10-01-2007, 01:25 PM
A już pomijając to wszystko - każdy, podkreślam każdy festiwal na powietrzu to raczej dobra zabawa niż wybitne doznania artystyczne(choć są wyjątki, np. niszczący koncert Killing Joke na brudstoku), nigdy nie jest fizycznie mozliwe zobaczenie wszystkich wykonawców, bo po iluś tam koncertach + nocy w namiocie łatwo paść na ryj ze zmęczenia. Zawsze też spotka się jakichś ludzi z którymi idzie się pić itd. Dlatego aż tkaie podniecanie się Openerem(oczywiście w tkaij formie jak był dotychczas, może teraz będzie inaczej) to lekka żenada, bo do Roskilde czy Glastonbury jeszcze ołpener ma baaardzo daleko. Poza tym po co jechać na Open'era jak można dorzucić troszkę kasy i jechać na coś naprawdę porządnego do Niemiec, Czechów czy na Węgry.
KelThuz napisał(a):estem pieprzonym fanatykiem ATARI, zwalczam amigowców od roku 1989. Amigowcy to plaga świata, lewica wśród komputerowców, no i oczywiście skrajne pedalstwo