07-09-2007, 02:54 PM
Syd Barrett - diament. Ludzie przypomnieli sobie o nim kiedy umarł, każda stacja mówiła, że zmarł pierwszy wokalista legendarnego Pink Floyd. Sam też wtedy bliżej przyjrzałem się Barrettowi, nie tylko jako artyście, bo człowiek prowadził dziwny żywot. A wracając do muzyki to dla mnie Pink Floyd nie liczy się prócz pierwszej płyty, której autorem był właśnie Barrett. Solowy Barrett to głównie jedna bardzo fajna płyta "The Madcap Laughs".
Na pewno powinien mieć miejsce w historii rocka, wysokie, obok Morisonów i Hendrixów itd. Jest inaczej troche przez jego życie, dragi, alkohol, ale też z drugiej strony to co kogo interesują lata 60'
...
Na pewno powinien mieć miejsce w historii rocka, wysokie, obok Morisonów i Hendrixów itd. Jest inaczej troche przez jego życie, dragi, alkohol, ale też z drugiej strony to co kogo interesują lata 60'
