Forum Rockmetalshop

Pełna wersja: Concept albumy wszech czasów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Nie wiem czy można to nazwać concept albumami, ale co mi tam Big Grin :

[Obrazek: swietliki_lasputas200.JPG]
Płyta jest podróżą przez świat kurew, sprzedawcy skarpet, alkoholika z delirycznymi omamami paruzji, ordynarnego małżeństwa i wreszcie gromady umarłych na różnym poziomie śmierci.
To co słoneczne, ma smak i jest żywe jest tylko wspomnieniem lata przed przyjściem katastrofy.
Udział w nagraniu dwóch recytatorów nadaje całości wymiar uniwersalny. Treny te nie są już tylko pieniem poety nad własnym losem, ale uniwersalną zadumą nad końcem marzeń i obumieraniem po kawałku góry lodowej w słońcu.
Nad dziećmi z okładki unosi się anioł, chroniąc niewinne tarczą swej opieki, a stare kurwy opuszczane po pustkowiu się błąkają.
(tekst skopiowany, bo pisać za bardzo i powtarzać sie nie chce Big Grin )

..i sierżanta dorzucę, najelpsza płyte Beatlesów
[Obrazek: B000002UAU.02.LZZZZZZZ.jpg]
Ogólnie z całego nurtu Rock/Metal:

Na pewno The Wall, toż to dzieło wszechczasów. I drugi CA Floydów- Księżyc Wink

Dzieła Kinga Diamonda, świetny klimat, te solówki o tak...

Night of the Stormrider- iced Earth, jedna z najbardziej zabijającej riffami płyt, do tego zabójczy koncept zdradzonego przez religię człowieka, który sam skazuje siebie na potępienie...

Nightfall in the Middle-Earth - Blind Guardian- tak dobrze Kuersch nie śpiewał nigdy i pewnie już nie zaśpiew, do tego znowu dobra gra gitary. może czasem za dużo klawiszy, ale wybaczymy to Wink

Pewnie i tak o czymś zapomniałem...
O, King Diamond, zwłaszcza "Abigail" i "The Eye" (jak mogłam zapomnieć?) "Night of the Stormrider" - rzeczywiście b.dobry koncept (zarówno tekstowo jak i muzycznie)
wiekszosc moich faworytow juz wymieniliscie, na pewno w czolowce bylyby WYWH, Animals, dalej DSOTM i The Wall.
z nie wymienionych dorzucilbym
Anathema - Alternative 4
[Obrazek: a4.jpg]
no, mozna sie przyczepic czy to concept, ale jak dla mnie piekny album, depresyjne teksty, trzeba uslyszec.

Orphaned Land - Mabool
dobry lp kapelki bodajze z izraela, tematem mabool czyli biblijna powódź

arcturus - the sham mirrors
no znow typowy concept to nie jest aczkolwiek okladka + teksty + roznorodne kosmiczne dzwieki tworza specyficzny klimat

i tak powiem!
1.Pain of Salvation - "The Perfect Element PtI"
[Obrazek: cover_742211912006.jpg]
Tego o czym i jaka jest ta płyta poprostu nie da się opisać... w wielkim skrócie album opowida o relacjach między ludzkich, o zatraceniu się w drugiej osobie, o dojrzewaniu, o utracie najbliższych, zerwaniu pewnych więzi, o próbie odzyskania sił po utracie najważniejszego... opowieść jak na razie jeszcze nie została dokończona...

2.Pain of Salvation - "BE"
[Obrazek: painofsalvation_be_gr.jpg]
Spojrzenie na świat z boku tak jakbyśmy nie byli jego częścią... Daniel ukazuje nam boga jako istotę zagubioną jeszcze bardziej niż człowiek na ziemi. Mamy to też pana Pieniądza, najbogatszego człowieka na świecie (oraz jego damski odpowiednik Dea Pecuniae), nie obyło się też bez prawie całkowitej zagłady ludzkości... Laughing

3.Pain of Salvation - "One Hour By The Concrete Lake"
[Obrazek: painofsalvation.jpg]
A co ja się będę pordukował skoro Daniel sam opisał swoje dzieło: "Jest ktoś, kto pracuje w przemyśle zbrojeniowym i czuje z tego powodu wewnętrzny niepokój. Ten ktoś postanawia w postanowieniu noworocznym, że dowie się, jakie konsekwencje będzie miało jego życie i jego praca na inne części świata. Część druga historii opowiada o jego podróży dookoła świata, podczas których widzi różne miejsca i to, co robi produkowana przez niego broń. W końcu dociera do pewnego miejsca w byłym Związku Radzieckim, nad jezioro Karachay w Kyshtym. W jeziorze tym zatapiano materiały radioaktywne. W 1998 roku, gdyby ktoś postał na brzegu tego jeziora chociaż przez godzinę, zabiłoby go to w ciągu dwóch tygodni powodując fizyczne rany. W chwili obecnej jezioro to jest przykryte warstwą betonu, by zmniejszyć ryzyko. Przesłanie albumu mówi, że każdy jest częścią maszyny, małym kółkiem w wielkiej maszynerii. początkowo bohater historii opowiadanej na płycie chciał odejść z tej maszyny, ale zdał sobie sprawę, że jest to niemożliwe, bo poza tą jedną są po prostu inne maszyny. Trzeba wybrać, częścią której maszyny chce się być i trzeba być odpowiedzialnym za działania tej maszyny." Big Grin

4.Pain of Salvation - "Entropia"
[Obrazek: 19877_200_200.jpg]
W tym wypadku też pójdę na łatwizne: "...syn umiera podczas wojny (stąd znajdujemy później opis późniejszego konfliktu bohatera z Bogiem - czy uratowanie żony może być odpowiedzią na modlitwę, skoro jego syn umiera?). Przeprowadza się z żoną do Zachodniej Entropii aby zacząć wszystko od początku, by jej strzec, by 'trzymać ją w ręce' jak to jest zasugerowane w 'Oblivion Ocean'. To nowe i nieznane społeczeństwo jest jednak kolejnym wrogiem, i znów nie udaje mu się zrobić tego, co uważa za główny cel swego życie - chronić bliskich. Inna podopowiedź: 'Plains of Dawn' może być interpretowane jako mieszanka przeszłości i teraźniejszości ponowne przeżywanie przeszłości w teraźniejszości w celu pogodzenia się ze swoją winą)."

5.Spock's Beard - "Snow"
[Obrazek: SpocksBeardSnow.jpg]
Opowieść o uzdrowicielu Johnie Sikestone'nie znanym jako "Snow". Prawdziwie urzekająca historia, pełna cudownej nastrojowej muzyki...

6.Fragile Vastness - "A Tribute to Life"
[Obrazek: 042.jpg]
Historia człowieka chorego na raka... album opisuje jego miłość, konflikt z bogiem, jego powolną utratę zdrowia psychicznego. Oraz tęsknotę najbliższych po śmierci bohatera...

Poza tymi wyżej wymienionymi na wyróżnienie zasługują:
-Pain of Salvation - "Remedy Lane"
-Dream Theater - "Scenes from a Memory"
-Pink Floyd - "Animals", "The Wall"
-Camel - "Harbour of Tears"
-Queensryche - "Operatin: mindcrime"
i wiele innych...
Moja piątka:

1. Smashing Pumpkins- Mellon Collie and Infinite Sadness
2. Radiohead- Ok Computer
3. Sigur Ros- Takk
4. Lenny Valentino- Uwaga jedzie tramwaj
5. Myslovitz- Myslovitz
Blood Sugar Sex Magik to w jakimś sensie concept album Tongue
Panów Przemek i Kaleidoscope prosze o naświetlenie mi w jaki sposób wymienione przez nich płyty (bardzo dobre co prawda) są koncepcyjne ???
buubi napisał(a):Panów Przemek i Kaleidoscope prosze o naświetlenie mi w jaki sposób wymienione przez nich płyty (bardzo dobre co prawda) są koncepcyjne ???

Twoje wątpliwości są uzasadnionie, co do mojego zestawu. W zasadzie tylko "Mellon Collie..." oraz "Uwaga jedzie tramwaj" to concept albumy...Skupiające się wokół jednego tematu( "Mellon Collie..."- uczucia, stany ducha, "Uwaga jedzie tramwaj"- dzieciństwo).Resztato efekt mojego pójścia na łatwiznę, nad czym ubolewam teraz właśnie mocno Smile .Przesłuchałem w zyciu wiele albumów, jednak ta definicja "concept albumu" jest taka różnie interpretowana...Naprawdę ciężko by mi było umieścić coś w tym zestawieniu.Dlatego umieściłem poprostu 5 ulubionych płyt.
A więc BSSM oficjalnie nie jest koncepcyjna, ale antykoncepcyjna też nie jest. Album nie opowiada jakiejś zwartej historii, ale wszystkie utwory wynikają z siebie i wszystkie są o seksie,dragach i tym podobnych rzeczach
Super to ajk wszytskie utwory Cannibal Corpse mówią o wpierdalaniu zwłok, flaków i penetrowaniu zgniłych ludzkich szczatek to też tworzą oni concept albumy?O kurwa, czego to człowiek się na forum nie dowie.
Przemek87 napisał(a):A więc BSSM oficjalnie nie jest koncepcyjna, ale antykoncepcyjna też nie jest.

Oj nie jest, przy tej muzyce wiele błonek pękło i wiele dzieci zapewne zostało spłodzonych Big Grin
Pink Floyd - DSOTM
Genesis- TLLDOB
Jethro Tull- TAAB
Oczywiście GOW
Iron Maiden "Seventh Son of a Seventh Son"

[Obrazek: ssoss.jpg]

Zwrot w kierunku progresywnego metalu zaowocował wydaniem całkowicie świeżego, najbardziej epickiego w twórczości Maiden, krążka; kontynuatora "Somewhere in...". Bezkompromisowa surowość dźwięku uzyskana poprzez syntezatory, a także absolutne dopieszczenie "czystości" gitar, pozwoliły uzyskać niesamowitą atmosferę zimy tak, iż receptory słuchacza odbierające każdy dźwiękowy impuls i przesyłające go do mózgu w postaci sygnałów, mających wprowadzić słuchacza w błogi nastrój, kojony lodowym chłodem dobywającym się z najgłębszych zakamarków głośników, wprowadzają tym samym w pomieszczeniu atmosferę panującą na kole podbiegunowym. Sama okładka potęguje doznania odczuwalne z odsłuchu krążka. "Seventh Son..." to mistrzostwo w kilku aspektach. Złożność muzyczna, technika doprowadzona do perfekcji, warstwa liryczna i aranżacja każdego z utworów, to szczyt twórczości, jeżeli chodzi o Maiden. Mimo swojej progresywności doprowadzonej na sam szczyt, Maiden na tym krążku nie utraciła swojej tożsamości i pokazała, że potrafi się dostosować do każdej muzycznej rzeczywistości, czyli dalej mamy ironowe galopady; szaloną, dobrze słyszalną sekcję Harrisa i chwytliwe solówki. 100% Maiden. Mistrzostwo.
Stron: 1 2 3