pobudza me trzewia, serca kołatanie...
Czy pamiętasz te chwilę?
Gdy oddając się rozkoszy zapomnieliśmy o świecie...
Gdy wszelakie nasze zmysły odpłynęły na daleką wodę
By przybić do portu nadziei
I dech z naszych piersi stał się jednością
Człek z człekiem za dłonie tchnienie smutku spina,
Deptając grób pusty, obszyty kadzidłem.
Godzina wybiwszy imię swoje, mija.
Czuję - pomnik mój pachnie szarożółtym mydłem.
Smak brzęczący trwale rani,
Dziewczynka kłos zrywa - radosne milczenie
I nic na skrzepniętym oddechu nie rodzi się wtórnie
Ani w pustce pastwisk, ani w krtani błotnej.
To jedynie milczenie co snem konania jawi się
W ospałych ramionach czasu
Jeszcze jedno westchnienie dedykuje Tobie
Bo Tyś jedyną królową mego serca co w władanie oddałem
Konam w boleści tęsknoty,
Co płaczem anioła śmierci...
W misternych krokach obłąkania
Przykrył moją twarz płaszczem szkarłatnych leków
I podążam białym trybularzem
Gdzie posadzki nie jedną łzę przyjęły na swe łono,
Nie jedno zmartwienie spłodziły w swych najskrytszych snach
Umiłowałem piękno jakie darował Pan
Lecz nigdy nie umiłuję bólu rozstania
co celebrowane przez zastępy szatana
Skonałem?
Źrenice cicho biegną pod ciemnymi powiekami.
Na dnie trumienki tulę płat miniony.
Szmaragdem pachnie jak nocne wołanie.
Tak cicho w pałacu ruszonym powoli,
Ktoś złośliwie skrobie o martwą koronę.
Co jeszcze kryją zamknięte dłonie
Gdzie woń liliowa sączy katatonie
- Gdy wytchnienie imieniem zguby
Trzepoczą czarne skrzydła rozpaczy
Gdy w krainie marzeń darowano nam jeszcze jedną chwilę
Pozwól moim zmysłom upajać się pięknem
Co pobudza me trzewia, serca kołatanie...
Czy pamiętasz te chwilę?
Gdy oddając się rozkoszy zapomnieliśmy o świecie...
Gdy wszelakie nasze zmysły odpłynęły na daleką wodę
By przybić do portu nadziei
I dech z naszych piersi stał się jednością
Człek z człekiem za dłonie tchnienie smutku spina,
Deptając grób pusty, obszyty kadzidłem.
Godzina wybiwszy imię swoje, mija.
Czuję - pomnik mój pachnie szarożółtym mydłem.
Smak brzęczący trwale rani,
Dziewczynka kłos zrywa - radosne milczenie
I nic na skrzepniętym oddechu nie rodzi się wtórnie
Ani w pustce pastwisk, ani w krtani błotnej.
To jedynie milczenie co snem konania jawi się
Ból, zaś misterny miał oczęta brwiste,
Pogrążyły się w ciszy i nią pierwsze stały.
Akt brzemię pokorne naznaczał poklaskiem,
Chwaląc trwogi Siewcę, skrwawionego żalem
Pogrążyły się w ciszy i nią pierwsze stały.
Akt brzemię pokorne naznaczał poklaskiem,
Chwaląc trwogi Siewcę, skrwawionego żalem