Egzakli. W każdym razie wg. mnie najlepsza muza na kaca to prosty w przekazie kopiący zad Death Metal :!:
P.S. Valhallo, skończmy z alkoholem, bo... ....bo będzie, że za dużo offtopujemy

hm nie wiem nie wnikalam.. ale chyba przez chorobe nie mogl, czy tak z wyboru?
A nie napiszę, bo nie chcę okłamać (przez przypadek). Nie pamiętam. Kurde, z jednej strony cieszę się, że umarł, bo może coś by mu się pomyliło i zacząłby grać np. progresywny hip hop

, co zniesławiłoby Jego imię. Ale szkoda mi go, bo miał sporo życia przed sobą i zajebistych koncertów...
Muza na kaca: poezja śpiewana plus litr wódki. Działa jak ręką odjął

Control Denied - TFAOE
Album oczywiscie swietny, ale ciezko bylo mi go zazwyczaj przesluchac za jednym razem do konca. Dzisiaj calosc wchodzi jak swieze buleczki.
Napalm Death puszczony na full.Tylko dla najtwardszych metal maniac.
dla samobojcow chciales powiedziec
raf667 napisał(a):Napalm Death puszczony na full.Tylko dla najtwardszych metal maniac.
a kaca to Ty miałeś kiedyś?

....ha...ha...ha...ha...ale śmiszne
