08-27-2005, 11:47 PM
a ja czasem sobie mysle ze jestesmy sami we wszechswiecie, znaczy nasza droga jest sprawa stricte osobista i wszystkie zwiazki i inne relacje z ludzmi to tylko epizody z ktorych mozemy nauczyc sie jakiejs lekcji wspomagajacej nas w naszej podrozy, podrozy, ktora tak czy inaczej odbywamy sami...
ale z drugiej strony, skoro czlowiek jest ekwiwalentem kosmosu, zjednoczenie z drugim czlowiekiem rownaloby sie zjednoczeniem z kosmosem. tylko czy pelne zjednoczenie z innym czlowiekiem jest mozliwe...?
moim zdaniem pytanie "razem czy w pojedynke" daje sie rozwiazac tylko na poziomie funkcjonalnym, ba powiedzialbym nawet ze fizjologicznym...
bo teoria jednym a zycie to juz zupelnie co innego...
edit:
jedym slowem leibseigene przeintelektualizowane rozmyslania po winie
ale z drugiej strony, skoro czlowiek jest ekwiwalentem kosmosu, zjednoczenie z drugim czlowiekiem rownaloby sie zjednoczeniem z kosmosem. tylko czy pelne zjednoczenie z innym czlowiekiem jest mozliwe...?
moim zdaniem pytanie "razem czy w pojedynke" daje sie rozwiazac tylko na poziomie funkcjonalnym, ba powiedzialbym nawet ze fizjologicznym...
bo teoria jednym a zycie to juz zupelnie co innego...

edit:
jedym slowem leibseigene przeintelektualizowane rozmyslania po winie
