• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Dr. Hackenbush
#1

Co myślicie o tym niby legendarnym, aczkolwiek mocno kontrowersyjnym zespole z Gdańska (czy w ogole ktos słyszał), którego hitami są takie utwory jak
"Było po ch*j* k*rw*"
"Nie ruszaj k*rw*"
"Nie graj ze mna w ch*j*"
BLOOD SUGAR SEX MAGIK - the best thing since bread came sliced
[Obrazek: redpapryczkipk7.jpg]
Odpowiedz
#2

Znam, ale rzadko slucham obecnie.
Odpowiedz
#3

Tak, te tytuły to gwarancja sukcesu, już lece kupić oryginalną CD i zaczynam słuchać.

ROTFL!
Odpowiedz
#4

znam kilka piosenek i najbardziej podoba misie 'pasja'

przypominam sobie tekst: 'moja pasją jest zabijanie... zabijanei ludzi siekierą, ku*wa'Big Grin
Odpowiedz
#5

chujowe po maksie
mozesz miec twarde lawki,
ja mam miekkie skory.
Odpowiedz
#6

Żey nie było nieporozumień i mylenia obu projektów pana "Zmory" wkleję bardzo ciekawy artykuł, który ukazał się kilka lat temu w Machinie.

"Dwóch Doktorów H"

Jak zapamiętać różnicę, pomiędzy Dr. Hackenbushem a Dr. Huckenbushem? Ten poważniejszy, pisany przez "a", swego czasu konkurował na listach przebojów z Kombi i Lombardem. Dziś mało kto o nim wspomina. Ten drugi, pisany przez "u", został zapamiętany jako kultowa, pijacka formacja, która zgwałciła swoimi tekstami najpiękniejsze rockowe klasyki.

Jak chuj i kurwa - wyjaśnia niuanse językowe Zmora (niektórzy znają, go jako Freda Standarda). Mieszka samotnie w bloku na jednym z gdyńskich osiedli. Dwa pokoje przeznaczył na studio nagraniowe, dzięki któremu utrzymuje się od końca lat 80. William Cox, druga polowa duetu, mieszka w „jakiejś dziurze pod Luksemburgiem”. Żonaty i dzieciaty. Wyjechał z Polski tuż przed zburzeniem Muru Berlińskiego, by pracować w biurze konstrukcyjnym Airbusa. Chłopaki znają się od czwartej klasy podstawówki, a grają ze sobą, od kiedy pamiętają.

O KURWA MAC JAK ZAPIERDALA CZAS

- Pierwszy raz takie chuje-muje nagraliśmy na magnetofonie szpulowym w 1971 roku - wspomina Zmora spowity dymem tytoniowym. Od lat pali bardzo dużo (ostatnio coraz słabsze papierosy). Lubi słodycze. Uwielbia tez psy, ale nie ma żadnego (kiedyś weterynarz wykończył jego bokserkę Gaje źle dobranym antybiotykiem). Twierdzi, że jeszcze nie czas. Siedzimy w jego studiu, w półmroku. Cicho gra płyta artrockowych dinozaurów, którą przywiózł przed kilkoma dniami z Włoch. - Nazwy i składy były różne - wspomina. - Często dobieraliśmy sobie kolegów z podwórka. Temu kazaliśmy grac na grzechotce, tamtemu na fujarce - tak powstawała dwugodzinna napierdalanka.
Pierwszy numer, który przerobili, to Purple Haze Hendriksa. Do oryginalnego podkładu nagrali polski tekst. Bo tak naprawdę chodziło o to, że chcieli pośpiewać sobie z ulubionymi wykonawcami, a nikt nie znal angielskiego. Tworzyli więc własne teksty - najpierw improwizowane, potem dobrze przemyślane. Ale od samego początku takie soczyste, ze Władysław Pasikowski by się zarumienił.

A Z MORDY LECIAŁ SYF, A Z DUPY ŻÓŁTY GNÓJ

Teksty Dr. Huckenbusha nie wzięły się znikąd. Zmora i Cox wychowali się w złej dzielnicy, takich mieli kolegów, znajomych i sąsiadów. Na rogu stała Mięgwa, obok mieszkał uwielbiający awantury Rychu; ocierali się o nich, idąc ulicą. Dziś o tym samym rymują młodsi o pokolenie hiphopowcy. - Nie potrafiłbym napisać ładnego tekstu o jakimś ponurym wydarzeniu na melinie czy chorobie wenerycznej do telewizyjnej listy przebojów. Ładny tekst może być o miłości, ale opowieść o zwykłym pijaństwie trzeba pisać językiem pijaków - mówi Zmora. - Nie zastanawiasz sie, czy komuś to sie spodoba, nie bawisz sie w piękne i mądre słówka, nie siedzisz dwa dni nad zdaniem po to, żeby na końcu i tak ci powiedzieli, ze to jest syf. Nie, tu w ogóle sie nie pierdolisz! Masz jakąś historie i nikt ci nie mówi: „Jasiu, w tym towarzystwie nie można tak mówić”. Po prostu jedziesz. I odczuwasz ulgę, prawdziwą, przyjemność grania. To jest freedom, grasz po to, żeby być wolnym.
- Nie trzeba doszukiwać sie w tych tekstach żadnych ukrytych znaczeń, nie trzeba roztrząsać subtelności - śmieje sie. Zmora, kiedy pytam, kto był pierwowzorem Mięgwy i dlaczego dupa ma kolor holenderskiej kawy. - To po prostu żywioł! Trochę w tym chamstwa, ale to jest jednocześnie takie nasze, swojskie...

POGODA NIE ROZPIESZCZA NAS, JAK TU SPĘDZIC WOLNY CZAS?

Fenomen Dr. Huckenbusha nie polegał na tym, ze klęli jak szewcy, ale na tym, ze zgwałcili swoimi tekstami najpiękniejsze rockowe klasyki. Od kiedy znam ich radosną twórczość, You Really Got Me The Kinks kojarzy mi sie z chorobą weneryczną, Walking By Myself Jimmy’ego Rodgera ze zbawiennym wpływem pierwszych dni wiosny na życie seksualne zwierząt i moje własne, Voodoo Child Hendriksa z zabijaniem ludzi siekiera., a ckliwy Mule Of Kyntire The Wings - ze ssaniem pały.
- I bardzo dobrze! - cieszy się Zmora, który twierdzi, że piosenki same narzucały im tematykę. - To nie były covery, raczej luźna inspiracja. Braliśmy jakiś charakterystyczny riff, który z czymś nam sie kojarzył. Na przykład The Last Time, piosenka bardzo pijacka, kojarzyła nam sie z meliną i o tym właśnie napisaliśmy tekst. Chyba najlepsi do tego typu interpretacji byli Rolling Stones i The Kinks. Beatlesi tez byli nieźli, ale ci akurat są uniwersalni. Wielu młodych nigdy nie sięgnęłoby po oryginalne wersje tych nagrań. Myślę, ze powinniśmy zostać docenieni za promocje klasyki rocka.

KAŻDY Z NAS KŁOPOTY JAKIES MA

Próby odbywały się w świetlicy Zakładów Rybnych. Żeby się tam dostać, potrzebowali specjalnych przepustek, które dwa razy im zabrano. Raz - gdy zginął świetlicowy telewizor, drugi - gdy oskarżono ich o szczanie do kwiatków. Zmora twierdzi, ze w obu przypadkach byli niewinni. Dr. Hackenbush powstał w 1979 roku jako coverband Thin Lizzy. Wtedy nikt w Polsce tak ostro nie grał, szybko więc zostali zauważeni. Wygrali lokalny przegląd i zaproszono ich do Jarocina. Nie pojechali z powodów personalnych. A szkoda, bo jarocińska publiczność usłyszałaby na rok przed debiutem TSA, jak sie gra hard rocka... W 1981 roku Dr. Hackenbush dostał propozycję zarejestrowania dwóch utworów w gdańskim studiu Polskiego Radia. Nagrywanie cudzych kawałków nie miało sensu, dlatego Zmora skomponował w ciągu dwóch dni Mój pociąg ostatni i Długie szare dni. Pierwszy z nich, w swoim czasie spory przebój, zjednał grupie wielu fanów. Dr. Hackenbush jeździł z koncertami po całej Polsce, a nawet trafił do Berlina Zachodniego. Niestety, dobrze zapowiadająca się, ale niedoświadczona grupa przeżywała zmiany składu i menedżerów. Zmagała się też z przedstawicielami socjalistycznej parodii przemysłu rozrywkowego. - To byli ludzie, którzy zajmowali sie organizowaniem dyskotek, striptizów, gry w bingo lub koncertów zespołu Patrol pod patronatem ORMO i Milicji Obywatelskiej - mówi Zmora. - Kobieta z brodą, połykacz ognia, piosenkarka i duet, kurwa, taneczny - tak. Ale zespół rockowy był jak wrzód na dupie.
W 1984 roku Dr. Hackenbush zagrał ostatni koncert. Zmora postanowił zawiesić działalność grupy, bo był zmęczony sytuacją w zespole oraz przepychankami z Bałtycką Agencją Artystyczną: - Do BART-u przychodziły telegramy, ze wokalista obraża publiczność, wyzywając ją ze sceny. Owszem, jeśli widownia zachowywała się niepoprawnie, to wyzywałem ich od chujów. Byliśmy niegrzeczni jak skurwysyn. Na pewno nie mięliśmy nic wspólnego z dobrze wychowanym Kombi.
Wtedy powstało studio nagrań. Zmora postanowił odpocząć od rocka, pisząc muzykę do dwóch spektakli Teatru Ekspresji. Potem zabrał się za nagrywanie płyt solowych.

TYLE MSPOMNIEN MlŁYCH MAMY

W 1981 roku poszła w świat kaseta z takimi nagraniami, jak Mięgwa, Jebał cię pies i Kosa, zarejestrowana przez duet Fred Standard & William Cox. Długa nazwa się nie przyjęła. Każdy wiedział, że Standard to Zmora we własnej osobie, a Cox był basistą Hackenbusha jeszcze za czasów coverów Thin Lizzy, wszyscy więc po prostu uznali to za nagrania Hackenbusha. Publiczność zmusiła Zmorę, by firmował muzyczno-towarzyski żart nazwą całkiem poważnego zespołu. - Był stan wojenny, działała cenzura, a my wypuściliśmy kasetę z taką zawartością! W bardzo krótkim czasie wszyscy, łącznie z milicją wiedzieli, co jest grane i kto za tym stoi. Okazało się, że nikomu to nie przeszkadza. Chciałem być rewolucjonistą, ale nie było mi dane - wspomina ze śmiechem Zmora.
Wulgarny Dr. Huckebush zaszkodził refleksyjnemu Dr. Hackenbushowi. Na początku jednak były koncerty, na których publiczność bawiła się zarówno przy poważnych, jak i niepoważnych utworach. Te ostatnie pojawiały się na przemian z normalnymi kawałkami albo były śpiewane w przerwach przez samych ludzi. Zespół grał je na imprezach po koncertach. To był czas zabawy. - Hackenbush zasłynął z tego, ze był zespołem pijaków. Picie alkoholu, obok tworzenia muzyki, stanowiło drugi cel istnienia zespołu. Dlatego Huckenbush to jedna wielka balanga, materiał pijacki który ciągle największe wzięcie ma chyba na imprezach. Jeśli ludzie śpiewają Mięgwę po wypiciu paru piw, tak naprawdę wracają do źródła. Kiedy rozpadł się Dr. Hackenbush, a Zmora przestał pić, wszystko wskazywało na to, ze radosna twórczość Huckenbusha również pójdzie w zapomnienie. I wtedy pojawił się Jacek Kwaśniewski, który prowadził maleńką wytwornię o nazwie Fala, zajmującą się głównie wydawaniem punkrockowych archiwaliów. - Przyjechał do mnie z gotowymi kasetami. Wydal materiał, który gdzieś tam pozbierał. Nie myślał nawet, ze kiedykolwiek dotrze do autora tych nagrań - wspomina Zmora.
Na pierwszy materiał Huckenbusha, wydany przez Falę, złożyły się niesławne nagrania z 1981 roku. Potem ukazała się jeszcze jedna kaseta, Czarna ziemnia, czyli sylwestrowy koncert Dr. Huckenbusha (,,straszne gówno ze śmiesznymi momentami”). Już pod szyldem Mózg Generała Jacek wydal trzy materiały studyjne nagrane przez Standarda i Coxa w połowie lat 90., czyli Return, Kolorową dupę i Dwa wesołe huje (pisownia oryginalna). Oficjalnie sprzedaż nie szła najlepiej, ale na każdym łóżku polowym można było znaleźć pirackie kopie tych nagrań. Kiedy lóżka na dobre zniknęły z polskich ulic, piosenki Dr. Huckenbusha można było ściągnąć z Napstera.

MOZE LEPIEJ Z BOKU ZYC SPOKOJNIE

Mama Zmory zrobiła pyszny bigos, a po obiedzie pokazała mi pękatą teczkę z wycinkami o zespole syna. Oczywiście, wszystkie dotyczyły Dr. Hackenbusha, bo o Huckenbushu przecież nikt wtedy nie pisał (później tez nie). Jacek wysyłał kasety do ,,Brumu" i ,,Tylko Rocka", ale nie było odzewu. Nie wspomnieli o tym ani słowem. Trudno się dziwić, ze zaczęły powstawać legendy o zespole. Jedni twierdzą, że Huckenbush był gromadą niebieskich ptaków, wiecznych studentów, którzy krążyli po Polsce od akademika do akademika. Za dach nad głową, łyk piwa i parówki grali ponoć koncerty w najciemniejszych kanciapach. Inni daliby się zabić, że brali udział w pacyfikowanych przez ZOMO koncertach zespołu. Mit, który zrobił największą furorę, mówi, ze karierę muzyków złamała władza ludowa. W wersji soft - wcielono ich do wojska, w wersji hardcore -wpakowano na długie lata do więzienia. - Cox puścił kiedyś w gronie przyjaciół świeżą kasetę Dr. Huckenbusha. Nagle znajoma krzyknęła: „Ja to znam, to jest Dr. Hackenbush! Ale oni już nie grają, bo siedzą w wiezieniu”. Żona Coxa, gdy to usłyszała, z wrażenia aż spadła ze stołka - opowiada Zmora, który niczego nie potwierdza, ale tez niczemu nie zaprzecza. Waha się, czy w ogóle pozwolić mi o tym pisać i czy mamy prawo do niszczenia tej legendy. - To tak, jakbyś za wcześnie powiedział dziecku, ze nie ma świętego Mikołaja...
Bezpodstawne obawy. Jeżeli ktoś chce wierzyć w św. Mikołaja, będzie w niego wierzył, nawet jeśli ten przemówi do niego głosem taty lub wuja. Kiedyś syn Williama Coxa znalazł na internetowej grupie dyskusyjnej ogłoszenie chłopaka, który szukał nagrań Dr. Huckenbusha. Napisal więc do niego: ,,Jeśli chcesz, mogę ci je dostarczyć i to bardzo dobrej jakości, bo Dr. Huckenbush to mój ojciec". Po paru dniach nadeszła odpowiedz: ,,Tak, tak, ale chyba duchowy..." O nagrania w ogóle nie poprosił.

TERAZ SPIERDALAJ, DAJ SPOKOJ Ml

Powoli powstaje nowa płyta Dr. Huckenbusha, ale z autorską muzyką i poważniejszymi, choć nie mniej ostrymi tekstami. Wyszła też składanka z najlepszymi numerami Hackenbusha i solowy album Zmory. Ponoć kilka firm ostrzy sobie zęby na kompaktowe reedycje starych nagrań Dr. Huckenbusha. Ukazałyby się już dawno, gdyby nie problem z regulacjami prawnymi dotyczącymi wydawania coverów ze zmienionym tekstem. - Dalej nie wiem, co będzie ważniejsze, co po mnie zostanie. Dr. Hackenbush czy Dr. Huckenbush? A może nic? Ale jeśli kogoś to wszystko bawi i komuś ta muzyka sie przydaje, to bardzo sie cieszę - stwierdza Zmora. Jedno tylko nie daje mu spokoju: - Nie wszyscy przyznają sie do słuchania Huckenbusha. Większość zachowuje sie tak, jakby go nie znała, podczas gdy w innym miejscu i innym towarzystwie okazuje sie, ze znają nasze piosenki na pamięć. To mi przypomina poważnego dyrektora, który wieczorami przebiera sie w damskie ciuszki i każe żonie, żeby bila go pejczem. Ale nigdy sie do tego, kurwa, nie przyzna.


Rozmawiał: Jarostaw Szubrycht
"Gdy mordy swe utuczą
kolejni pchają się
w koryta ryje włożą
i zaczną doić cię"
Odpowiedz
#7

Artykuł fajny, ale tego zespołu ciężko jest słuchać, same kurwy i chuje na okrągło. A znacie GÓWNOPRAWDE? Taki sam klimat, tylko, że lepszy wokal i muzyka bardziej punk-rockowa.
Odpowiedz
#8

płyta "Jabole" była chujowa niestety :/
Ostatnie zgrzytanie zębów
Ostatni grzeszników płacz
Ostatnie modły kapłanów
Na wszystko przyszedł już czas
Odpowiedz
#9

Kurde nie wiem czemu Brzykcy dał płycie "Jabole" 1 gwiazdke, przecież to są serio ZAJEBISTE kawałki.


http://www.soliton.pl/sklep/product_info...cts_id/301

Minione Dni i Betoman też są spoko

http://www.soliton.pl/sklep/product_info...cts_id/788
http://www.soliton.pl/sklep/product_info...cts_id/989
BLOOD SUGAR SEX MAGIK - the best thing since bread came sliced
[Obrazek: redpapryczkipk7.jpg]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości