W ostatnich dniach do tyskiej izby wytrzeźwień trafia przynajmniej tylu samo dziennikarzy co pacjentów. Wszyscy chcą wiedzieć, jak wygląda pierwsza w Polsce izba z certyfikatem jakości ISO.
- Nasza Izba ma 35 lat - mówi pani dyrektor. - Zastanawiałam się, jak uczcić ten jubileusz.
Przez te lata wytrzeźwiało u nas 120 tysięcy ludzi. Jak uczcić taki jubileusz, żeby nie narazić się na śmieszność? Pomyślałam, że najlepiej będzie zdobyć ISO. Może to zmieni też powszechne wyobrażenie o izbie wytrzeźwień. Ludzie myślą, że tu jest okropnie, a to jest normalny zakład pracy.
Żeby dostać certyfikat, musieli zapisać wszystko, to co robią, w procedurach. Żadnej improwizacji. Krok po kroku opisane jest przyjęcie pacjenta, użycie środków czystości, działania lekarza, spotkanie z psychologiem. Na pacjentów czeka kilka pokoi. Wymieniono meble, odświeżono i pozbyto się wszystkiego, co może być zagrożeniem dla pacjenta. Zbudowano łazienki - osobne dla pań i panów, a nawet dla dziewcząt i chłopców. Wszędzie są kamery.
Dodajmy, że pobyt tutaj kosztuje 250 zł. Jedni wychodzą po pięciu godzinach, inni potrzebują 20, żeby alkomat pokazał wynik: 0,0 promila.
Każdy pacjent, gdy wytrzeźwieje, może tu wrócić na darmową terapię. Z psychologiem można się też kontaktować za pomocą komunikatora Gadu-Gadu albo mailem. To dla tych, którzy wstydzą się przyjść. ISO poza popularnością i zmianą wizerunku Izby przyniosło jeszcze jeden, nieprzewidziany przez panią dyrektor skutek - bardzo dowartościowało pracowników. Zdążyli się już obyć z fotoreporterami, udzielają wywiadów w telewizji.
Co ciekawe, sławy tyskiej Izbie pozazdrościli też dyrektorzy izb wytrzeźwień w innych miastach. I pewnie wkrótce trzeźwieć w większym komforcie i zgodnie z nowymi procedurami będą mieszkańcy innych śląskich miast.