Loudness -
MaFFej - 03-25-2006
Długo się przymierzałem żeby założyć ten topic, ale w końcu to zrobiłem (jak widać zresztą)

:!: Może i nikt się nie wypowie albo ktoś go od razu zaora

, ale jak mawiają "nie spróbujesz - nie przekonasz się"

. Na początek dam troszkę informacji biograficzno-historycznych:
Loudness to chyba najpopularniejszy (przynajmniej kiedyś

, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku ) japoński band metalowy (rockowy to może nie - X-Japan zapewne Ich wyprzedza). Grupa najczęściej kojarzona jest z tradycyjnym/staroszkolnym heavy oraz z tzw. 'metalem lat 80' (80s metal). Dziś o Loudness słyszało niewielu - co najwyżej miłośnicy gitarowych brzmień rodem z 'Kraju Kwitnącej Wiśni', ciekawscy (jak ja) czy 'staruszkowie', którzy w latach 80 słuchali metalu i nie bali się przyjąć dźwięków pochodzących zza Europy i USA. Przez 25 lat swojej działalności (19 studyjnych albumów, 7 live'ów, kilka EPek/MaxiSingli oraz oczywiście multum zwyczajnych singielków!) grupa otarła się o wiele gatunków rocka/metalu poczynając od melodyjnego heavy/speed (pierwsze 4 albumy); poprzez hard'n'heavy (na "TiTE"); h'n'h z pewnymi glamowymi naleciałościami (jak ktoś powie, że wyglądali wtedy jak cioty to się muszę zgodzić

) - muzyka przybrała bardziej 'przebojową' otoczkę zachowując przy tym jednak wysoki poziom kompozycyjny (następne 2 albumy); znowóż klasyczny heavy/hard (kolejne dwie płytki); alternatywny metal, w którym zderzało się hard/heavy/speed/thrash z pewnym rock'n'rollowo-stonerowym powiewem (kolejne dwie); piekielnie eksperymentalną wariację na temat wymienionego wcześniej stylu (następne trzy), aż po dzisiejszą formę (narazie 5 albumów), którą najkrócej określić można mianem nowoczesnego oraz alternatywnego heavy/thrash... Przez te wszystkie lata w obozie Loudness dochodziło do sporych roszad osobowych (zespół miał choćby trzech wokalistów: 'oryginalnego' Minoru Niiharę, amerykańczyka Mike'a Vescerę oraz Masakiego Yamadę z EZO), był nawet moment, że w formacji ze starego składu pozostał tylko lider Akira Takasaki (gitara).
Jak widzimy dużo się u Nich działo i wiele rzeczy grali

.
Tak mniej-więcej wygląda mój loudnessowy Top3 :
1. "The Law of Devil's Land", "Disillusion" (dwa klasyczne albumy) oraz "Spiritual Canoe" (pierwszy reunijny)
2. "Loudness" (pierwszy z Yamadą), "Biosphere" (trzeci reunijny) i "Devil Soldier" (nagrany po debiucie)
3. "Thunder in the East", "The Birthday Eve" (debiut), "Hurricane Eyes"
Słucham... kto zna?
-
RamzeS - 03-25-2006
Niewiele mogę powiedzieć.Wiele lat temu miałem okazję ich usłyszec.Traktowalo się to wówczas troche jak ciekawostkę-ot,"japońce metal grają,no no"...Wielkiego wrażenia jednak na mnie to nie zrobiło...Ponieważ zaś słuch o nich w zasadzie wszelaki zaginął,to nawet byłem pewny że nie istnieją.
-
MaFFej - 03-25-2006
R_amze_S napisał(a):Wiele lat temu miałem okazję ich usłyszec.Traktowalo się to wówczas troche jak ciekawostkę-ot,"japońce metal grają,no no"...
Dokładnie tak było, to całkiem normalny odruch

.
R_amze_S napisał(a):Wielkiego wrażenia jednak na mnie to nie zrobiło...
A co do tego 'braku zaciekawienia' to się nawet nie dziwię gdyż grupa zawsze podchodziła do zagadnienia metalu inaczej niż europejskie i amerykańskie grupy. Mnie początkowo muzycznie także niezbyt zainteresowali tym bardziej, że najpierw spotkałem się z Ich wydawnictwami z tzw. "atlantyckich lat" (grali wtedy ten troszke glamujący i "piosenkowy" hard/heavy), które widocznie odstają od pozostałych dokonań (chyba mimo wsyzstko "in minus").
R_amze_S napisał(a):Ponieważ zaś słuch o nich w zasadzie wszelaki zaginął,to nawet byłem pewny że nie istnieją.
Po wydaniu w 1991 r. drugiego i zarazem ostatniego albumu z Mike'm Vescerą (gość zdzierał gardło m.in. w Obsession oraz u Yngwie Malmsteen'a) grupa wyraźnie zamknęła się w Japonii i zbytnio nosa z tamtąd nie wychylała. Dopiero dzisiaj postanowili o sobie przypomnieć: ostatni album doczekał się europejskiego wydania, pozatym zawitali do USA z trasą koncertową (ostatnio grali tam... 18 lat temu!!!). BTW tak naprawdę całkiem głośno było o zespole tylko przy okazji premiery "TitE", potem wrzawa troszkę zelżała.
-
statekx - 03-25-2006
Jako ze lubie sobie czasem poeksperymentowac to wlasnie w takim jednym eksperymencie natrafilem na Loudness.

Calkiem niedawno nawet. Udalo mi sie do tej pory przesluchac dwa albumy Thunder in the East i Lightning Strikes, ostatnio z wiekszym naciskiem na ten pierwszy. Na poczatku taki klasyczny rowny heavy metal w japonskim wykonaniu mnie nie porwal. Lecz nie oznacza to, ze sie zawiodlem, wrecz przeciwnie bo siegnalem po niedlugim czasie po nastepny album (LS). Ostatnio odswiezylem sobie TITE i doszedlem do wniosku, ze jest bardzo dobry. To nie tylko odpierdolony metal, tam jest kĎ
rwa wiecej zaangazowania niz na wiekszosci albumow IM. Niektore kawalki az tryskaja od dopracowania i staran jakie w nie wlozono, a czegos takiego az milo sluchac. IM ze swoimi albumami odpierdolcami moze spierdalac (nie mowiac tu oczywiscie o calej tworczosci). Nie moge powiedziec w tej chwili za duzo, ciekaw jestem reszty ich roboty
-
MaFFej - 03-25-2006
statekx napisał(a):Udalo mi sie do tej pory przesluchac dwa albumy Thunder in the East i Lightning Strikes, ostatnio z wiekszym naciskiem na ten pierwszy.
"TitE" uznawany jest oficjalnie za pierwszą próbę "podboju Ameryki". Album jest wyraźnie bardziej chwytliwy oraz bardziej "piosenkowy" - nieco mniej tu metalu a więcej hard rocka. Brzmi to troszkę jakby band heavy metalowy chciał zagrać hard rocka lub hard rockowy - heavy metal

. Efekt ogólnie bardzo dobry i płytka udana. Ja tylko troszkę ubolewam, że grupa odcięła się od swoich speedowych korzeni na rzecz bardziej hard/heavy grania. A co do "Lightning Strikes" - płytka jest nieco zrąbana produkcyjnie (za lekko!

), brak tu troszeczkę iskry a momentami... hmm... posłuchajcie "Let it Go" to praktycznie pop-rockowy numer (choć - jakby nie patrzeć - całkiem niezły). Album niewątpliwie gorszy niż "TitE", ale z drugiej strony jak słucham takich numerów jak "Ashes in the Sky / Shadows of War", "1'000 Eyes" czy "Black Star Oblivion"... ehhh...
statekx napisał(a):Nie moge powiedziec w tej chwili za duzo, ciekaw jestem reszty ich roboty 
Polecam te najstarsze, najklasyczniejsze, najbardziej metalowe i najsurowsze albumy ze wskazaniem na "TLoDL" oraz "Disillusion". Zresztą spójrz tylko na mój Top3

.
Ciekawostką jest to, że każdy album Loudness jest praktycznie inny. Jak potem sięgniesz po płytkę z Yamadą czy któryś z ostatnich albumów na pewno się zdziwisz, że to ten sam zespół.
statekx napisał(a):To nie tylko odpierdolony metal, tam jest kĎ
rwa wiecej zaangazowania niz na wiekszosci albumow IM. Niektore kawalki az tryskaja od dopracowania i staran jakie w nie wlozono, a czegos takiego az milo sluchac.
Miło słyszeć. No i mocne słowa (co do IM).
-
Nevermore - 03-25-2006
Nie znam bo ogólnie nie interesuje mnie azjatyckie granie.Ale chętnie poznam jak mowicie ze dobre, który album najlepszy z tych heavy metalowych?
-
MaFFej - 03-25-2006
Jeśli interesuje Ciebie stuprocentowy heavy metal to poleciłbym jakiś album z pierwszych czterech (najbardziej heavy-speedowych) z naciskiem na "Disillusion" oraz "The Law of Devil's Land", a potem na "Devil Soldier". A jeden? Jak już to chyba wybrałbym z bólem serca "Disillusion" (płyta została wydana w dwóch wersjach językowcyh - angielskiej i japońskiej, pierwsza ma jeden numer więcej

).
-----------
Przed chwilą dowiedziałem się, że Steve Smyth aktualnie grający w Nevermore przyznał się (bodajże w ostatnim wydaniu "Guitar One") do tego, iż jest fanem Loudness. A to, że chłopaki z Death Angel wymieniają grupę wśród swoich głównych inspiracji to już wiadomo... To taka mała ciekawostka

.
-
Tuomasss - 03-28-2006
Przyznam się od razu że wcześniej o Loudness nie słyszałem. Zapuściłem sobie jednak, za Twoją radą MaFFej, album Disillusion. No i urwało mi łeb przy samym dupsku! To jest świetne, aż mi głupio, że nie usłyszałem tego wcześniej.
-
de7th - 03-28-2006
W takim razie wypada, żebym posłuchał, pomimo mojego stosunku do japońskiego metalu...
-
MaFFej - 03-28-2006
Tuomasss napisał(a):Przyznam się od razu że wcześniej o Loudness nie słyszałem.
Hehe... ja troszkę ponad półtora roku temu też nie, więc się nie przejmuj tym zbytnio

. Odpuszczam Tobie Twoje winy

.
Tuomasss napisał(a):Zapuściłem sobie jednak, za Twoją radą MaFFej, album Disillusion. No i urwało mi łeb przy samym dupsku!
No ba! W takim razie zapuść sobie jeszcze "The Law of Devil's Land" i wtedy jak chłopaki Tobie poprawią to i dupsko nawet nie zostanie

. "TLoDL" jest albumem stylistycznie utrzymanym w podobnych klimatach jak "Disillusion" (oraz równie udanym). A jeśli chesz poczuć moc nowocześnie
za/
nagranego heavy/thrash to "Spiritual Canoe" bardzo, bardzo polecam (to jak grupa podeszła tu do zagadnienia heavy przypomina mi krok Slayera z "GHUA")! Aha... miło słyszeć, że się podoba

.
de7th napisał(a):W takim razie wypada, żebym posłuchał, pomimo mojego stosunku do japońskiego metalu...
No koniecznie musisz nadrobić

. Jeszcze jedno: z jakimi japońskimi grupami się zetknąłeś?
-
de7th - 03-28-2006
MaFFej napisał(a):No koniecznie musisz nadrobić
. Jeszcze jedno: z jakimi japońskimi grupami się zetknąłeś?
Spotkałem się z jakimś nurtem "j-rock" i zespołem X-Japan. Polecał mi to taki znajomy goth... Pedalstwo jakich mało

, cały ten Visual Kei należałoby bezwzględnie zaorać
Ale z tego, co piszesz, Loudness nie ma z tym nic wspólnego, więc czas przesłuchać
-
MaFFej - 03-28-2006
de7th napisał(a):Spotkałem się z jakimś nurtem "j-rock" i zespołem X-Japan. (...) Pedalstwo jakich mało
, cały ten Visual Kei należałoby bezwzględnie zaorać 
Ha! Tak myślałem, że słyszałeś jakiś shit z pod znaku VK lub j-rocka. Ja osobiście też nieznoszę takiego typowego japońskiego rocka, nie ważne czy starego/"klasycznego" jak X-Japan czy nowszego/nowo-rockowo-metalowego w stylu tych całych przeklętych Dir en Grey'ów, Gacktów czy innych Bloodów.
de7th napisał(a):Ale z tego, co piszesz, Loudness nie ma z tym nic wspólnego...
Ogólnie to nie. Jedynie w latach 1986-88 mieli dosyć mocno ciotowaty (choć nie visual key'owy) image - o tym już wspominałem (troszkę chwilami wyglądali wtedy jak mix Aerosmith z G'n'R + momentami zbytnio kolorowe ciuszki :?

). Sama muzyka (na szczęście

) na tym nie ucierpiała i nie ma kompletnie nic wspólnego z j-rockiem czy też visualem.
PS. Ja bym jeszcze ewentualnie z bólem mógł przeboleć image co poniketórych v-key'owych zespolików jeśli chociaż muzyka przez nie prezentowana byłaby na dobrym poziomie...
EDITED
-
Dżemik - 03-28-2006
A ja bym ladnie poprosil o jakas mp3, cobym mogl sie przekonac o fenomenie Loudness. ;o
-
MaFFej - 03-28-2006
W takim razie dla ciekawskich dam parę linków do interesujących miejsc w sieci gdzie można nie tyle "downloadnąć" co przesłuchać kilka numerów Loudness. Jest tylko jeden mały minus... nigdzie tam nie ma najbardziej reprezentatywnych i najlepszych numerów grupy, każdy z nich ma jakieś małe "ale" (dla przeciętnego słuchacza, takiego maniaka jak ja to nie dotyczy aż tak bardzo

). W takim razie są o wiele większe szanse, że po ich przesłuchaniu prędzej się zniechęcicie do zespołu niż nim zaciekawicie

. Ale co tam... Na początek dam jednego linka, w razie jakiegoś większego zaciekawienia dorzucę kolejne.
------------------
⢠http://myspace.com/loudnessfortheusa â˘
ten myspace pełnił poniekąd funkcę "petycji", która miała na celu sprowadzić Loudness ponownie do USA. W tym momencie jest to już kompletnie nieaktualnie gdyż zespół jest... w trasie po Stanach

(powrócili do USA po 18 latach nieobecności w tym kraju). Na tej stronce możecie przesłuchać 4 numery pochodzące z dwóch chyba najbardziej populanych w Stanach albumów bandu (obok "Hurricane Eyes" i dwóch płytek z Vescerą): z "Thunder in the East" [1985] oraz z "Lightning Strikes / Shadows of War" [1986]. Te utwory to:
Crazy Night [TitE]
Dark Desire [LS/SoW]
The Lines are Down [TitE]
Face to Face [LS/SoW]
O ile numery z "TitE" choć bardziej hard/heavy niż heavy/speed są jeszcze całkiem reprezantywne ("Crazy Night" jest chyba najbardziej rozpoznawalnym numerem grupy) to kawałki z "LS/SoW" mogą powodować już różne reakcje (to też bardziej hard'n'heavy - jak na "TitE" - niż czysty metal). Utwory te są napewno dobrze znane statekx'owi

.
Wock and Woll Cwazy Night!
-
aXe Rose - 05-28-2006
Nie słyszałem nigdy.. muszę obczaić.