08-13-2005, 03:08 PM
Jak dla mnie to :
Layne Staley - szkoda że odszedł, sposób w jaki spiewał - niepowtarzalny, nie-do-podrobienia - klasa i oryginalność
Chris Cornell - czy to Soundgarden, czy Temple Of The Dog czy Audioslave - moc, moc, po trzykroć moc
Fish - potrafił wycisnąć łzy w Lavender i ciary po plecach (Grendel, Forgotten Sons)
Billy Corgan - albo się go kocha albo nienawidzi, obojętnych nie znam
Tom Araya - najbardziej "plugawy" w dobrym sensie tego słowa znaczeniu głos w hostorii metalu
Layne Staley - szkoda że odszedł, sposób w jaki spiewał - niepowtarzalny, nie-do-podrobienia - klasa i oryginalność
Chris Cornell - czy to Soundgarden, czy Temple Of The Dog czy Audioslave - moc, moc, po trzykroć moc
Fish - potrafił wycisnąć łzy w Lavender i ciary po plecach (Grendel, Forgotten Sons)
Billy Corgan - albo się go kocha albo nienawidzi, obojętnych nie znam

Tom Araya - najbardziej "plugawy" w dobrym sensie tego słowa znaczeniu głos w hostorii metalu