06-16-2005, 06:40 PM
Ostatnio jeden z takich "bardów", wpadł na osiedle kulejąc niemiłosiernie. Mówił że klepał się z dziesiątką dresów (wiadomo z jakim wynikiem), no i poniósł lekkie straty w postaci skręconej nogi.
Po okolicy kręciły się dwie grupy samic.
Gdy spotkaliśmy pierwszą, stękał głośno przy każdym kroku i syczał, dopóty, dopóki jakaś ślicznotka nie zainteresowała się jego sytuacją.
Przy drugiej grupie, okazało się że nasz kolega ozdrowiał w tajemniczych okolicznościach, albowiem kopnął 'chorą' nogą piłkę jakimś dzieciakom, najwyżej i najmocniej jak potrafił (w stonę nieba oczywiści). Reakcje oczywiste - ochy, achy samic.
Później wciskał nam, że chyba mu się jakoś noga zastawiła sama i wogóle że kopał piłkę inną nogą.
Po okolicy kręciły się dwie grupy samic.
Gdy spotkaliśmy pierwszą, stękał głośno przy każdym kroku i syczał, dopóty, dopóki jakaś ślicznotka nie zainteresowała się jego sytuacją.
Przy drugiej grupie, okazało się że nasz kolega ozdrowiał w tajemniczych okolicznościach, albowiem kopnął 'chorą' nogą piłkę jakimś dzieciakom, najwyżej i najmocniej jak potrafił (w stonę nieba oczywiści). Reakcje oczywiste - ochy, achy samic.
Później wciskał nam, że chyba mu się jakoś noga zastawiła sama i wogóle że kopał piłkę inną nogą.