12-17-2004, 10:24 PM
Ależ tu nawet nie chodzi o śmierć samego Dimebaga... Nie słuchałam Pantery, ale mimo wszystko wydarzenie to mną wstrząsnęło ze względu na sam fakt.
Przekroczona została pewna granica.
Sztuka powinna mimo wszystko mieć jakiś immunitet, fanatyzm być zwalczany... Takie sytuacje nasuwają tylko pytanie - ile jeszcze zobaczymy? Bo ja nie chcę patrzeć na tego typu wydarzenia, nie chcę nawet o nich słyszeć ani zdawać sobie z ich istnienia sprawy. To wszystko za daleko poszło, ludzie przestali szanować nawet tych, którzy dla nich tworzą, starają się coś przekazać, coś powiedzieć, wkładają w to co robią, w tym wypadku w muzykę, siebie i nierzadko własne życie.
I co z tego mają?
Śmierć na scenie?
Z ręki fana?
Dziwna wdzięczność.
A może raczej - chora.
Przekroczona została pewna granica.
Sztuka powinna mimo wszystko mieć jakiś immunitet, fanatyzm być zwalczany... Takie sytuacje nasuwają tylko pytanie - ile jeszcze zobaczymy? Bo ja nie chcę patrzeć na tego typu wydarzenia, nie chcę nawet o nich słyszeć ani zdawać sobie z ich istnienia sprawy. To wszystko za daleko poszło, ludzie przestali szanować nawet tych, którzy dla nich tworzą, starają się coś przekazać, coś powiedzieć, wkładają w to co robią, w tym wypadku w muzykę, siebie i nierzadko własne życie.
I co z tego mają?
Śmierć na scenie?
Z ręki fana?
Dziwna wdzięczność.
A może raczej - chora.