• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

DOWCIPY
#61

Ta z matematykami sa dobre.
Znam inny-
Matematyk i fizyk zalozyli sie kto przy pomocy danego kawalka siatki ograniczy wieksza powierzchnie.
No to fizyk liczy calki powierzchniowe, zapisal kilka kartek, jakis dziwne symbole, rysunki geometryczne i w koncu mu wyszedl odpowedni ksztalt. No i juz sie cieszy bo wiekszej powierzchni sie tym na pewno nie da ogrodzic. A matematyk zbil z tego zwykla klatke w ksztalcie szescianu, wszedl do srodka i mowi: "jestem na zewnatrz" Big Grin
Na pohybel katolickiemu scierwu!!!
Odpowiedz
#62

Buhahaha Laughing Laughing Laughing Laughing

A tak z innej beczki:

-Jaki jest najsilniejszy mięsień kobiety?
-Ten w ustach. Jak się zaweźmie, to i konia pociągnie Smile
[Obrazek: bustersMini.jpg]
Odpowiedz
#63

Mąż wrócił wcześniej do domu, gdy kochanek nie zdążył wyjść od żony.
Ta nerwowo radzi mu by uciekał przez okno.
-Nie wygłupiaj się,nie dość,że jestem nago,to jeszcze pada deszcz.Ale rozerzawszy się widzi,że ulicą biegnie grupa maratończyków.
Postanowił do nich dołączyć.
Jeden z biegaczy pyta nowego "zawodnika".
-Koleś,ty zawsze biegasz bez kostiumu?
-Tak,w ten sposób znakomicie się dotleniam.
-Rzeczywiście.
-A czy zawsze biegasz z prezerwatywą?
-Nie,tylko wtedy gdy pada deszcz.
See You At The Bitter End...
Odpowiedz
#64

Wraca mąż wcześniej do domu.Żona wypycha kochanka do piwnicy i wrzuca za nim ubranie.Mąż zauważa jednak obce buty.Porywa siekierę i schodzi do piwnicy.Pyta się:
-Kto tu?
Zza stojącego w rogu,trzęsącego się worka na ziemniaki dochodzi głos:
-To my,bieeeedne kartofelkii....
--------------------------------------------
Filip składa właśnie kolejny pocałunek na ustach pani Maryli,gdy ta nagle wskazuje palcem okno,pisnęła przeraźliwie:
-Mój mąż!!!
Uwodziciel spojrzał na przylepioną do szyby,wykrzywioną ze wściekłości twarz mężczyzny i mruknął:
-A to fujara ze mnie!Przecież on już od pół godziny sterczy nieruchomo w oknie,a ja myślałem,że to jakiś portret rodzinny...
See You At The Bitter End...
Odpowiedz
#65

[Obrazek: lg.jpg]

Mam pusta dyskietke, kto mi nagra walke Gołoty? (;
Odpowiedz
#66

Gołota powinien reklamować naliczanie sekundowe Laughing
KelThuz napisał(a):estem pieprzonym fanatykiem ATARI, zwalczam amigowców od roku 1989. Amigowcy to plaga świata, lewica wśród komputerowców, no i oczywiście skrajne pedalstwo
Odpowiedz
#67

Tomash napisał(a):Gołota powinien reklamować naliczanie sekundowe :lol:

TVN podobno przed następnymi walkami Gołoty ma wprowadzić planszę z dużym napisem: NIE MRUGAĆ!!!

(((;

Ech, bidoczek z niego,... xDDD
Odpowiedz
#68

Zastanawiające jest, w kontekście poprzednich wyczynów naszego czempiona nie wprowadzono tabliczki z ostrzeżeniem żeby nie wychodzić do toalety, a ani nie iśc sobie zrobić herbaty. Teraz juz musi być o tym zakazie mrugania, bo lipa będzie

A tak BTW, to on już chyba walczyć nie będzie.
"Marysia mała pierdolca miała, pierdolca jasnego jak śnieg.
Gdziekolwiek biegła Marysia mała, pierdolec rozsadzał jej łeb..."
Odpowiedz
#69

Nowa jednostka czasu- jedna golota= 53 sekundy...
"All that's left to say is: Farewell"
Odpowiedz
#70

No ale nie podłożylibyście się takiemu Brewsterowi za TAKĄ kase? Laughing
KelThuz napisał(a):estem pieprzonym fanatykiem ATARI, zwalczam amigowców od roku 1989. Amigowcy to plaga świata, lewica wśród komputerowców, no i oczywiście skrajne pedalstwo
Odpowiedz
#71

A mialbys Honor tak sie zblaznic przed tysiacami,;jak nie dziesiatkami, czy setkami tysiecy ludzi? JA- nie.
"All that's left to say is: Farewell"
Odpowiedz
#72

Przychodzi murzyn do lekarza i mówi:
-Panie doktorze chcę być rośliną.
Lekarz patrzy, wyjmuje skalpel obcina mu h*** a potem mówi:
-Teraz jesteś czarny bez.
Hip-hopowcom mówimy nie!!!
Odpowiedz
#73

Przychodzi facet do lekarza i wyjmuje interes, lekarz pyta się:
-Co za krótki?
-Nie w sam raz- odpowiada facet.
-Za cienki?-pyta lekarz.
-Eeee... no co pan?
-To co nie działa?
-Nie no działa aż miło
-To o co do k***y nędzy chodzi?
-Fajny nie?
-------------------------------------------------------------
Rzecz się dzieje w Ameryce małą dziewczynka siedzi przy stole i zajada płatki siakieś, nagle wchodzi facet otwiera lodówkę, bierze browca i wypija wszystko bez odrywania ust. Zafascynowana dziewczynka pyta się:
-Ohhh... are you superman?
-No i'm your new matherfucker.
-------------------------------------------------------------
Do Etiopii przyjechał Św. Mikołaj i pyta:
- Dlaczego te dzieci takie chude ?
- Bo nie jedzą.
- To nie dostaną prezentów !
-------------------------------------------------------------
Siedzi dwóch pijaczków w knajpie. Piją ostro. Około północy:
- Wiesz stary, muszę już iść.
- A daleko masz?
- Nie, na Matejki, tu zaraz obok.
- Tak? Ja też mieszkam na Matejki. Dwanaście.
- Co ty!? To jesteśmy sąsiadami. Ja pod dwójką na parterze.
- Zaraz... To JA mieszkam pod dwójką!
- Chwila....... JACUŚ!?
- TATA???????
------------------------------------------------------------- Lew zwołał naradę:
- Zebraliśmy się tu wszyscy...
A żaba przedrzeźnia:
- Zieplaliśmy siem tu fsiyscy.
Lew: Khm, khm, Zebraliśmy się tu...
Żaba: Zieplaliśmy siem tu..
Lew: ZIELONE, Z WYŁUPIASTYMI OCZAMI WOOOOOOON Z LASU!!!
Żaba: KROKODYL, SPIER.....!!!
-------------------------------------------------------------
Idzie osiemdziesięciopięcioletni dziadek przez las a tu nagle widzi żaba skacze. Bierze ją do ręki a ta do niego mówi:
- Pocałuj mnie! Zmienię się w cudowną królewnę, będę śliczna, uległa i zawsze Ci będę wierną!
Dziadek wziął żabę schował do kieszeni i idzie dalej. Po chwili z kieszeni znowu odzywa się żaba.
- Pocałuj mnie! Zmienię się w cudowną królewnę, będę śliczna, uległa i zawsze Ci będę wierną!
Dziadek na to odpowiada:
- W tym wieku to ja wolę mieć gadającą żabę.
-------------------------------------------------------------
Dwóch wariatów bawiło się kotkami ale w pewnym momencie kotki się pomieszały i mieli problem. Bardziej kumaty wariat mówi do drugiego:
- Zrobimy tak. Ja swojemu utnę ogonek i już będą się różnić.
Ciach. Temu głupszemu spodobał się kotek bez ogonka więc swojemu tez uciął kitę i znowu mieli problem. Mądrzejszy pogłówkował chwilę i wpadł na pomysł że obetnie swojemu łapkę i wszystko będzie OK. Jednak głupszemu kotek bez ogonka i łapki niesamowicie się podobał i swojego też okaleczył. W ten sposób doszli do etapu kiedy zostały im w rękach same kocie kadłubki i teraz naprawdę nie wiadomo było czyj kot jest czyj. Rozgarnięty wariat skoncentrował się do granic możliwości i po trwającej nieskończoność chwili wpadł na genialny pomysł:
- Wiesz zróbmy tak, że biały będzie twój a czarny mój.
Hip-hopowcom mówimy nie!!!
Odpowiedz
#74

Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezkę. W krzyżackim obozie wszyscy napierdoleni, klina klinem popychają, sytuacja trwa kilka dni. Pewnego poranka budzi się Wielki Mistrz Ulryk von Jungingen i odbierając podawaną mu flaszkę, pyta sługi:

- Co to my dzisiaj mamy?
- Dzisiaj ma być bitwa, Wielki Mistrzu...
- O kurwa... - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.

Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu z obu stron i wygra ta strona, której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu ginąć. Jak pomyślał - tak zrobił.

Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na całego! Trzeba znaleźć Jagiełłę! Po pewnym czasie odnaleźli go w końcu najebanego w stogu siana. Przystał na wszystko co mu powiedzieli...

Teraz trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu - wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz z drewna nie strugany. 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla niego konia. Niestety, jakiego by nie przyprowadzili, to albo się załamywał albo Zygfryd kolanami o ziemie szorował... Sytuacja beznadziejna. Na szczęście Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala.

-Masz tu ode mnie tego słoniokonia - na pewno będzie dobry.

Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał. Kolejny problem to miecz: szukają i szukają, ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez sensu! Poszli więc do kowala, aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku, jak machnął, to za jednym zamachem ściął 14 dębów! No, tym to mogę walczyć!

Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała, albo jakaś taka lekka... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla Zygfryda. Zajebista płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem i nader wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.

Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem. Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich sposobem - polewa dodatkową porcję miodu (wiele razy). Niestety, nawet totalnie najebani nie chcą walczyć. Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy Czarnego. Niestety, ten nie był skory do opuszczania domu.

- Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... Daj mi spokój!

Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.

- Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś polach bitwy chędożył? Nie ma mowy!

Następny Jurand - ale ten ma oczy wyjebane! BEZNADZIEJA! Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi: jakiś kurdupel - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną kurteczkę, z zardzewiałą szabelką u pasa, opiera się o drzewo i napruty jak worek... spawa. U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w tunelu. Podchodzi i pyta, czy ten się zgodzi na walkę.

- No pewnie! - odpowiedział napierdolony totalnie głos. Nie był w stanie powiedzieć nic więcej.

Teraz trzeba go wyposażyć. I tu problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla małego Polaczka olbrzym. Nie utrzymałby go nawet. Olali sprawę. Teraz miecz. Niestety, nawet najmniejszego nie był w stanie unieść. Wyluzowali. Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie przynieśli, to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku urządzać. Dali se siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno:

- Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga, przyjdź trzeźwy!

Słonce wzeszło, obie armie stoją naprzeciwko siebie. Z szeregu krzyżackiego wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak???... Szukają go i szukają. W końcu znaleźli - oczywiście napierdolony jak dzwonek. Mimo to tanio skóry nie sprzedamy. Cucą go i wypychają.

Na ugiętych nogach, zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z wykurwistym mieczem, na potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słonce błyszczy na złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze).

Jagiełło wytrzeźwiał natychmiast i pojął co zrobił. "Ja pierdolę! Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w nas - rozniesie nas w puch. Jesteśmy już martwi!" - pomyślał zasłaniając twarz.

- W NOGI, kurrrrwa, W NOGI!!! - krzyczy Król i wszyscy spierdalają gdzie popadnie.

Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na kurdupla Polaka - huk, trzask, uniósł się tylko kurz i dym...

Wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki, aby pogratulować swojemu zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok: słoniokoń leży z obciętymi nogami, parenaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi niewzruszony opierając się o szablę i mówi:

- Gdyby nie było "W NOGI", to bym cię kurwa zajebał...
"Nienawiść jest ostatecznym upadkiem"
Odpowiedz
#75

dobre Smile
i pod ta nienawiscia tez sie podpisuje...
Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: / Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
Ostatni post przez metallgirl
11-28-2004, 04:32 PM



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości