08-26-2005, 08:31 PM
nie ma złych partnerów samych w sobie, są tylko źle dobrani (:
dla mnie sam dojazd nie jest aż takim problemem jeśli chodzi o związki na odległość - to da się przeskoczyć.
ale tego specyficznego 'bycia', świadomości, że ta osoba jest zawsze na wyciągnięcie ręki, że ty w razie czego jesteś blisko, nie da się niczym zastąpić. to zupełnie co innego tęsknić do kogoś, kto mieszka kilka ulic dalej, a kogoś, od kogo dzielą długie kilometry.
w tym tkwi jakieś rozgorączkowanie, taka para nie może pozwolić sobie podczas spotkania na marnowanie czasu, bo dla niej jest tak cenny, i na ogół krótki, że musi czerpać jak najwięcej z każdej chwili. tak, ma to swój urok, ale też kilka wad, ne?
poza tym często różne rzeczy trafiają w nas zupełnie niespodziewanie, wtedy potrzeba drugiego człowieka do jakiegoś ustabilizowania się, osiągnięcia spokoju. i nie o rozmowę najczęściej chodzi. ciężko wtedy przeskoczyć fizyczny dystans.
nie mam za sobą związku na odległość, ale mój kochany przyjaciel mieszka dobre 6 godzin tłuczenia się z wpizdu pkp, więc widujemy się dość rzadko, kilka razy do roku. jak dotąd żaden gad, żaden list czy zarwana noc rozmów przez skype'a nie zdołała mi zastąpić chwil, które spędzaliśmy razem.
i nie mam pojęcia jak takie osoby przezwyciężają pustkę po wyjeździe bliskiego. ja na ogół przez 2-3 dni po wyjeździe kogoś takiego ode mnie, czy też nawet skończonej zjazdowej imprezie albo konwencie, łażę jak struta ^^
dla mnie sam dojazd nie jest aż takim problemem jeśli chodzi o związki na odległość - to da się przeskoczyć.
ale tego specyficznego 'bycia', świadomości, że ta osoba jest zawsze na wyciągnięcie ręki, że ty w razie czego jesteś blisko, nie da się niczym zastąpić. to zupełnie co innego tęsknić do kogoś, kto mieszka kilka ulic dalej, a kogoś, od kogo dzielą długie kilometry.
w tym tkwi jakieś rozgorączkowanie, taka para nie może pozwolić sobie podczas spotkania na marnowanie czasu, bo dla niej jest tak cenny, i na ogół krótki, że musi czerpać jak najwięcej z każdej chwili. tak, ma to swój urok, ale też kilka wad, ne?
poza tym często różne rzeczy trafiają w nas zupełnie niespodziewanie, wtedy potrzeba drugiego człowieka do jakiegoś ustabilizowania się, osiągnięcia spokoju. i nie o rozmowę najczęściej chodzi. ciężko wtedy przeskoczyć fizyczny dystans.
nie mam za sobą związku na odległość, ale mój kochany przyjaciel mieszka dobre 6 godzin tłuczenia się z wpizdu pkp, więc widujemy się dość rzadko, kilka razy do roku. jak dotąd żaden gad, żaden list czy zarwana noc rozmów przez skype'a nie zdołała mi zastąpić chwil, które spędzaliśmy razem.
i nie mam pojęcia jak takie osoby przezwyciężają pustkę po wyjeździe bliskiego. ja na ogół przez 2-3 dni po wyjeździe kogoś takiego ode mnie, czy też nawet skończonej zjazdowej imprezie albo konwencie, łażę jak struta ^^