• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Wishbone Ash
#1

Buubi napisał(a):Purple Purplami - wiadomo, wielcy. Ale dla tych którzy są fascynatami takiego grania i chcą jakiejś ciekawej alternatywy, a przy tym lubią Crimsonów lub Floydów polecam gorąco (śladem wcześniej piszącego tu Franka) pierwsze dwa albumy grupy Wishbone Ash - "Wishbone Ash" i "Pilgrimage" - wymiatające gitarowe granie, chwilami porażający klimat i sztuka przez duże S - jak dla mnie są na równi z Purplami, Zeppelinami i Sabbathami, tylko po prostu mniej nagłośnieni i przez to mniej docenieni. Legenda gitarowego rocka Mad

Nie inaczej! Założyłem temat z ciekawości, czy ktoś jeszcze prócz mnie i Buubiego zna ten zespół.
Właściwie to ciężko określić styl Wishbone Ash - niektórzy zaliczają Anglików do rocka progresywnego, inni do hard rocka. Prawda leży chyba po środku.. zresztą, przekonajcie się sami Wink


Wishbone Ash - Wishbone Ash 10/10
Pierwsza płyta, ale za to jaka ! Dobre, typowe hardrockowe numery, świetna ballada w rytmie walca (!) oraz dwa dziesięciominutowe giganty z elementami bluesa, jazzu i.. psychodelii ? Wspaniałe pojedynki gitarowe Powella i Turnera, które na następnych płytach będą ich znakiem rozpoznawczym. Wg mnie najlepsza płyta, opus magnum zespołu.

Wishbone Ash - Pilgrimage 8/10
Kolejna eklektyczna płyta - pojawiają się w muzyce elementy orientalne ("The Pilgrim"), nieco elementów jazzowych, oczywiście znajdą sie utwory hard-rockowe ("Jailbait") oczywiście kilka ballad i... smęcący utwór "Valediction", częściowo w rytmie reggae.. bardzo dobra płyta, acz brakuje utworu rodzaju "Phoenix" czy "Handy"...

Wishbone Ash - Argus 7.5/10
"Argus" uważany jest za jeden z najlepszych albumów rocka progresywnego. Niestety, zaczyna pojawiać się sporo kontrastów smęcenie|energia.. w co drugim utworze zaczyna to już być męczące. Niemniej jednak utwory takie jak "The king will come", "Leaf and stream" i "Warrior" bronią album jako całość. Szczególnie ten pierwszy.

Wishbobe Ash - Wishbone four 6.5/10
Pojawia się dużo country, dużo bluesa.. i znowu, dużo ballad. Jednak gdzie im tam do takiej "Errors of my ways" z pierwszej płyty... zaczynają być wtórni i nieco nudni - jak niestety większość zespołów progresywnych, którym pomysłów starcza na dwie, trzy płyty.

Wishbone Ash - There is a rub 8.5/10
Świetna płyta ! Zwraca uwagę szczególnie ballada "Persephone" (chyba najb. znany ich utwór Wink ), rewelacyjne "Fucked Up Beyond Belief" i dobre kawałki rockowe, jak "Hometown". Oczywiście nie odeszli od wcześniejszych standardów - (nie uniknęli smęcenia Wink z płyty nr 3 i 4), lecz płyta mimo to broni się i jest chyba najlepszym ich albumem po debiucie.


Pozostałych płyt jeszcze nie słyszałem, może ktoś dopowie Wink Po "There is a rub" było mnóstwo zmian personalnych w zespole z oryginalnego składu został obecnie tylko A. Powell. Grupa jeszcze koncertuje, byli nawet w Polsce na Dniach Muzyki w Warszawie (nie jestem pewien, czy tak to to się nazywało), grali bezpłatny koncert, i zagrali podobno najwieksze przeboje grupy. Pozostaje mieć nadzieję, że jeszcze nieraz odwiedzą Polskę
Odpowiedz
#2

Zaliczylbym ich do ze sie tak wyraze hard rocka progresywnego( Wink ); rzeczywiście świetny zespół, jak dotad slyszalem tylko debiut i "argus" i uważam, że jednak ten drugi jest lepszy.Moze nie ta klasa jednak co Deep Purple czy Led Zeppelin ale solidna, dobra firma i jak widze trzeba zapoznac sie z reszta plyt...
Who's gonna teach you how to dance?
Who's gonna show you how to fly?
Who's gonna call you on the lame-dope-smoking,
Slackin' little sucker you are?
Odpowiedz
#3

Może i rzeczywiście malo forumowiczów zna dokonania tej kapeli, toteż goraco ją polecam, zwłaszcza zwolennikom Purpli, Zeppelinów, Sabbathów. wiele kapel spod znaku heavy typu Iron Maiden czy Judas Priest gesto czerpało inspirację z dokonań Wishbone Ash. Wystarczy się wsłuchac choćby w ironowskie pojedynki gitarowe Smith-Murray w których widac iż owi panowie za mlodu analizowali duet Powell-Turner. Wielka inspiracja gitarowa dla każdego i jak dla mnie (a pochwalę się iż pogrywam na wiośle od malenkości Big Grin ) panowie z WA stoją pod względem kreatrywności muzycznej i wirtuozerii na równi z Hendrixem, Page'm, Blackmore'm czy Iommi'm (jestem w pełni świadom wagi tych słów). Tak jak napisał Franek pierwsze czteryu płyty to majstersztyk, zaś debiutancka "Wishbone Ash" to arcydzieło z purpleowskim Blind Eye i Lady Whiskey, klimatycznym wręcz folkowym Errors Of My Way, dosłownie ajronowskim Queen Of Torture, 11-minutowym Handy z którego chyba Dżem czerpał natchnienie do swojego Najemnika oraz koronujacym płytę crimsonowskim Phoenix - nawet wokal przypomina mi tu Wettona. Wielbiciele gitarowej maestrii - na kolana Mad
Odpowiedz
#4

Faktycznie, zespół jest naprawde dobry. Po pobycie w Krakowie udalo mi się nabyc kilka plytek [a konkretniej trzy - debiut, "The Pilgimage" oraz "Argus'a"] i jest to wyjatkowo solidne, hardrockowe granie (w przypadku ostatniej jeszcze ze znacznymi wplywami progresji, a na "The Pilgrimage" z jazzem i reggae), co najmniej na poziomie Sterowca albo Purpli. Debiut jest wprost porazajacy, ale to wlasciwie takie zwyczajne (no, moze nie takie zwyczajne, bo muzycy doskonale potrafili wykorzystac tutaj brzmienie dwoch gitar prowadzacych, na ktorych grali Powell i Tuner. Ach, te ich charakterystyczne unisona ...) granie typowe dla poczatku lat 70' [chociaz mam tutaj faworytow w postaci - "Phoenix'a", ktory jest chyba moim ulubionym walkiem Wishbone'ow w ogole, "Handy" z piekna partia basu oraz "Errors of My Way" czyli cudowna balladke w rytmie walca, co zdarza sie dosc rzadko w muzyce rockowej], ale moim zdaniem, dopiero "Argus" i "Pilgrimage" pokazują na co stac ten zespol. Ten pierwszy to wg mnie plyta na miare np. "Physical Graffiti", "Red" albo "The Dark Side of The Moon" wiadomych grup. Może nie pod względem "wplywowosci", a muzycznym. "Time Was", "The King Will Come", "Warrior" jak i znakomita wiekszosc plyty, to juz kanon. Na "Pilgrimage" szczegolnie zniszczyl mnie jazzujacy utwor "The Pilgrim", energiczny "Jail Bait" i "Valediction". Reszty albumów niestety nie znam, ale mam zamiar to nadrobic.
Odpowiedz
#5

Warto byłoby odkopać ten temat, bo wkońcu panowie z Wishbone Ash wydali niedawno nową płyte. Właściwie ze starego składu, tj. lat 70' w grupie pozostał już tylko wspaniały gitarzysta, który pełni także funkcje wokalisty, Andy Powell. Co można powiedzieć o samej płycie "Clan Destiny"? Na pewno to, iż jest bardzo różnorodna. Nie ma tutaj ograniczania się do jednego konkretnego gatunku muzyki. Jest sporo rocka, boogie, a także dużo progresji, a to wszystko podlane jest ciekawymi melodiami. Nie zabraknie oczywiście legendarnych unison gitarowych i harmonicznych lini wokalnych, które są podstawowym czynnikiem brzmienia Wishbone Ash. Być może Muddy Manninen nie jest aż tak kreatywnym gitarzystą jak Turner i niektóre utwory są jednak trochę irytujące (np. "Eyes Wide Open") to dzięki kilku numerom (mi do gustu przypadł szczególnie "The Raven" - klimat podobny do wspaniałego "Errors Of My Ways") i gitarce Powella płytka broni się jako całość. Ktoś słuchał?
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości