07-13-2005, 11:38 PM
wlasnie wrocilem z kina. swietny film
przypomina troche Koyaanisqatsi choc nie jest do konca taki sam. moim zdaniem jest barzdiej doslowny. wiecej w nim tez motywo etnicznych, porownania kultur...
stopklatka.pl pisze:
Z jednej strony jest to 96-minutowy dziennik z podróży, z innej â medytacja nad naszą planetą. Reżyser Ron Fricke jeździł z 70 mm kamerą po całym świecie, by uwieczniać obrazy ludzi i natury. Niektóre z nich są zwyczajne, jak ruch uliczny na Manhattanie, inne â niezwykłe, jak zaćmienie słońca, jeszcze inne â pełne rozpaczy â jak widok śmieciarzy pełzających niczym kraby po wysypisku śmieci w Kalkucie czy smutne twarze filipińskich prostytutek.
dodam ze pelzaniu po smieciach towarzyszy muzyka Dead Can Dance z plyty Serpent's Egg
jest tez oboz Auschwitz-Birkenau, tak ze wrazenia sa momentami dosyc mocne, choc bez przesady...
w kazdym razie film oglada sie bez bolu...
edit:
zapomnialem tego napisac, ale oczywiscie refleksje/komentarze mile widziane

stopklatka.pl pisze:
Z jednej strony jest to 96-minutowy dziennik z podróży, z innej â medytacja nad naszą planetą. Reżyser Ron Fricke jeździł z 70 mm kamerą po całym świecie, by uwieczniać obrazy ludzi i natury. Niektóre z nich są zwyczajne, jak ruch uliczny na Manhattanie, inne â niezwykłe, jak zaćmienie słońca, jeszcze inne â pełne rozpaczy â jak widok śmieciarzy pełzających niczym kraby po wysypisku śmieci w Kalkucie czy smutne twarze filipińskich prostytutek.
dodam ze pelzaniu po smieciach towarzyszy muzyka Dead Can Dance z plyty Serpent's Egg

jest tez oboz Auschwitz-Birkenau, tak ze wrazenia sa momentami dosyc mocne, choc bez przesady...
w kazdym razie film oglada sie bez bolu...
edit:
zapomnialem tego napisac, ale oczywiscie refleksje/komentarze mile widziane
