Forum Rockmetalshop
TOOL - Wersja do druku

+- Forum Rockmetalshop (http://forum.rockmetalshop.pl)
+-- Dział: Co mi w duszy gra... czyli dywagacje i dewiacje muzyczne }:-] (http://forum.rockmetalshop.pl/forum-co-mi-w-duszy-gra-czyli-dywagacje-i-dewiacje-muzyczne)
+--- Dział: Inna muzyka... (http://forum.rockmetalshop.pl/forum-inna-muzyka)
+--- Wątek: TOOL (/thread-tool)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


- Blood - 05-18-2006

http://rapidshare.de/files/20633636/10000_days__.mp3.html

tu jest gotowe ;]
ale ja tego nie moge sciagnac xD


- Kamael - 05-18-2006

Nie kuś! ;D Poczekam sobie na mój egzemplarz płyty i wtedy się z tym pobawię. Tak tylko z ciekawości zapytałem, bo zastanawia mnie czy to prawda, czy jakaś ściema.


- mal - 05-18-2006

http://rapidshare.de/files/20633636/10000_days__.mp3.html

Nierówne to to i słabej jakości.


- Kam6I$I9ouX - 05-21-2006

Rzeczywiście nierówne to. ;/ A próbowałem spleść te kawałki w "Audacity" i też jakoś dziwnie, ale to pewnie wina mp3. Swoją drogą bardzo ciekawy i oryginalny pomysł. Jednak czymś zaskoczyli i tym razem. Big Grin


- Kamael - 05-26-2006

Ja to chyba zeza będę miał od oglądania książeczki ;DDD. Genialne wydanie, fantastyczny pomysł, tylko miałem problemy z wyciągnięciem płyty, więc teraz trzymam ją w oddzielnym pudełku żeby przypadkiem czegoś nie zepsuć ; ). Płyty narazie słucham dopiero po raz drugi, tak więc jeszcze nie mam zdania.


- mal - 05-27-2006

Kamael w poście Co leci z głośników" napisał(a):Tool - 10,000 Days

Nareszcie, pierwsze przesłuchanie.

I jak?


- buubi - 05-27-2006

Jak dla mnie - po naprawdę wielu przesłuchaniach uważam ze nie ma co mierzyć płyty jedną miarą z Lateralusem. Sa po prostu inne. W Lateralusie jest więcej żywych numerów (pomijając końcowe improwizacje) tutaj poza kilkoma czadami jest tytułowa nieco rozwleczona suitka, z poczatku mnie nieco nuzyła, ale po pewnym czasie zaczęła mi wchodzić calkiem fajnie ze względu na cudnie narastający klimat (odgłosy burzy w tle - mmm). Udziwnione Rosetta Stone tez łyknąłem po kilku przesłuchaniach. W sumie wraz z hitowatymi czadami Vicarious, Jambi, The Pot oraz uroczym Right In Two płyta jest naprawdę zajebista, mniej spójna jak poukładany Lateralus, ale z kolei więcej tu przestrzeni i swobody. Dla mnie płyty na równi.


- Kamael - 05-27-2006

Mal, teraz zacząłem słuchać dopiero po raz trzeci (cholerny, psujący się discman nie chce mi czytać tej płyty), trudno mi cokolwiek więcej napisać, bo kilku kawałków narazie jeszcze nie rozgryzłem. Poziom "Lateralusa" to nie jest, takie mam wrażenie - chyba trochę brakuje spójności (o tym pisał przede mną buubi), poza tym myślę, że jeśli ktoś do Tool'a nigdy się nie przekonał, to po tę płytę tymbardziej sięgać nie powinien - typowe jak na nich długie kawałki, dłuższe budowanie napięcia i "stękanie" Maynarda ; ). Dlatego też nie dziwi mnie mocna krytyka ze strony kilku serwisów, czy użytkowników niektórych for internetowych.
Więcej oczywiście napiszę później - nie lubię wydawać opinii po kilku przesłuchaniach, bo często pierwsze wrażenie szybko ulega zmianie, teraz dodam tyle - brakowało mi tych połamanych rytmów.

Edit:

Czy ktoś może wie o co chodzi z trackiem numer 6? Próbuję zrozumieć jaki ma on sens i jakoś nie jestem w stanie. Zupełnie mi tutaj nie pasuje.


- buubi - 05-31-2006

Hehe Kami daj spokój - przeciez on trwa zaledwie minutę Smile Poza tym tworzy niezły indianski klimat - w tle slychac rzepolenie gitarki oraz zwycie Maynarda w końcówce. Jest OK, podobnie jak następujacy po nim równie dziwny Lost Keys.

Za to czy ktoś wie o co chodzi w 11 i ostatnim Viginti Tres. W całości wysłuchałem tylko raz i mogłoby go nie być jak dla mnie Smile Poza nim płyta miażdży i coraz bardziej w mojej opinii zbliża sie w stronę Lateralusa. I jest już bardzo bliziutko Mad


- Kamael - 05-31-2006

No ok, może się czepiam, ale to mi się za pierwszym razem jakoś rzuciło "w uszy".

Wydaje mi się, że rzeczywiście płyta z każdym kolejnym przesłuchaniem wchodzi lepiej, ale w przeciwieństwie do "Lateralusa" jest tutaj kilka momentów, które bym usunął (np. narazie nie rozumiem idei przyświecającej "Lost Keys").
Jak już pisałem - płyta zatwardziałych przeciwników do Tool'a nie przekona, kiedy czytałem opinie niektórych osób myślałem, że wyszedł jakiś gniot, a tu albo wychodzi na to, że ja jestem jakimś betonem (cóż, nowość to w sumie nie jest ;D), albo ta płyta po prostu jest dobra (oba warunki mogą też się pokrywać ; ).
Powiem szczerze, że szczególnie zaskakuje mnie krytyka "The Pot", który przecież jest jednym z lepszych utworów na płycie. Niektórym chyba nie można dogodzić, bo albo piszą, że Tool ciągle gra w tym samym klimacie, albo kiedy już zmieni styl utworu znów stwierdzą, że tym samym muzycy zburzyli atmosferę płyty.


- buubi - 05-31-2006

Krótko:

1. Racja - The Pot wymiata - zdecydowanie obok Jambi, Vicariousa i Right In Two jeden z najjasniejszych momentów płytki. Malkonentom przeszkadza że Maynard spiewa tu bardzo łagodnie i melodyjnie (przynajmniej na poczatku) - o nich niżej Smile
2. Płyta własnie powinna moim zdaniem przekonac nowych słuchaczy do Toola. Jest zdecydowanie najprzystępniejsza w dyskografii, najbardziej promowana i bardzo wpadająca w ucho.
3. Ci co krytykuja ta płytę zatrzymali się na Lateralusie tak jak krytycy innych kapel zatrzymali się na ich szczytowych dokonaniach (vide Porcupine Tree i krytyka In Absentii i Deadwinga przez maniaków starego PT z czasów Signify). Ten typ tak ma (bo sami po prostu sa malo rozwojowi) i pozostaje nie przejmowac się i słuchac bo płyta jest naprawde bardzo dobra. Bardzo !!!
4. No "Lost Keys" mi isę bardzo podoba - szczerze mówiąc wszedł mi jako jeden z pierwszych z tej płyty. Ten klimat jakby gdzieś obok czaiło się coś nieoczekiwanego co zaraz ma nastąpić. No i przejście w rosetta Stone. Mniód Wink

Reasumując: Płyta arcyciekawa i basta Mad


- Blood - 05-31-2006

Jesli jestescie w gronie, to tam ludzie rozkladaja na czesci pierwsze cala plyte ;] Poszukajcie grona Tool.

Baardzo ciekawe jest wszytsko co pisza, wszyscy sami dochodza do interesujacych wnioskow i wlasnie najwiecej postow dotyczy Viginti Tres.

A jesli nie jestescie, a ktos chce byc to niech pisze na pm ;]

Nie bede tego tu przytaczac, bo porpostu 'za duzo'.


- XdkyX - 05-31-2006

na wstepie chcialem zaznaczyc ze do toola sie nigdy nie przekonalem.

kumpel mi mowil ze to 10,000 days jest genialne musze sprawdzic cud miod i wogole. plyta roku niechybnie. sciagnalem, przesluchalem z 5 razy.
jednoczesnie zrobilem cos takiego - porownalem sobie tego toola do: Lateralusa (ktorego posluchalem z 10 razy w ciagu mojej kariery), podobno to concept album to do "Kezii" Protest The Hero i "Sing The Sorrow" AFI, w koncu do plyty ktora uwazam za absolutny fenomen tego roku - "Our Darkest Days" Ignite.

Coz moge powiedziec? calkowicie i obiektywnie Tool probuje zameczyc swojego sluchacza. zero energii, Lateralus pomimo ze byl niesamowicie nudny to posiadal jakies momenty wykopu, tutaj byc moze i jest ale slabego sortu. Co do nudy: prawie zasypiam jak slucham tego, kawalki powinny byc z 3 razy krotsze, co wplynelo by dobrze na ogolna kondycje tej plyty, Lateralus to samo. Tutaj ignite wyznaczyl standardy, pomimo ze to czysty hardcore to wiele patentow Tool moglby spokojnie sportowac. Generalnie Maynard - "Shorter, faster, louder"
Kwestia conceptu: fajnie fajnie wpadli na jeden dobry pomysl, ale polaczenie kawalkow juz bylo via Sing The Sorrow. Po przesluchaniu 10,000 Days nie mialem za bardzo ochoty zaglebiac sie w to co Keenan mi chce przekazac, w przeciwienstwie do AFI, ktore wzielo mnie za pierwszym razem. Jezeli Toolowcy chcial nawiazac dialog ze sluchaczem to powinni sie zwrocic do 18-stolatkow z Protest The Hero po pare porad bo wyszlo im marnie.

Podsumowywujac moj wywod: nigdy nie rozumiem fenomenu tej kapeli, dla mnie sa oni MOCNO sredni, jednoczesnie starajac sie byc oryginalni mecza potencjalnego odbiorce przerostem formy nad trescia.

A teraz mozecie mnie sflameowac Big Grin


- buubi - 06-01-2006

Nie będe Cię flameował a jedynie rzeknę:

1. Widocznie Tool nie jest kapelą dla Ciebie
2. Energii w Toolu jest tyle co w reaktorze atomowym, tyle że jest... że tak powiem... ukryta pod powierzchnią strun Jonesa... trzeba po prostu odkryć drugie dno tej muzy... Rozumiem że wolniejsze kawałki moga Cię nudzieć, ale, nie obraź sie lecz żeby nie czuć tej dziwnej, niepokojacej, po prostu toolowej energii w kawałkach jak Stinkfist, Grudge, Patient, Lateralis, Tricks & Leeches, Jambi czy The Pot to naprawdę trzeba być zrażony do tej kapeli lub po prostu (pomijając iz to kwestia gustu, ograniczony muzycznie
3. Tajników sztuki kompozycyjnej i konstrukcji utworów z poszczególnych instrumentow grajacych z pozoru co innego ,a w sumie to samo panowie z wymienionych przez ciebie kapel musieliby sie dłuuuuuuuuugo uczyć od Toola. Ale żeby to docenić to trzeba np. być samemu muzykiem, liznąć choć troche gry na jakimś instrumencie lub po prostu miec szerokie horyzonty muzyczne. tym bardziej mnie cieszy wzrastająca popularność kapeli bo swiadczy to o tym iż ludzie szukają czegos ambitniejszego...


- Kamael - 06-01-2006

buubi napisał(a):Krótko:

1. Racja - The Pot wymiata - zdecydowanie obok Jambi, Vicariousa i Right In Two jeden z najjasniejszych momentów płytki. Malkonentom przeszkadza że Maynard spiewa tu bardzo łagodnie i melodyjnie (przynajmniej na poczatku) - o nich niżej Smile
[...]

Nie, nie, nie. Nie zgodzę się, że właśnie "10,000 Days" powinno przekonać nowych słuchaczy. Posłuchaj tego kolejny raz i pomyśl - same kawałki grubo ponad 6-7 minut, cholernie długo się rozwijające, dziwnie ze sobą połączone, do tego specyficzna atmosfera. Moim zdaniem tu może nastąpić przesiew nawet wśród zatwardziałych fanów Tool'a.
Dla mnie przede wszystkim jest to płyta bardzo trudna, nie zgodzę się, ze najprzystępniejsza. Z każdym przesłuchaniem zmieniam zdanie o jakimś konkretnym kawałku. Ciągle trudno mi rozgryźć końcówkę płyty - od "Lost Keys" właśnie, próbuję, wałkuję i może wreszcie do czegoś dojdę ; ). Początek faktycznie wszedł może łatwo (szczególnie "The Pot", który faktycznie jest jednym z najprzystępniejszych kawałków Tool'a i nie mam nic przeciwko), ale później jest co raz trudniej. I to mi się podoba, lubię płyty, które wymagają konkretnego wsłuchania się. Teraz na szczęście rano dom mam pusty, mogę głośno słuchać i dokładnie analizować ; ).
Co by o "10,000 Days" nie mówić jest to płyta faktycznie dla mnie (nie będę uogólniał, że powina być taką dla wszystkich) arcyciekawa.