• 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Dolujace Teksty
#1

Ja znam takie takty, ze jak masz dola i przeczytasz jeden to juz z niego nie wyjdziesz.

Kliknijcie tutaj: http://www.sakechan.prv.pl

(Jakby co to nie jest moja strona)

Naprawde mocna dawka ciekawych i troszke brzygnebiajacych tekstow, ale mimo to warto wejsc na ta strone.

Jak cos przeczytacie to moze wypowiecie sie tutaj na temat ow opowiadani lub wierszy.

[/url]
Jestem szcześliwy bo wiem, ze kiedyś umrę.
Odpowiedz
#2

Przeczytałam jedno opowiadanie i wystarczyło mi.

Jedyne uczucie jakie czuję, to głęboki niesmak...
Nie wygrywa wielkiej batalii ten, kto poprzestanie na prostocie lwa. Trzeba być do tego na równi lwem i lisem, który wyczuwa sieć.
Niccolo Machiavelli
Odpowiedz
#3

Prisca napisał(a):Przeczytałam jedno opowiadanie i wystarczyło mi.

Jedyne uczucie jakie czuję, to głęboki niesmak...
Wybrałem losowo - "Komora". Dotrwałem chyba do połowy. Tak, niesmak to dobre określenie. Pozostawię to może bez komentarza, wydaje mi się, że komentować nie trzeba.
Odpowiedz
#4

przeczytalam ''komore'' i mi sie podobalo. najlepsze jest to ze cos takiego istnieje naprawde w szwajcarii...ale nie komora tylko dom w ktorym placisz za formalnosci i pogrzeb i dostajesz szklanke z trucizna...
Pamiętajcie, nigdy nie ufajcie żadnym undergroundom, to wszystko
oszustwo jest totalne, nisze wszystkie, alternatywy, jest to wszystko
syf i naprawdę to nic, NIC nie daje tylko wciąga i zabiera
człowieczeństwo.
Kapitan Europa
Odpowiedz
#5

Też przeczytałam "Komorę". Takich ludzi jak autor tego opowiadania powinno się leczyć.
Sleep all day.
Party all night.
Never grow old.
Never die.
Odpowiedz
#6

Wow jest ktos komu sie podobala Komora. Mnie tez sie ow opowiadanie podoba, ale wedlug mnie najlepsze jest opowiadanie pod tytulem "Dzikie Dzieci". Naprawde bardzo ciekawe.

Sakechan pisze chore teksty, ale to nie oznacza, ze od razu jest chory psychicznie. Fakt, aby cos takiego napisac trzeba miec jakiegos demona we lbie, ale wedlug mnie sakechan jest normalny (procz tego ze slucha hip-hopu), a jego "tworczosc" jest bardzo ciekawa zwlaszcza dla ludzi uwielbiajacych literature turpistyczną - ja taka uwielbiam.
Jestem szcześliwy bo wiem, ze kiedyś umrę.
Odpowiedz
#7

Cytat:Też przeczytałam "Komorę". Takich ludzi jak autor tego opowiadania powinno się leczyć.

tak? w takim razie rownierz wielu uznanych autorow i muzykow (nie wspominajac o artystach) rowniez nalezaloby leczyc. Az tak was uwiera problem samobojstwa?
Pamiętajcie, nigdy nie ufajcie żadnym undergroundom, to wszystko
oszustwo jest totalne, nisze wszystkie, alternatywy, jest to wszystko
syf i naprawdę to nic, NIC nie daje tylko wciąga i zabiera
człowieczeństwo.
Kapitan Europa
Odpowiedz
#8

Myślę, że to dla niego sposób na odreagowanie, wyładowanie się... Autor może mieć zaburzenia, które nie przeszkadzają mu w normalnym życiu, ale znajdują ujście w takich opowiadaniach.

Niemniej jednak niesmak to dobre słowo... Przeczytałem Pierwszy Raz i czuję się naprawdę... wstrząśnięty...
[Obrazek: bustersMini.jpg]
Odpowiedz
#9

Alez o to wlasnie autorowi chodzi, o wstrzasniecie czytajacym!!!

Zgadzam sie w 100% z Hethell!!!
Jestem szcześliwy bo wiem, ze kiedyś umrę.
Odpowiedz
#10

EBOLAr napisał(a):Alez o to wlasnie autorowi chodzi, o wstrzasniecie czytajacym!!!

Zgadzam sie w 100% z Hethell!!!

Oczywiście, że tak! Powiem więcej - o uświadomienie ludziom problemów, które woleliby przemilczeć. Jest to, jak już powiedziałem, niesmaczne, ale tylko w ten sposób może do nich trafić z całą mocą... Na pewno dobitniej niż owinięte w bawełnę moralizatorstwo katechetki na religii. Szokuje, ale robi to "w dobrej wierze". Wskazuje na to choćby fakt, iż w Pierwszym Razie nie omieszkał wspomnieć o konsekwencjach makabrycznego czynu - facet idzie do pierdla na resztę życia. Gdyby opisywane rzeczy były jego własnymi, że tak powiem, marzeniami i fantazjami, na pewno pominąłby kwestię kary. Ten "zły" uciekłby bezkarnie i żył sobie dalej jako romantyk-idealista.

Podkreślam, że nie posądzam autora o dewiację. Ma na pewno drobne zaburzenia, bo inaczej nie byłby w stanie tak jaskrawo i wyraźnie wyobrazić sobie wszystkich tych sytuacji. NIE JEST TO JEDNAK NA PEWNO DEWIACJA PORÓWNYWALNA Z TYMI, KTÓRE OPISUJE. Jak ktoś to dobrze ujął, facet ma "demona w głowie".
[Obrazek: bustersMini.jpg]
Odpowiedz
#11

przeczytalam wlasnie ''pierwszy raz''.opowiadanie dosc nudne ,prawie zasnelam w polowie, troche widac ze autor miala problemy z fabula.
''wzor snow''- to gore w czystej postacii...czytanie tego bylo dla mnie dosc ciezkim przerzyciem ,ale nie moge odmowic autorowi czasem ciekawych refleksji i ciekawego studium zrozpaczonego czlowieka...
Jednak ''komora'' podobala mi sie najbardziej. reszty jeszczer nie zdarzylam przeczytac.
Pamiętajcie, nigdy nie ufajcie żadnym undergroundom, to wszystko
oszustwo jest totalne, nisze wszystkie, alternatywy, jest to wszystko
syf i naprawdę to nic, NIC nie daje tylko wciąga i zabiera
człowieczeństwo.
Kapitan Europa
Odpowiedz
#12

Oto jak wygląda sen człowieka zrozpaczonego Wink:


Na pierwszy rzut oka mogła to być Warszawa albo Łódź. Przed sobą miałem niekończącą się ulicę, wyglądającą zupełnie jak Piotrkowska. Niezwykłości nadawał jej jednak niesamowity pomarańczowy blask zachodzącego słońca... Nad MIASTEM ANIOŁÓW zawsze świeciło takie słońce, 24 godziny na dob.

Upajałem się faktem, że byłem TAM i że mogłem TAM pozostać tak długo jak tylko chciałem. Szedłem powoli tym pasażem... choć nigdy wcześniej TAM nie byłem, wiedziałem, że dojdę do centrum... Potrzebowałem dojść do centrum choć nie wiedziałem po co... Nie wiem, czy szukałem K., o dziwo chyba raczej nie. Wiem jednak, że gdybym spotkał ją TAM, bylibyśmy szczęśliwi jak gdyby nigdy nic. Rzeczy, które postawiły między nami mur wzajemnej niechęci, które sprawiają, że już nigdy się do niej nie odezwę... w tym jednym MIEJSCU po prostu przestałyby sie liczyć... W MIEŚCIE ANIOŁÓW zdarzały się cuda i liczyły się tylko te rzeczy, które chciałeś, by się liczyły.

Byłem coraz bliżej centrum MIASTA, mijałem zalane romantycznym światłem zachodzącego słońca ściany ekskluzywnych sklepów, grajków ulicznych i dziwne stoista ze słomianymi dachami. Im bliżej centrum, tym bardziej zachwycony się czułem... ale nie tym, co mialem przed oczami... To było jakieś magiczne, wewnętrzne uczucie... Wreszcie doszedłem. MIASTO było pełne kontrastów: centrum nie było zbyt zatłoczone i było w nim tylko parę obiektów. Jednym z nich był kolosalny dom handlowy, innym położony raczej w przedsionku centrum wieżowiec Empire STRAT Building. Przede wszystkim jednak rzuciła mi się w oczy zapierająca dech w piersiach konstrukcja z żelaznych rusztowań, przerażająco wysoka i tak długa, że sięgała za horyzont. Motyw tej konstrukcji zawsze budzi jednocześnie pożądanie i lęk. Zwykle można było po niej przejść na inny kontynent jak po niebotycznym wiadukcie. Tym razem nie odważyłem się wejść dalej w centrum. Zawróciłem w stronę "przedsionka".

Idąc od centrum, na prawo pełno było dziwnych, hiszpańskich stoisk, przypominających koczownicze obozy. Na lewo znajdowało się osiedle chatek, które pomimo pomarańczowego słońca wprost tonęły w mroku. W jakiś sposób wiedziałem, że głupotą byłoby tam wchodzić.

W tym momencie wieczny zachód słońca przemienił się w wieczorną szarówkę i zdałem sobie sprawę, że tam, gdzie poprzednio była konstrukcja z rusztowań i centrum, teraz jest aleja rozrywki, rodem z Las Vegas. Biły stamtąd kolorowe światła organizujących istne bale klubów, płynęła muzyka. tak jak wcześniej konstrukcja, tak teraz wszystkie te dyskoteki rozbudziły we mnie pożądanie, a zarazem obawę. Było w nich ponadto jakieś ulotne skojarzenie z czymś nie do końca nazwanym, czego pragnę najbardziej w życiu (i nie ma to nic wspólnego z karierą rockową). Postanowiłem przełamać obawy i udałem się w stronę świateł, poszukując najlepszej imprezy. Chyba znalazłem i spotkałem tam albo K., albo jakąś obcą mi zupełnie dziewczynę. Doznałem spełnienia i szczęścia, które trwało wiecznie. Nie zmieniając już postaci ani nie wychodząc z ciała, skończyłem raz na zawsze etap ziemskiego życia i osiągnąłem Raj.

Po jakimś czasie zostałem wcielony w niskiego portorykańskiego ośmiolatka z dziwnym uczuciem, że to tymczasowe. Siedziałem na drewnianym ganku zalanym namacalnym wręcz mrokiem, przez który bezskutecznie próbował się przebić blask lampy naftowej. Ganek był częścią drewnianej chatki z parterem i pierwszym pietrem (po jednym pokoju na każdej kondygnacji). Wiedziałem, że to mój dom, a raczej dom chłopca, w którego zostałem wcielony. Wiedziałem, że ci ludzie, których widzę pierwszy raz w życiu na oczy, to moi(jego) rodzice. Wiedziałem też, że wciąż znajduję się w MIEŚCIE ANIOŁÓW, a konkretnie w tym mrocznym osiedlu nieopodal centrum.

"Matka" podeszła do mnie i powiedziała, bym lepiej wszedł do domu nim na dworze na dobrze rozpętają się demony. Sama poszła na górę, do sypialni (ja spałem na dole). Od samego początku, kiedy stałem się tym chłopcem, życie zaczęło się toczyć wokół imprezy, na którą chciałem iść, a wiedziałem, że nie mogę. By osiągnąć ten cel, wdrapałem się z ganku po drewnianej kolumience i bluszczu a następnie przez okno, do sypialni "rodziców". Usłyszałem stamtąd odgłosy bójki - w jakiś sposób wiedziałem, że zdarzały się codzień. Ojciec chłopca był sadystycznym alkoholikiem, który na okrągło znęcał się nad swoją żoną.

Sypialnia była ośwoetlona nikłym płomieniem lampy naftowej. Drewniane schody obok były kompletnie ciemne. To właśnie tam rozgrywał się dramat. Skierowałem się w tę stronę. Wyszedłem ma klatkę schodową - tym razem odgłosy dobiegały z dołu. Na parterze zobaczyłem "ojca" szarpiącego "matkę" i okładającego ją pięściami. Nie czułem nic, gdy na to patrzyłem, jakby nie robiło mi różnicy, czy szaleniec nas pozabija czy nie. Zero emocji... Gdy wszedłem, chwycił rewolwer i przystawił "matce" do głowy. W moim ręku pojawiła się broń, powiedziałem, żeby zostawił kobietę w spokoju. Sadysta, święcie przekonany, że nie starczy mi odwagi by strzelić, odwócił się i powolnym, szyderczym krokiem skierował w moją stronę. W pewnym momencie stanął. Zażądał oddania mu pistoletu. Zagroziłem, że jeśli się zbliży jeszcze choćby o krok, umrze. W odpowiedzi wymierzył we mnie broń i zaczął się zbliżać. Bez najdrobniejszego wahania pociągnąłem za spust. Kula trafiła między oczy... "ojciec" po prostu upadł, a z jego czoła wypłynął mózg. TAM, w MIEŚCIE ANIOŁÓW wszystko było proste... Był problem, wystarczyło go zlikwidować. Reszta się nie liczyła. Nie istniały okoliczności dodatkowe... Nie pomyślałem nawet: "Czy spotka mnie kara za zabójstwo?" Zresztą.... jedyną odpowiedzią był wschód słońca, tego samego niezmiennie pomarańczowego, o kojącym blasku...
[Obrazek: bustersMini.jpg]
Odpowiedz
#13

Moim ulubionym opowiadaniem jest chyba (jeszcze nie przeczytalem Krzyze) Dzikie Dzieci. Bardzo dlugie w porownaniu do reszty, ale warto - naprawde. W ow opowiadaniu (uwaga spojler Big Grin ) przezywa tylko jedna postac (fuksem) - a bylo ich troche. Ostatnia ofiara tytulowych dzieci jest naprawde.... ehhh scena naprawde nieciekawa i ci ze slabszymi nerwami moga troszke zblednac, ale mnie te opowiadanie najbardziej (mimo wszystko) przypadlo do gustu.
Jestem szcześliwy bo wiem, ze kiedyś umrę.
Odpowiedz
#14

hmmm......czyba powinnam umiescic link do jakiegos swojego opowiadania byscie mogli sie troche popastwic i zjesc mnie zywcem Surprised

axe: to twoje?
Pamiętajcie, nigdy nie ufajcie żadnym undergroundom, to wszystko
oszustwo jest totalne, nisze wszystkie, alternatywy, jest to wszystko
syf i naprawdę to nic, NIC nie daje tylko wciąga i zabiera
człowieczeństwo.
Kapitan Europa
Odpowiedz
#15

Hethell napisał(a):axe: to twoje?

Śniło mi się w kwietniu, po tym, jak rozstałem się z dziewczyną... opisałem to wtedy na blogu, skąd też teraz to skopiowałem.
[Obrazek: bustersMini.jpg]
Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: / Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
Ostatni post przez TrashowaMetalowaKociara
11-04-2011, 04:45 PM



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości