Baraka -
seelenleib - 07-13-2005
wlasnie wrocilem z kina. swietny film

przypomina troche Koyaanisqatsi choc nie jest do konca taki sam. moim zdaniem jest barzdiej doslowny. wiecej w nim tez motywo etnicznych, porownania kultur...
stopklatka.pl pisze:
Z jednej strony jest to 96-minutowy dziennik z podróży, z innej â medytacja nad naszą planetą. Reżyser Ron Fricke jeździł z 70 mm kamerą po całym świecie, by uwieczniać obrazy ludzi i natury. Niektóre z nich są zwyczajne, jak ruch uliczny na Manhattanie, inne â niezwykłe, jak zaćmienie słońca, jeszcze inne â pełne rozpaczy â jak widok śmieciarzy pełzających niczym kraby po wysypisku śmieci w Kalkucie czy smutne twarze filipińskich prostytutek.
dodam ze pelzaniu po smieciach towarzyszy muzyka Dead Can Dance z plyty Serpent's Egg

jest tez oboz Auschwitz-Birkenau, tak ze wrazenia sa momentami dosyc mocne, choc bez przesady...
w kazdym razie film oglada sie bez bolu...
edit:
zapomnialem tego napisac, ale oczywiscie refleksje/komentarze mile widziane
-
KISIEL - 10-21-2006
Pomysł bardzo ciekawy, ale jak już pisałem stanowczo za mało i za mało treści. Była jedna "iskierka"... Bardzo urzekł mnie motyw, kiedy to zostało ukazane "sortowanie" kurczaków gdzieś tam w Korei, or something, a po chwili pokazano ludzi w centrum, w godzinach szczytu. Idealne porównanie. I takich motywów mogłoby być więcej. Samych przedstawionych obrazów też było za mało. Powinni pokazać mym zdaniem wszystkie cudy świata .[/url]