04-29-2008, 06:14 PM
Tu się podobno straszy nowych użytkowników tekstami o pedalstwie, ale postanowiłem zaryzykować.
Moss Icon to mało znany wśród osób nieobeznanych z emo zespół z lat '86-'91 grający hardcore. Był chyba pierwszym zespołem, który sam siebie określał jako emo, choć sam termin pojawił się już przy Rites of Spring i jego naśladowcach (do których poniekąd sam się zaliczał). Chyba nigdy nie spotkałem się z zespołem, który potrafi przekazać i rozbudzić tyle emocji a nie jest lekkim pitoleniem o miłości tylko ostrym graniem. Wokal niby nie jest nadzwyczajny pod względem skali, precyzji i innych dupereli, ale zarówno krzyki, jak i melorecytacja powalają (choć teraz wokalista tworzy ponoć hardcore techno...).
Polecam zacząć od albumu Lyburnum (Wit's End Liberation Fly) - I'm Back Sleeping or Fucking or Something i The Life miażdżą. Na last.fm jest do legalnego ściągnięcia "Guatemala", jeden z lżejszych utworów.
Moss Icon to mało znany wśród osób nieobeznanych z emo zespół z lat '86-'91 grający hardcore. Był chyba pierwszym zespołem, który sam siebie określał jako emo, choć sam termin pojawił się już przy Rites of Spring i jego naśladowcach (do których poniekąd sam się zaliczał). Chyba nigdy nie spotkałem się z zespołem, który potrafi przekazać i rozbudzić tyle emocji a nie jest lekkim pitoleniem o miłości tylko ostrym graniem. Wokal niby nie jest nadzwyczajny pod względem skali, precyzji i innych dupereli, ale zarówno krzyki, jak i melorecytacja powalają (choć teraz wokalista tworzy ponoć hardcore techno...).
Polecam zacząć od albumu Lyburnum (Wit's End Liberation Fly) - I'm Back Sleeping or Fucking or Something i The Life miażdżą. Na last.fm jest do legalnego ściągnięcia "Guatemala", jeden z lżejszych utworów.