11-10-2007, 08:32 PM
Fak, ostatni raz idę na mecz na ostrym kacu... Ja pierdziele, piłkarze zapierdalający wszerz i wzdłuż boiska, hałas, ścisk, masakra po stokroć masakra. Łeb tak mnie napierdalał, jakby mi pociąg przejeżdżał w czaszce, teraz już lepiej po łyknięciu końskiej dawki aspiryny.
Na impreze idziesz z ziomkami do klubu, pijesz w barze, piwo albo drinki, co wolisz i ruszasz na parkiet. Imprezy nie kręcą się tylko wokół chlania.
Oczywiście, mój dzisiejszy stan nie był spowodowany imprezą w prawidłowym znaczeniu tego słowa, bardziej domówką, która wprawdzie jest imprezą, ale wymyka się trochę teoretykom i twórcą definicyj
Krzychun napisał(a):Jak będziesz w okolicy J-na (np. Katowice) to możemy walnąć flachę.Walnięcie flachy to nie to samo, co impreza

Oczywiście, mój dzisiejszy stan nie był spowodowany imprezą w prawidłowym znaczeniu tego słowa, bardziej domówką, która wprawdzie jest imprezą, ale wymyka się trochę teoretykom i twórcą definicyj
