06-11-2005, 02:19 PM
Hmm, jakby to rzec... Żeby móc dyskutować o naturze człowieka musialebyśmy najpierw stworzyć jasną definicję dobra i zła. Wtedy można by się zastanawaić kto jaki jest. Bo te dwa pojęcia są czystą abstrakcją i dla każdego mogą znaczyć coś zupełnie innego. Sprawa jest bardzo subiektywan, bo coś co ja nazywam złem, może nie być tym samym dla kogoś innego. Zło może przynieść korzyści, może nawet przynieść coś dobrego (tylko, że nie możemy utożsamiać korzyści z dobrem). Trzeba tylko sobie zadać pytanie czy zło jakie zostało wyrządzone nie przewyższa tego uzyskanego dobra... No, ale to też jest sprawa dyskusyjna. Weźmy taką wojną, przynosi śmierć milionom ludzi, ale jednocześnie może przynieść odkrycie które uratuje życie setkom milionów. Czy w takiej sytuacji można usprawiedliwić to "zło"? Dla kogoś kogo nie dotknęło bezpośrednio to "zło", a kto zyskał na wojennych osiągnięciach jak najbardziej. Tylko wytłumaczcie to ludziom, którzy stracili tych których kochali. W nich może pojawić się nawet nienawiśc do tego "dobra" które przecież kosztowało życie ich rodzin, bliskich, przyjaciół... Zamotałem chyba...
A jaki ja jestem? No chyba raczej dobry jestem. Nie mnie to oceniać. Niech się tym zajmie ktoś kompetentny.
A jaki ja jestem? No chyba raczej dobry jestem. Nie mnie to oceniać. Niech się tym zajmie ktoś kompetentny.
"Marysia mała pierdolca miała, pierdolca jasnego jak śnieg.
Gdziekolwiek biegła Marysia mała, pierdolec rozsadzał jej łeb..."
Gdziekolwiek biegła Marysia mała, pierdolec rozsadzał jej łeb..."